Atmosfera przed tym pojedynkiem podgrzewana jest już od listopada, bo to właśnie wtedy Ci dwaj dżentelmeni spotkali się w ringu po raz pierwszy. Przed pierwszą walką mówiono i pisano, że jest to pojedynek o miano najlepszego pięściarza Świata bez podziału na kategorie wagowe. Ostatecznie w ringu Amerykanin i Rosjanin dali świetne widowisko, a walka była bardzo bliska remisu. Finalnie zero spadło z rekordu Kovaleva, z czym "Krusher" nie może pogodzić się do dziś. Sędziowie tamtego pojedynku punktowali jednomyślnie, wszyscy ocenili tamtą walkę w stosunku 114-113 dla Andre Warda, pomimo desek z drugiej rundy.
O werdykcie mówi się do dzisiejszego dnia. Jedni sądzą, że jest sprawiedliwy, inni iż kontrowersyjny. Prawda jest taka, że to Rosjanin lepiej wszedł w pojedynek i wygrywał pewnie pierwsze rundy zgarniając także bonus za liczenie Amerykanina. W połowie starcia sytuacja jednak się odmieniła, punktować Kovaleva zaczął Ward i to on zdecydowanie lepiej finiszował. Jeszcze przed ogłoszeniem punktacji sędziów wiadome było tylko jedno - to musi się skończyć rewanżem. Arbitrzy opowiedzieli się za Wardem i to on pozostał niepokonany. Kovalev musiał oddać pasy. W nocy z soboty na niedzielę kibice będą świadkami walki rewanżowej. "Krusher" marzy, by z powrotem zgarnąć mistrzowskie tytuły, natomiast "S.O.G." nie zamierza ich oddać. Walka toczy się o tytuły WBC, WBA i IBF w wadze półciężkiej, ale także - a może i przede wszystkim - o niesamowity prestiż, a wręcz nieśmiertelność w tym sporcie...
Andre "S.O.G." Ward to już chyba legenda współczesnego boksu. To pięściarski geniusz, który ostatni raz przegrał walkę mając... 12 lat. Od tamtej pory zapowiedział, że więcej nie przegra i słowa dotrzymuje. Ma na koncie 31 kolejnych wygranych walk na zawodowych ringach, istną aleję gwiazd w rekordzie oraz mistrzowskie pasy w dwóch kategoriach wagowych. To gigant współczesnych czasów, jeden z najlepszych pięściarzy Świata rankingu P4P, a spora liczba ekspertów mówi, że absolutny numer jeden.
Mówiąc o "Synu Boga" warto zacząć od samego początku. Amerykanin jako amator stoczył 115 pojedynków, z czego wygrał... 110. Przegrał pięciokrotnie, ale trzeba dodać, że zaczął w wieku... 10 lat. Ostatnią porażkę poniósł w 1996 roku mając lat 12. Ostatnie sześć lat amatorskiej kariery to ponad 70 kolejnych wygranych walk. Ward to wielokrotny mistrz Stanów Zjednoczonych w poszczególnych kategoriach wiekowych i wagowych. W 2004 roku wystąpił na Olimpiadzie w Atenach i dosłownie przejechał się po rywalach zgarniając w cuglach złoty medal. Z każdym przeciwnikiem wygrywał minimum siedmioma punktami, co jest przepaścią. W tym samym roku doczekał się zawodowego debiutu...
Na zawodowstwie mistrz Olimpijski zaczął z wysokiego "C". Nie obchodziły go walki z rywalami o ujemnych bilansach. Od razu przeszedł do wyższego pułapu. Tylko debiut odbył się na dystansie czterech rund, a spośród 31 zawodowych rywali, tylko jeden miał w rekordzie więcej porażek niż zwycięstw, a Ward walczył z nim tylko i wyłącznie z powodu kontuzji wcześniej planowanego, innego rywala.
Po dwóch latach od debiutu Ward miał już na koncie 10 zwycięstw, w tym wygraną przed czasem z solidnym Andy'm Kolle i punktową z Derrickiem Findleyem i Darnellem Boone'm. Boone był tym, który po raz pierwszy rzucił Andre na deski. To ten sam zawodnik, który stoczył wyrównany, zakończony niejednogłośną decyzją pojedynek z Sergeyem Kovalevem i... jako jedyny znokautował Adonisa Stevensona. W kolejnych miesiącach Andre Ward sukcesywnie poprawiał swój rekord rozbijając w pył coraz to mocniejszych oponentów. W 2008 roku zdobył wakujący pas WBO NABO, który dwukrotnie obronił, m.in. wysoko punktując twardego Edisona Mirandę.
W 2009 roku Amerykanin wystąpił w piekielnie silnie obsadzonym turnieju Super Six w wadze super średniej. W turnieju wzięło udział sześciu pięściarzy, którzy musieli w fazie grupowej stoczyć po trzy pojedynki. Za wygrane otrzymywało się punkty i klasyfikowało pięściarzy w formie tabeli. Do półfinału awansowało czterech, a do finału dwóch. W turnieju oprócz Andre Warda wzięli udział także Jermain Taylor, Andre Dirrell, Arthur Abraham, Mikkel Kessler, Carl Froch i Andre Ward. W międzyczasie Jermaina Taylora zastąpił Allan Green, a Mikkela Kesslera Glen Johnson. "S.O.G." w pierwszej walce spotkał się z Kesslerem. Duńczyk nabawił się kontuzji oka, przez co sędziowie podliczyli karty punktowe po rozegraniu 11 rund, uznając wysoką wygraną Warda. Amerykanin zdobył tym samym mistrzowski pas WBA, który wcześniej dzierżył właśnie Kessler. W drugim występie w turnieju Andre miał zmierzyć się z Jermainem Taylorem, ale tego w turnieju zastąpił Allan Green. Ward wygrał z nim wszystkie rundy broniąc swojego pasa po raz pierwszy. Do etapu półfinałowego przeszli Ward, Froch, Abraham i Johnson. W pierwszym półfinale "Syn Boga" wysoko odprawił niemieckiego "Króla Arthura" i zameldował się w finale turnieju. Tam spotkał się z posiadaczem pasa WBC, Carlem Frochem z Wielkiej Brytanii. Finał odbył się pod koniec 2011 roku. Andre Ward wygrał w stosunku 118-110, 115-113 i 115-113, zwyciężył w całym turnieju kończąc go z dwoma tytułami mistrzowskimi. Ten turniej to była trampolina do sławy Amerykanina.
W kolejnym pojedynku Ward zmierzył się z mistrzem Świata wyższej kategorii, opromienionym wygraną walką nad Bernardem Hopkinsem, Chadem Dawsonem. Dawson dla Warda zszedł do niższego limitu, jednak dysponujący gorszymi warunkami fizycznymi "S.O.G." pokazał mu miejsce w szeregu trzykrotnie rzucając na deski i kończąc walkę przed czasem. W 2013 roku rozpracował natomiast twardego i niepokonanego wcześniej Edwina Rodrigueza. To była ostatnia walka Warda przed... nieplanowaną, półtoraroczną przerwą spowodowaną narastającym konfliktem zawodowym z promotorem, Danem Gossenem. Sprawę nieoczekiwanie rozwiązała śmierć Gossena. Andre mógł z czystą głową wrócić na ring w wyższym limicie.
Rozpoczął od pojedynku z Paulem Smithem zakończonym przed czasem. Później rozprawił się z jednym z najlepszych pięściarzy tego limitu, Sullivanem Barrerą rzucając go w trakcie walki na matę. W sierpniu 2016 roku spotkał się z Alexandrem Brandem, ale już wówczas było wiadomo, że na listopad planowana jest wielka walka z Sergeyem Kovalevem o trzy mistrzowski pasy. Ward wygrał minimalnie, lecz jednogłośnie i to on do długo wyczekiwanego rewanżowego starcia wyjdzie jako mistrz. Wciąż niepokonany mistrz.
Sergey Kovalev nie miał takich sukcesów amatorskich jak Andre Ward, nie wystąpił też na Igrzyskach Olimpijskich. Jest wielokrotnym medalistą mistrzostw Rosji i Europy juniorów i seniorów zarówno indywidualnie, jak i drużynowo. Rosjanin jest rok starszy od Amerykanina, jednak na zawodową karierę zdecydował się zdecydowanie później, bo aż w 2009 roku, mając 26 lat. Jako główny powód podaje złe traktowanie go w drużynie i konflikt z rosyjską federacją bokserską faworyzującą jego dawnych rywali, Artura Beterbieva i Matveya Korobova. "Krusher" przegrał z Korobovem w finale mistrzostw Rosji w 2004 roku, a Beterbievowi uległ trzy lata później w półfinale tego samego turnieju. Karierę amatorską skończył z bardzo dobrym rekordem 195 wygranych przy tylko 18 porażkach.
Rosjanin przeprowadził się do Stanów Zjednoczonych i to tam kontynuował bokserską przygodę. Zaczął ostrożniej niż Ward, od pięciu czterorundówek i zdecydowanie niższego poziomu rywali. Pierwsze cztery walki wygrał w pierwszej rundzie, a w pierwszych dziewięciu pojedynkach nie wyszedł poza rundę drugą. Problemy napotkał dopiero w październiku 2010 roku, kiedy to spotkał się ze wspomnianym Darnellem Boone'm. W grudniu tego samego roku po raz pierwszy wystąpił przed rosyjską publicznością wygrywając po sześciu rundach z Karenem Avetisyanem. W następnym roku stanął w ringu z niegroźnym Groverem Youngiem, który jednak sfaulował Kovaleva w drugiej rundzie na tyle, że walka nie mogła zostać kontynuowana. Sędziowie orzekli techniczny remis, mocno krzywdzący Rosjanina.
W następnej walce "Krusher" znów przyjechał do Rosji i spotkał się z rodakiem, Romanem Simakovem o tytuł WBC krajów azjatyckich. Ta walka okazała się brzemienna w skutkach. Kovalev wygrał z Simakovem w siódmej rundzie, a 27-letni Rosjanin jeszcze w hali stracił przytomność i szybko został odwieziony do szpitala. Tam postanowiono wprowadzić go w stan śpiączki farmakologicznej i przeprowadzić operacje mózgu. Po niej nie udało się wybudzić Romana, który trzy dni po walce zmarł w szpitalu. Sergey nie mógł pogodzić się z tą sytuacją, obwiniał siebie za śmierć kolegi, próbował kontaktować się z rodzicami Simakova, jednak bezskutecznie. Jego menedżer wykupił nawet bilety lotnicze do Jekaterymburga, jednak rodzice przylecieli do szpitala kiedy ich syn już nie żył. Kovalev rozpatrywał nawet opcję zakończenia kariery, ale ostatecznie wszedł ponownie do ringu, a gażę za rewanżowy pojedynek z Darnellem Boone'm w całości przekazał rodzinie Romana Simakova.
Kariera "Krushera" nabrała tempa w 2013 roku. Wówczas pokonał on kolejno Gabriella Campillo i Corneliusa White'a, po czym przystąpił do walki o światowy czempionat przyjeżdżając na teren rywala i przy jego kibicach, w Cardiff znokautował Nathana Cleverly'ego sięgając po pas federacji WBO. Później było podobnie - w pierwszej obronie szybko odprawił Ismaila Sillakha, w drugiej Cedrica Agnew, a w trzeciej Blake'a Caparello. Australijczyk świetnie wszedł w walkę rzucając Kovaleva w pierwszej rundzie na deski, ale Rosjanin szybko się otrząsnął i podrażniony skończył walkę już w drugiej rundzie.
Następna walka okazała się kluczowa. "Krusher" zmierzył się między linami z Bernardem Hopkinsem, pięściarzem-legendą, mistrzem Świata federacji WBA i IBF, mającym obchodzić za dwa miesiące swoje 50-te urodziny. Kovalev zepsuł jednak Amerykaninowi święto, w pierwszej rundzie fundując mu liczenie, a później wygrywając każdą kolejną rundę aż do końca walki. Wygrywając z Hopkinsem Kovalev zyskał miano niezniszczalnego. Później zniszczył Jeana Pascala, Nadjiba Mohammediego i jeszcze raz Kanadyjczyka. W połowie ubiegłego roku przyjął jeszcze w w tej samej hali, w której walczył z Simakovem Isaaca Chilembę i wypunktował go wyraźnie. W listopadzie spotkał się z Andre Wardem...
Andre Ward
Wiek: 33
Wzrost: 183cm
Zasięg: 180cm
Waga: ok. 79kg
Rekord: 31(15 KO) - 0
Rundy: 230
Debiut: 2004
Sukcesy:
WBO World light heavyweight (2016-...)
IBF World light heavyweight (2016-...)
WBA Super World light heavyweight (2016-...)
WBA Super World super middleweight (2009-2013)
WBO International light heavyweight (2016)
WBO NABO super middleweight (2008)
Sergey Kovalev
Wiek: 34
Wzrost: 183cm
Zasięg: 184cm
Waga: ok. 79kg
Rekord: 30(26 KO) - 1 - 1
Rundy: 126
Debiut: 2009
Sukcesy:
WBO World light heavyweight (2013-2016)
IBF World light heavyweight (2014-2016)
WBA Super World light heavyweight (2014-2016)
Znakomicie dobrani zostali sędziowie tej walki. Trzecią osobą w ringu będzie doświadczony arbiter, jeden z najlepszych obecnie sędziów ringowych, Tony Weeks. Jak to się więc stało, że... nigdy on nie sędziował walki ani Warda, ani Kovaleva? Weeks pracował przy olbrzymiej ilości walk mistrzowskich, jednak nigdy nie z Amerykaninem i Rosjaninem w rolach głównych. Będzie neutralny. Podobnie małą wiedzę będą mieli sędziowie na stołkach - do pracy przy tej walce zaproszeni zostali Glenn Feldman, Dave Moretti i Steve Weisfeld. Całkowicie neutralny powinien być Dave Moretti. Jemu nigdy nie było dane punktować walk ani Warda ani "Krushera". Glenn Feldman pracował dwukrotnie przy walkach "S.O.G." - w 2006 roku podczas walki z Andy'm Kolle i w 2010 z Allanem Greenem (120-108). Widział on także z bliska deski Sergeya Kovaleva w walce z Blake'm Caparello. Najwięcej doświadczenia może mieć Steve Weisfeld, ale tylko w przypadku walk Rosjanina. Punktował on starcia 34-latka z Darnellem Boone (rewanż), Gabrielem Campillo, Nadjibem Mohammedim i pierwszą walkę z Jeanem Pascalem (70-62). Nie punktował walk Andre Warda. Moim zdaniem bardzo dobrze wytypowany sędzia ringowy i trójka punktujących na kartach.
Nie ma co ukrywać, że rewanż Andre Warda z Sergeyem Kovalevem to najlepsza walka w pierwszej połowie 2017 roku. W drugiej połowie roku dojdzie najprawdopodobniej do starcia Gennady Golovkina z Saulem Alvarezem. Wyniki tych dwóch pojedynków odpowiedzą nam na pytanie o ścisłą czołówkę rankingu P4P bez podziału na limity wagowe. Numerem jeden może zostać któryś z dwójki walczącej w sobotnią noc, ale potrzebna byłaby przekonująca wygrana, a takiej ciężko się spodziewać. Obstawiam, iż znowu będzie to ciężka do punktowania, wyrównana konfrontacja. Konfrontacja podwyższonego ryzyka - obaj się już znają, a ich pierwszy pojedynek to wykład, z którego muszą czerpać. Kompletnie nie wiem, który z nich lepiej odrobi lekcje...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz