Przed końcem 2016 roku głównym tematem w zawodowym boksie znów stał się doping. Stało się tak za sprawą niedoszłej ubiegłotygodniowej walki Alexandra Povetkina z Bermane Stiverne'm. Rosjanin przed drugą kolejną walką został przyłapany na stosowaniu niedozwolonych środków, ale - nieoczekiwanie - do ringu wszedł, walkę z nowym rywalem wygrał i niedługo będzie można pewnie zapomnieć o całej sprawie.
Problem dopingu w boksie ciągnie się od dłuższego już czasu i obecny jest, czy się to wszystkim podoba czy nie. Powstają ciągle nowe komisje dotyczące zwalczania dopingu w tym sporcie, ale odbija się to od ściany. Niedługo dojdzie do tego, że każdy kraj i każda federacja bokserska będzie miała swoją własną komisję, a mieć tyle komisji to jak nie mieć żadnej. Jest amerykańska VADA, rosyjska RUSADA, czy brytyjska UK AntiDoping. Każdą z tych instytucji rządzą jednak pieniądze zgodnie z zasadą: "Jak się ma pieniądze, wszystko można załatwić"...
Na tapecie jest obecnie Povetkin, ale on nie musi się za bardzo bać. Ma szerokie plecy w osobie Andriya Riabinsky'ego, który wiele potrafi swoim portfelem załatwić. "Russian Vityaz" wpadł już przecież na stosowaniu meldonium przed pojedynkiem o mistrzostwo Świata WBC wagi ciężkiej z Deontayem Wilderem. Walka się nie odbyła, ale Povetkina chwile później nieoczekiwanie oczyszczono z zarzutów. Tym razem przed walką z Bermane Stiverne'm wykryto ostarynę. Haitańczyk zrezygnował z walki podobnie jak Wilder, ale w obwodzie na taki przebieg sytuacji czekał już Johann Duhaupas. Francuz wyszedł do ringu z Rosjaninem i został ciężko znokautowany.
I tym razem Riabinsky zamierza po swojemu "wyjaśnić" sprawę i zapewne niedługo usłyszymy, że Povetkin jednak jest czysty.
Rosyjski ciężki to nie jedyny przykład stosowania zabronionych środków w boksie. Historia sięga pewnie głęboko, ale nie wszystkich dało się oczywiście wyłapać. Można jednak w ciemno zakładać, że dopingowiczów wśród zawodowych pięściarzy jest bardzo wielu, może nawet i 50%... To szok!
Jeden z największych mistrzów Świata w wadze ciężkiej, Mike Tyson to odzwierciedlenie dopingu. W swojej książce "Moja Prawda" bardzo wyraźnie wyjaśnia co działo się przez całą jego karierę. My o jego dopingu dowiedzieliśmy się przy okazji walki z Andrzejem Gołotą. "Iron" wspomina, że bał się rosłego Polaka i musiał uspokajać się marihuaną. Andrzej - jak pamiętamy - zrezygnował z walki po drugiej rundzie, ale później starcie uznano za nieodbyte.
Wróćmy do dzisiejszych czasów, bo tu przypadków zażywania niedozwolonych środków jest najwięcej. Nie tak dawno o stosowanie dopingu posądzony został Tyson Fury. Po walce z Wladimirem Kliczko wykryto w organizmie Anglika mocno podwyższony poziom występującego naturalnie sterydu anabolicznego, Nandrolonu. Specyfik ten pomagał w szybkim tempie nabrać masy mięśniowej. Takie samo stężenie wykryto także u młodego z kuzynów Fury, Hughie'ego, co zdecydowanie zwiększało prawdopodobieństwo tych osądów. Tyson Fury miał przystąpić do rewanżowej walki z Ukraińcem, ale zaczął także zażywać kokainę czym przekreślił swoje szanse na zostanie legendą tego sportu.
Jeśli mowa o Kliczko, nie sposób nie wspomnieć o starszym z braci. Vitaly wspomagał się dopingiem już w 1995 roku podczas amatorskich Mistrzostw Świata w Niemczech. Po finałowej walce, w której przegrał wyraźnie z Rosjaninem Lezinem wykryto w jego organizmie zakazaną substancję. Ukrainiec przyznał się do zażywania tego środka, co skutkowało odebraniem srebrnego medalu Kliczce. Vitaly nie poleciał także na Igrzyska Olimpijskie do Atlanty, zakończył karierę amatorską i przeszedł na zawodowstwo.
Jednym ze świeższych przykładów dopingu w boksie jest Lucas Browne. Australijski "Big Daddy" nie przeszedł kontroli antydopingowych po walce z Ruslanem Chagaevem. VADA wykryła u Lucasa clenbuterol, który przyspiesza spalanie tłuszczu oraz rozbudowuje masę mięśniową. Browne'owi został odebrany tytuł wywalczony na ringu, jednak później oczyszczono z zarzutów. Początkowo walka z Uzbekiem miała zostać nieuznana, ale ostatecznie widnieje w rekordach obu zawodników.
Kolejnym dość pamiętnym przykładem jest Panamczyk, Guillermo Jones. Chyba każdy kibic boksu pamięta wielką wojnę Jonesa z Denisem Lebedevem. Panamczyk ostatecznie wykazał się niesamowitą odpornością i siłą i znokautował Rosjanina w 11 rundzie. Cóż z tego, skoro po walce wykryto u niego Furosemid. Jones został chwilowo zawieszony, ale kiedy w obaj Panowie przygotowywali się do rewanżu Guillermo znów nie przeszedł testów. Co najciekawsze, w rekordzie Lebedeva cały czas widnieje tamtejsza porażka, który powinna przecież nie zostać uznana.
Można jeszcze sięgnąć dalej pamięcią i wyciągnąć na piedestał Jamesa Toneya. Niegdyś świetny pięściarz dwukrotnie oskarżony został o zakazane środki w organizmie. Pierwszy raz w 2005 roku przy okazji pojedynku o tytuł mistrza Świata WBA w wadze cięzkiej. Toney pokonał wówczas Johna Ruiza na punkty, lecz wspomagał się boldenonem. Został za to zawieszony na dwa lata, jednak pół roku później mógł wrócić na ring. Sytuacja powtórzyła się w 2007 roku przy okazji pojedynku z Dannym Batchelderem. "Lights Out" wygrał niejednogłośnie na punkty, ale po walce wpadł tym razem na Stanazololu. Tym razem otrzymał rok bezwzględnego zawieszenia. Sytuacja nic nie nauczyła Toneya. Po powrocie zmierzył się on z Hasimem Rahmanem i znokautował rywala już w trzeciej rundzie. Walka nie została jednak uznana - po raz kolejny na dopingu wpadł 48-letni obecnie Amerykanin.
Luis Ortiz - dzisiejszy "King Kong" wagi ciężkiej również ma niechlubną przeszłość. Sytuacja miała miejsce w 2014 roku, kiedy to Kubańczyk otrzymał szansę na pas WBA Interim wagi ciężkiej. Ortiz potrzebował tylko jednej rundy na znokautowanie swojego przeciwnika, Lateefa Kayode. Niestety, u tymczasowego mistrza wykryto sterydy i unieważniono wynik walki.
Sprawa dopingu sięga również naszego rodzimego podwórka. Najgłośniejszy przypadek to Dawid Kostecki. "Cygan" w 2014 roku wrócił na ring po ponad dwuletniej przerwie spowodowanej odsiadką i zmierzył się z Andrzejem Sołdrą. Kostecki wyraźnie lekceważył przeciwnika, był przekonany o swojej wyższości. Sensacyjnie Sołdra wspiął się na wyżyny swoich możliwości i wygrał decyzją sędziów. Kilka miesięcy po gali w Krakowie otrzymaliśmy informację, że "Cygan" został przyłapany na dopingu. Rzeszowianin nie mógł pogodzić się z tą decyzją, został jednak zdyskwalifikowany. Jego kariera zakończyła się pomimo to, aktualnie Kostecki znów przebywa w areszcie i być może spędzi tam najbliższych - nawet - kilkanaście lat.
Podczas tej samej gali znak zapytania został postawiony jeszcze przy jednym pięściarzu. To Tomasz Adamek, u którego wykryto podwyższone stężenie buldenonu, jednak jeszcze mieszczące się w normie VADA. "Góral" podczas krakowskiej gali przegrał na punkty z Arturem Szpilką.
Sześć lat temu karierę zawodowca zakończył znakomity niegdyś pięściarz wagi lekkiej, Maciej Zegan. "Boom Boom" w ostatniej walce uległ anonimowemu wówczas, a kapitalnemu dziś Eduardowi Troyanovsky'emu. I on na koniec kariery został posądzony o zażywanie niedozwolonych środków i zawieszony na dwa lata. Dla 34-letniego wówczas Polaka oznaczało to koniec pięknej kariery. Zegan wrócił jeszcze walką z Dariuszem Snarskim, ale był to jednorazowy występ.
Mariusz Wach - kamienne szczęka. Tak mówili o nim kibice po walce Polaka z Wladimirem Kliczko. "Viking" przetrwał bombardowanie Ukraińca i cały czas stał na nogach. Kliczko ulokował na głowie Wacha niezliczoną ilość ciosów, ale Polak nie upadł na deski, czym zyskał szacunek kibiców oglądających tamtejsze starcie. Niestety, po walce okazało się, że Mariusz stosował Stanozolol i został zawieszony na osiem miesięcy. Ostatecznie Polak pauzował zdecydowanie dłużej. Kiedy wydawało się, że jego kariera znów może nabrać rozpędu, Polak spotkał się w Rosji z Alexandrem Povetkinem i tam został po raz drugi oskarżony o doping. Polak walkę z Rosjaninem przegrał w 12 rundzie. Co ciekawe, Wach oskarżany o zakazane wspomaganie był dwukrotnie, za każdym razem w przegranej bitwie...
Jak widać, doping w boksie to chleb powszedni. Najczęściej wpadają na testach Ci, którzy najgłośniej krzyczą, że boks to czysty sport. Są też głosy bardzo kontrowersyjne - Tyson Fury, Tony Thompson czy nasz Przemysław Saleta wypowiadali się publicznie, aby doping w boksie zalegalizować zgodnie z zasadą: "Niech biorą wszyscy, będzie sprawiedliwie".
Są jednak też tacy, którzy publicznie domagają się nawet kar więzienia dla "koksiarzy" - do takich należy Deontay Wilder. Amerykanin ma rację mówiąc, że pięściarz na dopingu wchodzi do ringu z dodatkowym asortymentem - może zabić. Za to należy się bezwzględna kara.
Testów antydopingowych nie przechodzili w ostatnim czasie także tacy zawodnicy jak: Erkan Teper, Sam Soliman, Felix Sturm, Erik Morales, Olanrewaju Durodola, Antonio Tarver, Tony Thompson, Lucian Bute, Lamont Peterson, Fres Oquendo, Andre Berto, Enzo Maccarinelli i Chris Arreola.
Co ciekawe, o stosowanie dopingu po walce stulecia oskarżony został także Floyd Mayweather. W organizmie Amerykanino wykryto kilka dawek mieszanki soli i witamin przyjęte dożylnie. Tego zabrania Światowa Agencja Antydopingowa. Do sprawy nagle włączyła się Amerykańska organizacja USADA, która stanęła w obronie niepokonanego Floyda. Sprawa szyta grubymi nićmi, są w boksie równi i trochę równiejsi. W tym przypadku odzwierciedlenie miało kryterium poruszone przeze mnie na początku artykułu - pieniądze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz