wtorek, 11 grudnia 2018

W czym tkwi fenomen Tysona Fury'ego?

To pytanie zadaje sobie większość kibiców, a w dalszym ciągu nie ma na nie dobrej, konkretnej i uzasadnionej odpowiedzi. Jedno wiemy na pewno - Tyson Fury to postać nietuzinkowa i niezwykle barwna. Jest to z pewnością postać nadająca wadze ciężkiej kolorytu. Można zarzucić mu wiele, często wydaje się, że w swoich słowach odpływa bardzo głęboko w otchłań wyobraźni, a później okazuje się, że on te wyobrażenia przeistacza w rzeczywistość. W końcu jest to postać tak bardzo niepasująca do wagi ciężkiej, jak i samego boksu w istocie. Ma świetne warunki - to trzeba mu oddać. Jest bardzo wysoki, waży dużo kilogramów, ale jego sylwetka jest bardzo przeciętna. Jego wielkie ciało oparte jest na chudych nóżkach, na brzuchu ciężko uświadczyć mięśni, a jego biceps wygląda na lichy. Jest wielkim klocem, których w wadze ciężkiej było i będzie jeszcze wiele. Brytyjczyk ma jednak to "coś", czym ciągle zaskakuje. I robi to wbrew naturze, na przekór wszystkim hejterom. A tych ma bardzo wielu. Można stwierdzić, że jedna połowa kibiców go uwielbia, druga nienawidzi. To fenomen, który potrafi opleść cały współczesny boks wokół swojej osoby, potrafi zażenować ekspertów, kibiców i rywali, a na końcu i tak wychodzi ze wszystkiego z twarzą...


Dlaczego to piszę? Ano, przypomniałem sobie niedawno, że jakiś dobry czas temu pewien bokserski portal próbował przewidzieć, który pięściarz może w przyszłości coś ugrać, a który nie. W tej rozpisce znalazł się także Fury. Dlaczego mówię o tym teraz? Jest bardzo fajna okazja. Anglik jest świeżo po kapitalnej w swoim wykonaniu walce z Deontayem Wilderem, a do tego kilka dni temu obchodził 10-lecie swojej kariery zawodowej. I właśnie 10 lat temu powstał jego opis, jako możliwej przyszłej gwiazdy wagi ciężkiej. Brytyjczyk miał wówczas ledwie 20 lat, był niecały miesiąc po debiutanckiej walce. Autorzy wpisu przypomnieli jego amatorski rekord, pokazali film z debiutu i zasugerowali, iż może "sporo namieszać na arenie międzynarodowej"...


Chcecie znać komentarze kibiców na tamtejszy artykuł?

"Miałem nadzieję, że będzie wyrzeźbiony i szybki, a to kolejny powolny olbrzym z oponą na brzuchu"

"Oby nie był to kolejny Tye Fields"

"Zobaczymy co z niego będzie, ale nie sądzę, aby był następcą wielkich mistrzów"

"Coś podobnego do naszego Wacha"

"Kto by pomyślał, że któreś z wcieleń Tysona to będzie taki klocek"

"Może co najwyżej zrobić karierę jak McBride"

"Jak taki kloc mógł coś osiągnąć w amatorce, to ja się zapisuje na boks i w 2012 roku jadę na IO po złoto"

"Prawdziwy Tyson powinien go oskarżyć o zniesławienie"

"Bardziej mi się nasz Wawrzyk podoba, niż to drzewo"


Zaskoczeni? Wszystkich tych "ekspertów" powinno się teraz odnaleźć i kazać się tłumaczyć. Fury porównywany do Fieldsa, McBride'a, Wawrzyka? Dzisiaj Anglik pewnie nie orientuje się nawet co to za nazwiska. Osobiście nie jestem kibicem Tysona, bo nie przepadam za tego typu promocją walk, jaką preferuje Brytyjczyk, ale trzeba oddać mu cały worek szacunku, bo w sposób spektakularny zrzucił z tronu Władimira Kliczko, a w walce z Deontayem Wilderem zaprezentował się świetnie. Nie będę dodawał, że po tym ciosie w 12 rundzie nie wstałoby 95% czołówki wagi ciężkiej ostatnich lat. Dla mnie remis w tej walce jest wynikiem sprawiedliwym, ale gdyby Fury wygrał, nikt nie mógłby mieć zastrzeżeń do werdyktu. Tyson Fury to silny i szybki kocur, błyskotliwy i niewątpliwie inteligentny pięściarz, a teraz dowiedzieliśmy się, że posiada także bardzo dużą odporność na ciosy. Tak jak wspomniałem na początku, dodaje kolorytu nudnej wadze ciężkiej. Dobrze, że wrócił. Będzie ciekawiej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz