czwartek, 4 sierpnia 2016

Andre Ward - geniusz szermierki na pięści...

Nie ma co ukrywać - Amerykanin jest jednym z najlepszych zawodników na świecie bez podziału na kategorie wagowe. Czy obsadzenie go na szczycie tej listy będzie nadużyciem? Moim zdaniem absolutnie nie. W mojej osobistej hierarchii planuje się w samym czubie, dodatkowo zalicza się do wąskiego grona geniuszów boksu, wspólnie z Vasylem Lomachenko, Guillermo Rigondeux i Terence'm Crawfordem.


S.O.G. - Syn Boga. Urodzony w 1984 roku amatorski mistrz Olimpijski z Aten, w kategorii półciężkiej. Przez większość swojej kariery zawodowej pięściarz wagi super średniej. Od niedawna zawodnik walczący w kategorii półciężkiej również na zawodowstwie. W limicie wagi super średniej zdobył wszystko co mógł - w 2009 roku został mistrzem Świata WBA. Tytuł ten obronił sześciokrotnie, natomiast w 2011 roku dołożył pas organizacji WBC. W wieku 29 lat popadł w konflikt z promotorem, co poskutkowało półtorarocznym rozbratem z ringiem. Amerykanin stracił bardzo cenny czas, ale wrócił w kategorii półciężkiej i błyszczy nadal.


Andre związał się kontraktem z telewizją HBO, co oznaczać ma jego rychły powrót na szczyty bokserskiego świata. Statystycy wychwycili, że pomimo faktu, iż klasą sportową dorównuje samemu Floydowi Mayweatherowi Juniorowi, sugerując się ilością sympatyków na portalach społecznościowych, zna go ponad 80 razy mniej ludzi. Ward zaliczył niedawno epizod w filmie "Creed" opisującym życie syna Apollo Creeda, Adonisa. Jest to kontynuacja projektu "Rocky". Mówi się, że Andre ostatnią walkę przegrał w wieku 12 lat. Na amatorskich ringach stoczył 115 pojedynków, z czego aż 110 zakończył zwycięstwem. W ostatnich sześciu latach kariery amatorskiej nie zaznał goryczy porażki. 


Dzisiaj "S.O.G." legitymuje się nieskazitelnym bilansem 29-0. 15 pojedynków zakończył przed czasem. Już w najbliższy weekend stoczy walkę nr 30, z Alexandrem Brandem, który ma być ostatnią przeszkodą przed wyśmienicie zapowiadającym się starciem z Sergeyem Kovalevem. 
A kogo Amerykanin pokonał dotychczas? Lista jest długa i niezwykle efektowna. Kariera Warda nabrałą rozpędu w 2009 roku, kiedy to wysoko wypunktował Edisona Mirandę. W tym samym roku znokautował także Shelby Pudwilla i - przez techniczną decyzję w 11 rundzie - Mikkela Kesslera, odbierając mu tytuł mistrza Świata WBA. Do momentu przerwania walki, po 10 rundach Ward prowadził na kartach w stosunku 97-93 i 98-92, a więc bardzo wyraźnie. Był to pierwszy pojedynek dla obu w prestiżowym turnieju Super Six. Pierwszym pretendentem do pasa Andre Warda był Allan Green. "S.O.G." nie zdołał zakończyć walki przed czasem, ale całkowicie zdominował rywala wygrywając u wszystkich sędziów wszystkie rundy. Był to drugi występ w turnieju Super Six. W drugiej obronie Ward spotkał się z twardym Sakio Biką. Tu też nie było nokautu, ale spokojne i wyraźne zwycięstwo punktowe. W półfinale turnieju Super Six zostali już tylko wielcy gracze. Ward spotkał się z Arthurem Abrahamem. Tutaj też Amerykanin nie dał szans przeciwnikowi wygrywając w stosunku 118-110, 118-111 i 120-108.
Finał turnieju odbył się pod koniec 2011 roku. Andre Ward spotkał się w nim z posiadaczem pasa WBC, Carlem Frochem. W stawce tego prestiżowego pojedynku był także pas magazynu The Ring. Zwycięzca miał się znaleźć na dachu pięściarskiego świata. I na tym dachu znalazł się Andre, wygrywając z kapitalnym Brytyjczykiem jednogłośną decyzją sędziowską. Dwóch sędziów punktowało tamtą walkę 115-113, więc zadecydowała jedna runda. 
Następny pojedynek Ward stoczył z zawodnikiem z wyższej kategorii wagowej. Był nim mistrz Świata, Chad Dawson, który specjalnie dla Andre zszedł do limitu wagi super średniej. Dawson nie mógł się odnaleźć w nowej dla siebie kategorii, ustępował rywalowi szybkością i przegrał walkę przez techniczny nokaut w 10 rundzie. Wcześniej aż trzykrotnie Dawson znalazł się na deskach.
Po roku przerwy szansę od Warda dostał niepokonany i silny Edwin Rodriguez. "La Bomba" tytuł przegrał już na wadze wnosząc sporo ponad limit i nie chcąc próbować zbijać. Zapłacił karę finansową, a drugą, bardziej bolesną karę wyznaczył mu Amerykanin. Jeden z sędziów nie przyznał Rodriguezowi żadnej rundy, drugi tylko jedną odsłonę, a trzeci dwie. Obaj bokserzy zostali ukarani odjęciem dwóch punktów za niesportowe zachowanie w czwartej rundzie. 



Po walce z Edwinem Rodriguezem Andre Ward popadł w konflikt ze swoim promotorem. Pięściarz zarzucał Danowi Goossenowi notoryczne łamanie warunków kontraktu i chciał unieważnić umowę. Sprawa trafia do sądu, który rację przyznał promotorowi. Ward musiał wywiązać się z umowy kontraktowej. Patową sytuację rozwiązała śmierć Dana Goossena, który przegrał walkę z nowotworem wątroby. 


Ward wrócił na ring po 20 miesiącach przerwy już w kategorii półciężkiej. Andre nie chciał żadnych pojedynków na przetarcie i od razu przystąpił do walki z solidnym Paulem Smithem. Amerykanin znokautował Brytyjczyka w dziewiątej rundzie wygrywając wszystkie wcześniejsze. W marcu 2016 roku spotkał się z niepokonanym wcześniej i bardzo silnym Sullivanem Barrerą. Genialny Andre zdołał rzucić rywala na deski, ale ten dotrwał do końca walki. Sędziowie byli jednomyślni - 117-108, 117-109, 109-109 - wszyscy na korzyść Andre Warda. 


Już w najbliższą sobotę "S.O.G." spotka się z Alexandrem Brandem i zapowiada się, że odniesie jubileuszowe, 30-te zwycięstwo. Na listopad planowana jest jedna z najbardziej wyczekiwanych konfrontacji w 2016 roku. Andre Ward zaatakuje Sergeya Kovaleva, niepokonanego, unikanego i piekielnie mocno bijącego "Krushera", posiadacza pasów WBA, WBO i IBF w kategorii półciężkiej. Czy Amerykanin będzie faworytem? Zdania są podzielone. W takiej walce możliwy jest absolutnie każdy scenariusz. Rosjanin dysponuje zdecydowanie mocniejszym uderzeniem. Ward jest lepszy w defensywie, posiada także lepszą technikę, jest też pewnie szybszy od rywala. Ta walka to być może starcie o pozycję nr 1 w rankingu P4P po odejściu Floyda Mayweathera Jr'a.


Andre Ward to pięściarski geniusz - co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Na swoim rozkładzie ma całą plejadę gwiazd, nikt nie był w stanie mu zagrozić nawet przez moment. Kontrolował wszystkie pojedynki. Czy ktokolwiek będzie w stanie u zagrozić? Pokonać go? Ostatnia porażka poniesiona w 1996 roku, w wieku 12 lat mówi sama za siebie. Andre nigdy nie obierał dróg na skróty, nawet po dłuższych przerwach boksował z zawodnikami z czołówki. Tylko raz mierzył się w ringu z zawodnikiem o ujemnym bilansie. Profesor szermierki na pięści. Lider!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz