piątek, 20 kwietnia 2018

Nie taki (di)Abell straszny...

Czego tu się bać? Na wstępie zadam pytanie retoryczne, na które odpowiedź podam na końcu.
Już jutro w walce wieczoru na gali Polsat Boxing Night Tomasz Adamek - żyjąca i ciągle boksująca legenda polskiego pięściarstwa zawodowego spotka w ringu Amerykanina Joeya Abella. Pojedynek - jak i cała impreza - zapowiadana jest od dłuższego czasu jako bardzo mocny, mogący się zakończyć bardzo szybko i w różnoraki sposób. Osobiście ciężko mi w to uwierzyć...


Powiem, co o tym sądzę. Dla mnie Joey Abell to nie jest zawodnik, który powinien kończyć tak dużą galę. Dlaczego? Po pierwsze walkę tą - a przy okazji całą galę - wypromował przede wszystkim... Krzysztof Zimnoch. Zauważcie - gdyby nie fakt, iż we wrześniu na radomskim MOSiRze Zimnoch koncertowo nie padł po ciosie 36-letniego Abella, ciężko byłoby jego walkę z Adamkiem sprzedać. 


Przyjrzyjmy się nieco Amerykaninowi. 45 pojedynków, 34 wygrane. Podziw budzić może jedynie procent wygranych przed czasem - Abell słynie z ciężkiej ręki. Przegrał dziewięć razy, z czego aż siedmiokrotnie również przed czasem. Bił się co prawda kilka razy z dużymi nazwiskami, ale każdy taki znaczący pojedynek Joey przegrywał przez nokaut. Przed czasem pokonali go Chris Arreola, Fred Oquendo, Kubrat Pulev, Tyson Fury czy Oscar Rivas. Co więcej - Abell przegrał także przez nokaut m.in. z Andrew Greeleyem, który skończył karierę z rekordem 15 zwycięstw i 48 porażek.  Jeśli szukać największych sukcesów Amerykanina to daleko sięgać nie trzeba - w 2016 roku zastopował Johna Nofire, a we wspomnianym Radomiu Krzyśka Zimnocha. 



Za nami już ważenie przed galą w Częstochowie. Adamek okazał się najcięższy w karierze, wniósł na wagę rekordowe 102,7kg. Joey Abell zaskoczył - w porównaniu do wrześniowej walki z Zimnochem stracił niemal 5kg i teraz waży tylko 115,4kg. Tak więc paradoksalnie w ringu zetrą się ciężki Adamek i lekki Abell. Jak to może wpłynąć na przebieg walki? Amerykanin zarzeka się, że jest w życiowej formie, a do brutalnej siły dołożył także dobrą kondycje, która pozwoli mu wytrzymać 10 rund z "Góralem". Mańkut z Minnesoty opowiada, iż nie nastawia się na nokaut, ale trudno w to uwierzyć. Trudno też - pomimo dobrej formy - uwierzyć w świeżość przybysza z Ameyki w końcowych rundach. 


Czym może zaskoczyć Abell Tomka Adamka? Nic odkrywczego nie powiem - siłą w początkowych rundach. Jeśli Abell miałby wygrać walkę w Częstochowie, musiałby trafić Tomasza w pierwszych trzech rundach - to właśnie w trzecich odsłonach wygrywał z Nofire'm i Zimnochem. Jeśli walka wyjdzie poza te trzy rundy, zacznie uwidaczniać się przewaga szybkości "Górala", a jak wszyscy doskonale wiemy, "jak Góral szybki, to wygra z każdym". Sądzę więc, że walka wieczoru publiczności nie porwie. Scenariusz będzie bardzo przewidywalny - Abell groźny na początku, słabnący z rundy na rundę. Kwestia jest taka, czy Adamek będzie potrafił trafić Amerykanina i wygrać przed czasem, czy będzie go punktował, a o werdykcie zadecydują sędziowie. 


Odpowiedź na pytanie z początku: Niczego. "Góral" nie z takimi zawodnikami już walczył, wygrywał, a nawet ośmieszał rywali. To facet po 40-tce, a więc w ringu zęby zjadł. Czego nie pokazałby Joey, nie zaskoczy tym Tomasza. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz