Ubiegły weekend był dość szalony dla Tomasza Babilońskiego. W piątek odbyła się w Międzyzdrojach pierwsza gala z cyklu Babilon MMA. To nowy projekt promotora bokserskiego, który postanowił był bardziej elastyczny i widząc, iż to mieszane sztuki walki w ostatnim czasie zyskują kibiców kosztem boksu, spróbował swoich organizatorskich sił również w tym sporcie. W piątek było ok, ale kibice boksu czekali na sobotę. W sobotę odbyła się cykliczna już gala Seaside Boxing Show w Amfiteatrze. Było to już dziewiąte wydarzenie bokserskie w tym mieście i widać, że kibice nad morzem dopisują. Gala zapowiadała się bardzo dobrze. Kluczem do sukcesu było ciekawe i przede wszystkim równe zestawienie w walce wieczoru podparte występami młodych wilków. Ale po kolei...
Przekaz telewizyjny otworzył ten, na którego liczy już cała pięściarska Polska. Paweł Wierzbicki posturą i stylem mocno przypomina Andrzeja Gołotę z młodzieńczych lat, co wystarcza, by upatrywać w nim przyszłą gwiazdę przynajmniej polskiej wagi ciężkiej. Paweł ma za sobą bardzo udaną karierę amatorską. Promotorzy mówią, że jest to diamencik, którego trzeba teraz tylko oszlifować. Szlifowanie ma się odbywać prężnie. Mimo, iż Wierzbicki w dniu imprezy obchodził swoje 23 urodziny, proces jego wprowadzania do zawodowego boksu będzie szybki. Paweł debiutował w maju, w sobotę stoczył swoją drugą walkę, a już we wrześniu po raz kolejny wyjdzie do ringu. Podobno już z lepszym rywalem. W sobotę Wierzbicki pokazał przede wszystkim dużą agresję i siłę. Mierzący aż 198cm wzrostu Polak świetnie naruszył Mishę Manukyana i niczym lew dopadł i "zagryzł" ofiarę. Dobrego ciężkiego charakteryzuje umiejętność dokończenia rywala, a Paweł pokazał, że umie to zrobić. Przeciwnik był oczywiście słaby, ale i Polak dopiero się uczy. Z tej mąki może być chleb. Wydaje mi się, że takich ciężkich właśnie nam potrzeba.
Również drugi zawodowy pojedynek stoczył w Międzyzdrojach Mateusz Tryc. To podobnie jak Wierzbicki uznany amator, który był o włos od możliwości pokazania się na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Tryc jest bardzo dobrze ułożony technicznie i widać po nim, że szybko potrafił przestawić się na boks zawodowy. W kwietniu, w debiucie mocno pokiereszował Tomasza Gargulę, a w sobotę podobnie rozbił Przemysława Gorgonia. Obie walki zakończyły się w trzeciej rundzie. Co można powiedzieć o Gorgoniu? Niesamowity twardziel. To nie ta technika i nie to przygotowanie bokserskie co Tryc, ale otrzymał mnóstwo silnych ciosów i nie miał zamiaru padać na deski. Mateusz od drugiej rundy wręcz deklasował Gorgonia ciosami z obu rąk. Wchodziło wszystko. Tryc będzie kontynuował karierę w wadze super średniej i jego atutem w tym limicie może być silny cios. Polak ma czym przyłożyć. Wydaje mi się, że potrzebuje teraz walk z doświadczonymi, zagranicznymi zawodnikami. Podobnie jak w przypadku Wierzbickiego, Tryc to pięściarz, w którego warto inwestować.
Trzecia walka gali to zestawienie, w którym nie łatwo było wskazać faworyta. Damian Wrzesiński wracał po zagranicznej porażce z Jeanem-Pierre Bauwensem, natomiast Tomasz Król był na fali wznoszącej po wygranej z Kamilem Młodzińskim. Bukmacherzy przewidywali wygraną Króla, ale "Wrzos" pokazał jednak różnicę klas. W pojedynku zakontraktowanym na osiem rund nie oddał rywalowi żadnej zaznaczając swoją przewagę od początku do końca. Król pokazał wolę walki, był wyraźnie słabszy, ale nie chciał przegrać przed czasem. Wytrzymał, ale przegrał na kartach wyraźnie. Co można powiedzieć o tej walce? Sędzia ringowy kibicował Tomkowi Królowi, bo za nagminne klinczowanie powinien był otrzymać ostrzeżenie przynajmniej dwa razy. Szczecinianin źle będzie wspominał Międzyzdroje, gdyż w swojej karierze nie wygrał trzech pojedynków i wszystkie odbyły się właśnie w Amfiteatrze. Wrzesiński nie jest wielkim talentem, ale w tym pojedynku pokazał różnice. W marcu bardzo dobrze pokazał się w Belgii, wcześniej pokonał m.in. Michała Leśniaka. To jeden z lepszych zawodników grupy Mariusza Grabowskiego, jednak nie będzie miał on większych szans w starciach z solidnymi rywalami lub za granicą.
Przyznam szczerze, że bardzo czekałem na walkę Pawła Stępnia. Jest to pięściarz, którego obserwuje, który wygląda na twardo stojącego na nogach zawodnika. Widać, że ma jasno określony cel i go konsekwentnie realizuje. Dayron Lester z Kuby - nie zawaham się tego powiedzieć - to moim zdaniem jeden z lepszych zawodników zagranicznych, który odwiedził w ostatnim czasie nasz kraj. Niepokonany, pewny siebie, z unikalnym stylem, trudny do trafienia. Widać było, że Paweł bardzo chciał z nim wygrać, co przełożyło się na widoczną bokserską tremę. W pierwszych rundach to nie Polak zyskał optyczną przewagę, a mieszkający w Finlandii Kubańczyk. Dodatkowego smaczku walce dodawał fakt, iż Lester nie podał Stępniowi ręki na ważeniu. Stępień pokazał w tej walce, że ma szeroki arsenał ciosów i rozwiązań. Nie szło na górę, spróbował na dół i upolował Dayrona Lestera. Umiejętność znalezienia rozwiązania w momencie, kiedy nie wszystko się udaje jest w boksie niezwykle ważne. Paweł to - pomimo małego doświadczenia - bardzo mądry zawodnik. To widać. Ma na swoim rozkładzie już kilku ciekawych zawodników i idzie mocno w górę. Być może już niedługo stanie do walki o pierwszy pasek...
...np. pas Mistrza Polski, który po walce wieczoru gali w Międzyzdrojach pozostaje bez właściciela. Marek Matyja i Dariusz Sęk to było moim zdaniem rewelacyjne zestawienie. W końcu widzieliśmy na polskiej gali walkę dwóch rodaków, w której obaj mieli dużo do zyskania, ale i wiele do stracenia. Wyraźna porażka jednego z nich mogłaby na dłuższy czas odsunąć go od walk na tym wysokim polskim poziomie. Walka rozpoczęła się dobrze dla Matyi. Był aktywniejszy, trafiał Sęka mocnymi ciosami, jednak już pod koniec pierwszej rundy Markowi pękł łuk brwiowy, który podświadomie mógł młodszemu z zawodników przeszkadzać. Mimo to to Marek przeważał w kolejnych rundach i do niego zdecydowanie należała pierwsza połowa walki. Kiedy wydawało się, że Darek Sęk nie będzie miał wiele do powiedzenia w tej walce, Matyja stracił animusz. Od 6-7 rundy przewagę zaczął zyskiwać Darek Sęk. Bardziej doświadczony zawodnik zachował na końcówkę więcej sił i był w stanie zaakcentować przewagę. Po walce obaj byli przekonani o swoim zwycięstwie. Pytanie było jedno: jak sędziowie punktowali środkowe rundy? Od której rundy przestali punktować Matyję i zaczęli Sęka? Ostatecznie jeden z arbitrów widział minimalną przewagę Marka, drugi w takim samym stosunku wytypował wygraną Darka, a trzeci nie umiał wskazać zwycięzcy w tej walce. Walka zakończyła się remisem i - co trzeba podkreślić - był to werdykt sprawiedliwy. Wygrana któregokolwiek z nich byłaby bardzo krzywdząca dla przegranego. W przypadku remisu z pewnością doczekamy się rewanżu. Wracając jednak do poprzedniego akapitu - uważam, że młody Paweł Stępień już teraz pokonałby zarówno Sęka, jak i Matyję. Na swoją kolej będzie musiał jednak troszkę dłuższą chwilę zaczekać.
Co rzuciło się w oczy po gali w Międzyzdrojach? Przede wszystkim Tomasz Babiloński daje szanse młodym pięściarzom. Swoje walki wygrali Wierzbicki, Tryc i Stępień. Pojedynki Króla z Wrzesińskim czy Sęka z Matyją to również zestawienia, które lubią kibice. Promotor zapowiada, że skończyło się prowadzenie pięściarza za rączkę jak przedszkolaka. Potrzebne są weryfikacje i takie weryfikacje następują. Należy przyklasnąć Tomaszowi Babilońskiemu i trzymać kciuki, aby szedł dalej tą drogą. Obchodząc politykę, to dobra zmiana...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz