czwartek, 13 października 2016

Tyson Fury.

Długo zastanawiałem się, jak zatytułować ten artykuł przedstawiający sytuację jednego z najbardziej (o ile nie najbardziej) popularnych pięściarzy ostatnich dni, tygodni, miesięcy. Doszedłem do wniosku, że jest on geniuszem i błaznem w jednej osobie. Wszystko, co możemy o nim powiedzieć i pomyśleć mieści się się w dwóch słowach - jego imieniu i nazwisku. Po prostu. Tyson Fury.


Anglik urodził się w 1988 roku w szóstym miesiącu ciąży. Jego sytuacja zaraz po narodzinach nie była klarowna - lekarze przygotowywali rodziców nawet na najgorsze. Jego ojciec - John Fury, wcześniej w podobnych okolicznościach stracił dwie córki. W tym przypadku miał jednak ogromną nadzieje. Postanowił dać synowi na imię Tyson, świadczące o wielkiej sile ówczesnego mistrza wagi ciężkiej, Mike'a Tysona.


Młody Fury poradził sobie i wyrósł na - o zgrozo - ponad dwumetrowego, silnego mężczyznę. Boks zaczął trenować za namową ojca. John Fury był pięściarzem, który zakończył karierę zawodową z bilansem 8-4-1. Tyson chciał więcej. Kariera amatorska średnio go interesowała. Od początku stawiał na zawodowstwo. 
Na amatorskich ringach stoczył zaledwie 34 pojedynki, z czego 30 wygrał, a 26 zakończył przed czasem.
Jego największym amatorskim sukcesem był brązowy medal młodzieżowych mistrzostw Świata w 2006 roku. W tym samym roku - mając niecałe 18 lat rzucił na deski Davida Price'a. 


Fury liczył na występ na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie i nawiązanie do sukcesów chociażby Lennoxa Lewisa, jednak przeliczył się - do Chin pojechał David Price (przywiózł brązowy medal), a Tyson Fury musiał obejść się smakiem. Do następnej Olimpiady trzeba było czekać kolejne cztery lata, więc zdecydował się na karierę zawodowca - podpisał kontrakt z Mickiem Hennesey'em.


Mierzący aż 206cm Fury zadebiutował w grudniu 2008 roku mając 20 lat. Spotkał się z Węgrem Belą Gyongyosi'm i zastopował go po 134 sekundach. Tak rozpoczęła się zawodowa kariera pięściarza, który kilka lat później stanie się najpopularniejszym zawodowcem Świata...

W pierwszym roku zawodowej kariery Tyson Fury stoczył dziewięć pojedynków. Wszystkie wygrał. Siedem zakończył przed czasem, a dwukrotnie czekał na decyzję sędziów. Już wówczas eksperci widzieli przed nim świetlaną przyszłość i wróżyli mu status czempiona. Pierwszy rok startów Anglik kończył z tytułem mistrza Anglii pokonując Johna McDermotta. Pół roku później spotkał się z tym samym rywalem w rewanżu i znokautował go. W 2011 roku Fury spotkał się w ringu z niepokonanymi przeciwnikami. Najpierw był to Marcelo Luiz Nascimento z Brazylii, którego Anglik zastopował w piątej rundzie, a następnie rodak, Dereck Chisora, z którym stoczył bój o pas mistrza Wspólnoty Brytyjskiej. Fury dość wyraźnie wypunktował rodaka, czym zyskał przychylność kolejnych ekspertów. Pod koniec 2011 roku zmierzył się z trzecim niepokonanym przeciwnikiem, Nevenem Pajkiciem. Była to bardzo intensywna walka, chociaż skończyła się po trzech rundach. Wygrał Fury, ale to własnie w tej potyczce po raz pierwszy ponad dwumetrowy Anglik zapoznał się z matą ringu. 



W grudniu 2012 roku Tyson zdał kolejny ciężki test. Na jego drodze stanął Kevin "Kingpin" Johnson - zawodnik, o którym mówiono, że jest nie do znokautowania. Miał bardzo długie ręce, ciężki do boksowania styl. Fury poradził sobie nadzwyczaj dobrze oddając rywalowi tylko jedną odsłonę. Pojedynek ten był jednocześnie eliminatorem do pasa WBC (o którego walki Fury nigdy się nie doczekał). 
Cztery miesiące później Tyson Fury po raz pierwszy zawalczył w Stanach Zjednoczonych. Jego rywalem był Steve Cunningham - pięściarz, który dopiero co przeszedł do królewskiej kategorii z wagi cruiser. Przewaga warunków fizycznych była druzgocąca i w tym pojedynku nic złego Fury'emu wręcz nie miało prawa się stać. Było inaczej. W drugiej rundzie dużo lżejszy i mniejszy Cunningham wystrzelił prawą ręką na brodę Anglika. Fury zwalił się z deski ringu z wielkim hukiem, a cały pięściarski świat zamarł. Brytyjczyk wstał i kontynuował pojedynek, ale nie mógł przeciwstawić się szybkości rywala. W połowie walki przegrywał dwa do remisu na kartach sędziów punktowych. W siódmej rundzie pomógł sobie łokciem i piekielnie mocno uderzył Amerykanina kończąc pojedynek. Do dzisiaj ówczesna wygrana wzbudza wiele kontrowersji.



W listopadzie 2014 roku, po sześciu latach zawodowej kariery Fury stanął do rewanżu z opromienionym serią pięciu efektownych wygranych z rzędu Dereckiem Chisorą. Na szali tego starcia zawisł pas mistrza Europy należący do Chisory. Fury stoczył jedną z najlepszych walk w dotychczasowej karierze całkowicie eliminując atuty przeciwnika. Rozbijał rodaka, aż w końcu zastopował w dziesiątym starciu. Chisora nie miał ochoty na kontynuowanie nierównej konfrontacji. Tyson Fury był już blisko szansy walki o światowe tytuły. 


W lutym 2015 roku Fury spotkał się w ringu z Christianem Hammerem w walce o pas WBO International. Wtedy już on sam i jego ludzie doskonale wiedzieli, że jest to walka na przetarcie przed pojedynkiem z wieloletnim czempionem i legendą tego sportu, Władimirem Kliczką. Kliczko ostatnią zawodową porażkę poniósł w 2004 roku, kiedy Tyson jeszcze nie do końca wiedział, czy chce być pięściarzem. Od tamtej pory Ukrainiec wygrał 22 walki z rzędu, zdobył mistrzowskie pasy federacji WBA, WBO, IBF i IBO. Odprawiał po kolei wszystkich najlepszych w ówczesnych czasach możliwych rywali. Od Samuela Petera, Chrisa Byrda, Calvina Brocka, Lamona Brewstera, Sultana Ibragimova, Hasima Rahmana, Ruslana Chagaeva, Eddie'go Chambersa, Davida Haye'a, Alexandra Povetkina, Kubrata Puleva aż do Bryanta Jenningsa. 
Kolejnym skalpem miał być Tyson Fury...



Anglik robił show na wszelkich spotkaniach z Kliczko, na konferencjach, nagrywał śmieszne filmiki, ogólnie robił wszystko by pokazać, że jest bardzo silny psychicznie i nie boi się konfrontacji z Ukraińcem. Wielu ekspertów wkładało wszystkie zapowiedzi Anglika między bajki. Fury wyglądał na pewnego siebie, jednak każdy poprzedni rywal Kliczki był pewny do momentu pierwszego gongu. Tak samo miało być w tym przypadku. Teraz jednak było inaczej. Fury prowokował Władimira, grał w swoją grę, przygotował odpowiednią taktykę, która w powiązaniu z warunkami fizycznymi Anglika spełniła swoją rolę. Ciężko było patrzeć na nieporadność wieloletniego mistrza na ringu w Dusseldorfie. Komentatorzy w pewnym momencie zaczęli mówić o trzęsieniu ziemi, jakie wywoła nowy mistrz Świata, Tyson Fury. I stało się. Dwóch sędziów przyznało Anglikowi osiem z dwunastu rund, natomiast trzeci dziewięć. Władimir Kliczko po 12 latach stracił mistrzowskie pasy i status nieosiągalnego mistrza. Od tej pory była to era Tysona Fury'ego.




Anglik sam był na tyle zaskoczony, że nie wiedział jak ma unieść wszystkie wiszące na nim pasy. Widać było, że sytuacja przerosła nawet jego samego. Jego postawa przed walką była tylko grą. Sam jednak nie umiał sobie poradzić z tym, czego dokonał. Gra musiała się skończyć. Fury musiał zacząć funkcjonować jako mistrz Świata wszechwag, a ten tytuł można tłumaczyć jako nadczłowiek, dla kibiców szermierki na pięści. Brytyjczyk z miesiąca na miesiąc gasł. Sukces nie zmotywował go do dalszego działania, a - wręcz przeciwnie - przeraził. Tak można powiedzieć - Tyson Fury przestraszył się tego, co zrobił.


W kontrakcie walki z Ukraińcem była oczywiście klauzula rewanżu. Pojedynek rewanżowy miał się odbyć tym razem w Anglii, na ringu w Manchesterze. Władimir Kliczko i jego ludzie byli niezwykle zmotywowani do zabrania pasów z powrotem do siebie. Zgodzili się na przedstawione im warunki. Podczas kiedy Władimir wylewał siódme poty na treningowej sali, Tyson Fury eksponował fałdy tłuszczu zalewające jego brzuch. Pił piwo, zajadał się fast-foodem i upajał się tytułem niepokonanego mistrza. Termin walki - lipiec 2016 - zbliżał się nieuchronnie. Już w pierwszej połowie roku z obozu Anglika napływały sprzeczne informacje, jakoby Tyson nie trenował, był kontuzjowany itd. Ostatecznie Fury zgłosił kontuzję i walkę przełożono na październik. Tym razem Tyson Fury powiadomił o... depresji. Anglik nie mógł przystąpić do rewanżu z powodu depresji. Mistrz Świata, kontrowersyjny pięściarz, który zagrał na nosie dosłownie wszystkim wielkim tego sportu popadł w depresję. Ta wersja kompletnie nie trzymała się kupy.
Od pierwszej walki z Kliczko minął rok. Mistrz Fury przez cały okrągły rok nie wyszedł do ringu w obronie swoich tytułów. Kiedy federacje rozpatrywały odebranie nieaktywnemu Tysonowi pasów, ten dodatkowo wpadł na zażywaniu narkotyków. W jego organizmie wykryto kokainę. Do tego doszły jeszcze myśli samobójcze i sytuacja Tysona Fury'ego zatoczyła koło. Mistrz, który ani razu nie obronił swoich pasów. Zaczęto o nim mówić, jak o błaźnie. Bo jest błaznem. Geniusz boksu, który jednocześnie jest błaznem. Eksperci odwrócili się od niego. Kibice nie chcą takiego mistrza. Tak kończy się historia człowieka, który zapisał się w historii boksu na zawsze. Który odmienił los boksu. Który przywrócił wagę ciężką na należne jej w hierarchii miejsce. 


Mówi się nawet, że to Tyson Fury niejako "stworzył" Anthony'ego Joshuę. Bo mistrz Olimpijski z Londynu, Joshua zaistniał w momencie, gdy Fury'emu odebrano pas IBF. Od tego czasu to Joshua jest mistrzem Świata i jego gwiazda świeci bardzo mocno. Gwiazda Tysona zgasła...

Czy wróci? Dzisiaj - nie czekając na decyzję WBO i WBA - zwakował pozostałe mu pasy. Od dzisiaj Tyson Fury nie jest już mistrzem wagi ciężkiej. Pasy się rozejdą. Tytuł WBA być może będzie dołączony do stawki walki... Władimira Kliczki z Anthony'm Joshuą, zaś o pas WBO powalczą najwyżej rozstawieni w rankingu - Joseph Parker i Andy Ruiz Jr. Federacja WBO ma jednak sentyment do Tysona Fury'ego. To od tego pasa w wersji międzynarodowej rozpoczęła się mistrzowska kariera Anglika. WBO zamierza dać Tysonowi szansę walki o tytuł, gdy ten tylko zdecyduje się wrócić na ring. Ale czy wróci?
Być może ma tą depresję, o której mówi. Być może ma jakieś zaburzenia psychiczne - niedawno w ciągu dwóch godzin dwukrotnie kończył karierę i dwukrotnie ją wznawiał. Cały Tyson Fury. 


Pomimo tego, że zrobił z boksu i swojego mistrzostwa objazdowy cyrk, a z siebie kompletnego błazna miło byłoby zobaczyć go jeszcze między linami. W tej chwili wersja jest taka, że Fury wróci na przełomie pierwszego i drugiego kwartału 2017 roku. Pomimo wszystko - trzymamy kciuki! Bez niego nie będzie już tak wesoło... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz