Tak jak w legendarnym filmie Petera Jacksona ogromna małpa "King Kong" siała spustoszenie, tak analogiczne swój terror zaczyna wprowadzać w życie Luis "King Kong" Ortiz. Przez długi czas będący w cieniu innych pięściarzy Kubańczyk zaczął pokazywać swoje kapitalne umiejętności. Urodzony w 1979 roku pięściarz ma przede wszystkim wspaniałe warunki - przy wzroście "ledwie" 193cm ma aż 213cm zasięgu rąk. Takiej rozpiętości ramion nie mają sporo wyżsi od Ortiza Władimir Kliczko, Deontay Wilder czy Alexander Ustinov, a bardzo nieznacznie pod tym względem "King Konga" przewyższa tylko mierzący aż 206cm wzrostu Tyson Fury.
Ortiz bardzo późno rozpoczął karierę zawodowca - zadebiutował dopiero w 2010 roku mając już... 31 lat. Wcześniej z powodzeniem rywalizował na amatorskich ringach. Zdobył m.in złoty medal na Mistrzostwach Panamerykańskich w 2005 roku, był także wicemistrzem świata w drużynie na Mistrzostwach Świata rozgrywanych w Rosji. Był także wielokrotnym medalistą Mistrzostwa Kuby w latach 2002-2008. Karierę amatorską skończył z imponującym rekordem - stoczył aż 362 walki, z czego tylko 19 przegrał. Co ciekawe - ważący obecnie ponad 110kg "King Kong" na amatorskich ringach występował w kategorii, w której górny limit wynosił... 91kg.
Luis szybko chciał nadrobić czas stracony na długiej karierze amatorskiej i w ciągu dwóch pierwszych lat na zawodowstwie stoczył 15 pojedynków. Wszystkie walki rozstrzygnęły się na korzyść Kubańczyka, 12 razy znokautował swoich rywali, dwukrotnie rywale byli dyskwalifikowani za uderzenia poniżej pasa, a w jednym przypadku potrzebne było podliczenie kart punktowych. Do tej pory tylko raz w przypadku walk Luisa Ortiza liczone były karty - w trzeciej zawodowej konfrontacji "King Kong" spotkał się na Florydzie z Kendrickiem Relefordem i wypunktował go na dystansie ośmiu rund w stosunku 80-72, 79-73, 79-73. Releford w trakcie pojedynku padł na deski, jak... każdy rywal Ortiza.
Obecnie bilans mieszkającego i trenującego na co dzień w Miami na Florydzie Kubańczyka to 25-0. 22 walki zakończone przez KO (+ dwie DQ i jedna wspomniana przed UD).
Ortiz do 2014 roku wygrywał ze swoimi rywalami bardzo szybko i bardzo efektownie. Najczęściej spędzał w ringu jedną, góra dwie-trzy rundy. Tylko tyle zazwyczaj wystarczało mu na dokonanie spektakularnej demolki. Efektownie na deskach lądowali chociażby Luis Andres Pineda, Joseph Rabotte czy Lateef Kayode.
Po zwycięstwie nad tym ostatnim na biodrach "King Konga" miał zawisnąć pierwszy poważny pas. Miał, bo walkę uznano za nieodbytą po wykryciu w jego organizmie narkotyków i środków dopingujących.
Będącemu od jakiegoś czasu w czołówce rankingu WBA Ortizowi przeszedł koło nosa nie tylko pas tymczasowego Mistrza Świata WBA królewskiej kategorii, ale i walka z regularnym Mistrzem Świata, Ruslanem Chagaevem. Pas WBA Interim Kubańczyk zdobył rok później po "szybkiej robocie" z Matiasem Arielem Vidondo, jednak prawdziwy sprawdzian miał dopiero nadejść - na koniec 2015 roku Ortiz spotkał się pogromcą Artura Szpilki, Bryantem Jenningsem. Sam obiektywnie muszę powiedzieć, że stawiałem na "By-By" Jenningsa ze względu na wspaniałą defensywę i dość silny cios, jednakowoż mając na względzie możliwe braki kondycyjne niesprawdzonego wcześniej w dłuższej konfrontacji "King Konga". Jak się po raz kolejny okazało - nie każdą walkę da się wygrać obroną. Piekielna siła Luisa dała o sobie znać. Jego pięści rozbiły szczelny mur i Jennings z hukiem padł na deski, a chwile później został uratowany przez sędziego przed naprawdę ciężkim nokautem z rąk prawdziwej bestii. Tym występem Kubańczyk zameldował się w ścisłej czołówce królewskiego limitu i wysłał wiadomość do całej reszty zawodników się w niej znajdujących - "King Kong nadchodzi!!!"
Przed tygodniem kolejny twardy zawodnik nie ustał ciosów Ortiza. Tym razem to Tony Thompson, którego na deski rzucał tylko wieloletni dominator wszechwag, Wladimir Kliczko. Ortiz kilkukrotnie sprawił, iż Amerykanin padał na deski, aż w końcu - po kolejnym liczeniu - sędzia poddał bezradnego rywala. W czerwcu Ortiz ma się spotkać w ringu z mierzącym 202cm wzrostu Alexandrem Ustinovem i ma to być ostateczny eliminator do walki z obecnie panującym mistrzem, Tysonem Furym, którego czeka jeszcze rewanż z Ukraińcem, Wladimirem Kliczko.
"King Kong" nabrał sporej pewności siebie. Jest przekonany, że mógłby pokonać wszystkich mistrzów - Charlesa Martina, Deontaya Wildera i Fury'ego.
Ten 36-letni facet dysponuje okrutną siłą ciosu, będąc przy tym znakomitym technicznie. Do tego świetnie chodzi na nogach i myśli w ringu. Ma wszystko, by lada moment stać się numerem 1 i pozbawić wyżej wymienionych czempionów swoich pasów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz