poniedziałek, 22 sierpnia 2016

"Deszczowo i pochmurnie" w Międzyzdrojach - podsumowanie gali...

Bokserska gala w Amfiteatrze w Międzyzdrojach na dobre wpisała się już w coroczny kalendarz wydarzeń sportowych w tym mieście. W tym roku jednak pogoda spłatała organizatorom niezłego psikusa - ulewny deszcz, który akurat w czasie gali przeszedł nad polskim morzem całkowicie storpedował galę i sprawił, że kibice oglądali kolejne walki ściśnięci i zmoczeni - wyglądało to jak zgraja gapiów przyglądająca się bitce pod budką z piwem. Autentycznie...


Kibice chcieli obejrzeć dobry boks. Czy obejrzeli? Nie chciałbym oceniać pochopnie, ale moim zdaniem podczas tego wydarzenia nie było tzw. magnesu. Żadne nazwisko nie przyciągnęło, a Kamil Szeremeta w roli bohatera wieczoru nie do końca spełnił oczekiwania. Warto jednak dodać, że wyjątkowo nie pomógł mu w tym sobotni rywal...
Krótkie podsumowanie gali Seaside Boxing - czas! start!

Wieczór rozpoczął się od najcięższej artylerii - na ringu pojawił się duży Siergiej Werwejko i znany doskonale w Polsce Artsiom Charniakevich. Białorusin, który na zawodowych ringach zdołał wygrać tylko z Włodzimierzem Letrem i jednym ze swoich rodaków postawił twardy opór faworyzowanemu Werwejce i kilkukrotnie zdołał nawet przebić się przez nieszczelną obronę urodzonego na Ukrainie pięściarza. Przewaga Werwejki oczywiście w żadnym momencie walki nie podlegała dyskusji, ale ta walka pokazała, że przed prawie dwumetrowym ciężkim jeszcze kawał pracy. Na chwilę obecną dobrze funkcjonuje tylko lewy prosty Siergieja, a popracować trzeba przede wszystkim nad obroną i pracą na nogach. Bardzo trafnie boks w wykonaniu Werwejki podsumował komentator, Maciej Miszkin, porównując Ukraińca do Mariusza Wacha...

Kolejny pojedynek na gali był jednocześnie rewanżem za walkę z przed półtora roku z Torunia. Piotr Gudel po raz drugi pokonał Krzysztofa Rogowskiego. 26-latek zapowiadał przed walką, że tym razem pokona rodaka wyraźniej, lecz nie udało mu się zrealizować swojego celu. Sędziowie punktowali niejednogłośnie - dwóch wskazało minimalnie na "Gudelka", trzeci wypunktował remis. Walka pokazała, że Gudel oprócz dużej agresji i aktywności w ringu nie dysponuje żadnymi atutami. Absolutnie nie posiada siły ciosu, jest też bardzo podatny na uderzenia rywali. Mający dwukrotnie więcej porażek niż zwycięstw na koncie Krzysztof Rogowski nie wyglądał między linami gorzej niż aspirujący do dużych pojedynków Gudel. Duży pojedynek, o który od dawna doprasza się Białostoczanin może nadejść bardzo szybko. Na gali Polsat Boxing Night szykowany jest ponoć jego pojedynek z niepokonanym, będącym bardzo wysoko w rankingach światowych Kamilem Łaszczykiem. To jednoznacznie pokazuje dwie sprawy: w jakim miejscu jest w tej chwili Kamil Łaszczyk i czy promotorzy mają ochotę dalej inwestować w przyszłość Piotra Gudla. Przyszłość nie rysuje się w kolorowych barwach...


Przemysław Zyśk - człowiek, który nieco rozruszał tą nudną galę w trzeciej walce. Chłopak po raz drugi wszedł za zawodowy ring i ponownie pokazał, że jest człowiekiem godnym uwagi. Przez sześć rund koncertowo obijał Tomasza Piątka, lecz ten za nic w świecie nie chciał paść na deski. "Zyzio" imponował kombinacjami, a przy tym nie podpalał się. Trener w narożniku skutecznie stopował temperament młodego pięściarza. Przemek bardzo dobrze także bronił się przed ciągłymi klinczami w wykonaniu rywala. Chłopak pokazuje, że ma świetny przegląd pola, wie jak skrócić ring, bije bardzo dobrym długim prawym bezpośrednim i - co najważniejsze - jest skuteczny, jego ciosy dochodzą do celu. Głowa Piątka raz za razem odskakiwała do tyłu i tylko ogromnej woli walki zawdzięcza on fakt, iż nie przegrał przed czasem. Zyśk to młody chłopak i przede wszystkim musi zachować dość dużą aktywność. Powinien wychodzić do ringu przynajmniej 4-5 razy w roku, a promotorzy muszą stopniowo podwyższać mu poziom rywali. Jeśli będzie się rozwijał zgodnie z planem, za rok powinien być gotowy na starcie np. z Łukaszem Maćcem. Zdecydowanie jeden z największych wygranych gali w Amfiteatrze.


Następny do ringu wszedł niepokonany Kamil Młodziński. 26-latek po raz kolejny udowodnił, że absolutnie nie ma serca i umiejętności potrzebnych do uprawiania tego sportu. Promotorzy drugi raz z rzędu wybronili Rybniczanina, bo na koncie powinien mieć już dwie porażki. W marcu w Sosnowcu przegrał walkę z Ivanem Njegacem, zaś w ubiegłą sobotę jeszcze bardziej zdecydowanie uległ Krzysztofowi Szotowi. W rekordzie Młodziński ma jednak wygraną z Chorwatem i remis z Szotem. 12 lat starszy Szot dowiedział się o walce z 6-dniowym wyprzedzeniem, był nieaktywny od ponad roku, a przyjechał nad morze i dał lekcje boksu Kamilowi Młodzińskiemu. Promotorzy już dobrze wiedzą, że nie ma co inwestować w chłopaka. Jedynym usprawiedliwieniem dla Kamila może być fakt, że przygotowywał się pod innego rywala. Przeciwnikiem miał być Tomasz Król. Co do Szota - co doświadczenie, to doświadczenie. 38-latek pokazał, że mógłby jeszcze być świetnym testerem dla młodych rodaków. Być może jeszcze dostanie szanse...


Bezpośrednio przed walką wieczoru na ring weszli młodzi Przemysław Runowski i Elmo Traya z Filipin. W stawce walki znalazł się pas WBC Youth Intercontinental w wadze super lekkiej. Walka zakontraktowana została na 10 rund. Początkowo młody Filipińczyk dominował nad Polakiem szybkością i agresją w ringu. W moim odczuciu wygrał pierwsze dwa starcia, lecz w trzeciej do głosu zaczął dochodzić Runowski. "Kosiarz" imponował skutecznością, trafiał na bardzo wysokim współczynniku, stopował ataki Trayi i po kilku rundach przeciwnik nie szedł już tak ostro do przodu, a wręcz zaczął się cofać. Runowski coraz bardziej przyspieszał tempo i w siódmej rundzie był nawet bliski wygranej przed czasem. W końcówce tempo nieco spadło, a ostatnią rundę można było śmiało zapisać na konto gościa z Filipin. Walkę jednak zdecydowanie wygrał Polak, przy okazji zgarniając pas. Obiektywnie, punktacja była nieco zbyt wysoka, ale do tego zdążyliśmy się już na polskich galach przyzwyczaić. Krzysztof Bubak zapisał wszystkie rundy dla "Kosiarza", zaś Mirosław Brózio i Piotr Kozłowski jedno starcie dali Elmo Trayi. Ja punktowałem 97-93 - pierwsze, drugie i ostatnie starcie dla rodaka takich pięściarzy jak Manny Pacquiao i Nonito Donaire. Przemek został szczęśliwym posiadaczem młodzieżowego pasa mistrzowskiego federacji WBC i w dalszym ciągu pozostaje niepokonany. Ciekawy jestem jak wyglądać będzie kariera Runowskiego w najbliższym czasie...


Co można powiedzieć o walce wieczoru? Że świetnie się zapowiadała - młody i niepokonany Polak, Kamil Szeremeta zmierzy się w ringu z były mistrzem Świata... Szkoda tylko, że z byłego mistrza Świata, Kassima Oumy nie pozostało zupełnie nic. Ugandyjczyk odważnie zapowiadał przed walką, że wraca bo czuje, że może jeszcze namieszać w czołówce. Śmiesznie brzmią te słowa po tym, co zaprezentował w walce z Kamilem. Ouma dreptał po ringu, jego obrona polegała na zasłanianiu się barkiem, w przerwach między rundami tańczył w narożniku, a przeciwko Szeremecie nie pokazał kompletnie nic. Absolutnie nie zasłużyć nawet na wypłatę. Muszę się przyznać, że wydarzenie wieczoru było nudne do tego stopnia, że... przymknąłem oko w okolicach siódmej rundy. Każda runda jednak wyglądała tak samo. Szeremetę nieco przygniotła chyba perspektywa bohatera wieczoru, atakował sporadycznie i wyglądało na to, że nie chce zbytnio zaryzykować obawiając się doświadczenia Kassima. Polak oczywiście zdał egzamin, ale pomógł mu w tym wyraźnie Ouma, który przeszedł obok pojedynku ewidentnie grając na nosie organizatorom gali, którzy zapowiadali go jako wybitnego pięściarza...




Sześć pojedynków, sześć decyzji sędziowskich, zero nokautów. 
Przykro mi, ale galę znów muszę uznać za mało udaną pod kątem wyrazistości i emocji. Kamil Szeremeta to bardzo solidny zawodnik, ale jeszcze nie na walki wieczoru. 
Do organizatorów - warto się następnym razem zastanowić jak rozwiązać sprawę ewentualnego deszczu. Międzyzdroje 2016 to idealny przykład na to, że nie w każdych warunkach może odbyć się bokserskie show. Owszem, ring i kilka pierwszych rzędów było zadaszonych, ale reszta kibiców poustawiała się za siedzeniami tak, że wyglądało to bardziej jak pokaz nowych garnków Philipiaka. Ponadto pięściarze niemiłosiernie ślizgali się po macie ringu - w szczególności Gudel i Runowski. Niestety - boks to sport typowo na halę, najlepiej duże hale. Koniecznie pod dachem... 

Zdjęcia pochodzą ze stron ringpolska.pl i polsatsport.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz