wtorek, 22 marca 2016

Zawsze pod górkę - historia Steve'a Cunninghama...

Ma 39 lat.
Jest byłym mistrzem Świata wagi junior ciężkiej.
W ringu stoczył 36 wojen.
Przeboksował 270 trzyminutowych rund.
16 kwietnia stanie przed szansą na odzyskanie tytułu po ponad pięciu latach.
Jego rywalem będzie Krzysztof Głowacki...

Steve Cunningham - amerykański "USS", którego życie nigdy nie rozpieszczało. Walczy, żeby zapewnić byt swojej rodzinie. Niedawno przeżywał prawdziwy dramat. Jego córka urodziła się z poważną wadą serca. Z ust lekarzy padła nawet propozycja aborcji. Ostatecznie Bóg czuwał nad rodziną Cunningham. Znalazł się dawca i na małej Kennedy wykonano bardzo trudny zabieg przeszczepu serca. Córka Steve'a jest teraz jego najwierniejszym kibicem...


Kariera Steve'a to jeden wielki rollercoaster - ogromna sinusoida. Wzloty i upadki.
Zaczęło się zgodnie z planem - 19 kolejnych zwycięstw, m.in. nad byłym mistrzem Świata, Guillermo Jonesem doprowadziło "USS" do walki o wakujący tytuł IBF w wadze cruiser. Pierwsza wycieczka do Europy swój finał miała... w Polsce. Na warszawskim Torwarze Amerykanin spotkał się z Krzysztofem Włodarczykiem. "Diablo" zadał Cunninghamowi pierwszą zawodową porażkę, ale bardziej szokująca niż wygrana Polaka była punktacja tej walki. Paweł Kardyni punktował 115-113 na korzyść Włodarczyka. Jedną rundę więcej Polakowi dał Wallfried Rollert (116-112). Co widział amerykański sędzia, Charles Dwyer? 11 z 12 rund punktował on na korzyść Steve'a Cunninghama (109-119). 
Jedno było pewne - pojedynek rewanżowy znowu odbędzie się w Polsce. Tym razem areną zmagań był katowicki Spodek. Walka znowu była bardzo emocjonująca i znowu werdykt okazał się niejednogłośny. W rewanżu jednak swój tytuł zdobył "USS" wygrywając z Krzysztofem Włodarczykiem. Tej walki nie punktował żaden z polskich sędziów. Dwóch punktowych zapisało więcej rund Amerykaninowi (115-112, 116-112), zaś trzeci z sędziów widział remis 114-114.


Ledwie po pół roku od zdobycia pasa, Steve pojechał na bardzo niebezpieczny teren - do Niemiec, by bronić tytułu IBF przeciwko niepokonanemu Marco Huckowi. Bardzo ciekawa walka zakończyła się w ostatniej rundzie, kiedy to Amerykanin trafił Niemca wspaniałym prawym bezpośrednim, po czym doskoczył i zasypał serią ciosów podbródkowych zmuszając narożnik gospodarza do zastopowania walki ratując wyczerpanego Hucka rzuconym na matę ręcznikiem...

Steve to wielki twardziel, który nigdy nie unikał wyzwań, o czym świadczy fakt, iż w kolejnym pojedynku spotkał się w Prudential Center w Newark z Tomaszem Adamkiem. Była to czwarta z rzędu walka Amerykanina o pas, czwarta z rzędu z rywalem ze ścisłego topu i trzecia z czterech zakończona niejednogłośną decyzją. W tym przypadku dwóch sędziów po kapitalnej walce widziało nieznaczną wygraną Polaka (115-112, 116-110), a tylko jeden opowiedział się za obrońcą tytułu punktując 114-112. Pas IBF opuścił biodra Cunninghama i został w posiadaniu Tomasza Adamka. 


Już w pierwszej walce po porażce z Adamkiem, "USS" walczył w eliminatorze do straconego chwile wcześniej pasa IBF z Wayne'm Braithwaite'm i wyraźnie pokonał go na punkty. "Góral" w międzyczasie przeniósł się do wagi ciężkiej zostawiając swój tytuł bez właściciela. O wakujący po Adamku pas walczyć mieli Steve Cunningham i Troy Ross. Ross to wielki wojownik. To po jego lewym prostym Cunn po raz pierwszy w karierze zapoznał się z deskami. Ostatecznie rywal Steve'a nie został dopuszczony do piątej rundy z powodu kontuzji oka i upragniony tytuł znowu znalazł się w posiadaniu Amerykanina. 

Obrona z Enadem Liciną nie należała do wyjątkowo ciekawych konfrontacji, jednak pod koniec 2011 roku Steve spotkał się z bardzo mocno promowanym Yoanem Pablo Hernandezem na jego terenie w Niemczech. Kubański zawodnik walczący w niemieckiej grupie promotorskiej był jednym z tych zawodników, którzy za wszelką cenę musieli posiadać tytuł. Cunningham długo "wchodził" w pojedynek, ale od czwartej rundy zaczął trafiać Hernandeza na korpus mocno osłabiając rywala. Kiedy w szóstej rundzie był blisko nokautu na Kubańczyku, nieoczekiwanie po połowie pojedynku walka została przerwana ze względu na przypadkowe zderzenie głowami zawodników i punkty zostały podliczone. Dwóch sędziów (m.in. Paweł Kardyni) punktowało na korzyść Yoana, zaś trzeci z sędziów widział minimalne prowadzenie "USS" Cunninghama. Amerykanin został jawnie okradziony z mistrzowskiego tytułu. 
Rewanż wyjątkowo nie wyszedł Steve'owi. W czwartej rundzie został złapany przez Hernandeza i dwukrotnie posłany na deski. Cunn dobrze finiszował, ale to było za mało, żeby wyrwać zwycięstwo i odebrać pas. Przegrał przez jednogłośną decyzję ponosząc czwartą zawodową porażkę.
Steve już wtedy wiedział, że swojej szansy sportowej i - przede wszystkim - finansowej będzie szukał w królewskiej dywizji. 


Przenosiny do wagi ciężkiej były z pewnością dobrą decyzją. Amerykanin dysponuje znakomitymi warunkami fizycznymi - jego zasięg rąk to aż 208cm!!! Wielu urodzonych ciężkich może mu pozazdrościć, m.in. wieloletni dominator wagi ciężkiej, Władimir Kliczko.
"USS" postawił na defensywny styl walki. Długie ręce miały punktować rywali, a on sam miał nie dawać się zranić. 

10 rund z Jasonem Gavernem przeszło bez echa. Natomiast w drugiej konfrontacji miał zawalczyć już w eliminatorze IBF... z Tomaszem Adamkiem. "Góral" miał już za sobą aż 10 pojedynków w wadze ciężkiej, jednak w walce wspomniany wcześniej styl Cunninghama świetnie zdał egzamin. Tomasz momentami był bezradny, a Steve konsekwentnie wciągał Polaka w swoją grę i zdaniem wielu wypunktował go. Sędziwie jednak zadecydowali inaczej. Historia się powtórzyła i dwóch punktowych widziało wygraną Adamka (116-112, 115-113), a tylko jeden dał wygraną czarnoskóremu "USS" 115-113. 

Steve Cunningham miał już za sobą niezliczoną ilość "przekrętów" na swoją niekorzyść, jednak dalej wierzył w siebie i swoje możliwości. Wbrew realizmowi zdecydował się przyjąć walkę z "Olbrzymem z Wilmslow", Tysonem Furym. I co? I w drugiej rundzie świat został zaszokowany, gdy usłyszał wielki huk padającego na deski ważącego w okolicach 110 kilogramów Furego. Walka trwała jednak siedem rund i zwycięzcą okazał się niepokonany wcześniej Fury, jednak Anglik znokautował Cunninghama nieczystym ciosem, a do czasu przerwania walki na kartach sędziowskich górą był skazywany na porażkę "USS"...



Manuel Quezada nie postawił wysoko poprzeczki i przegrał ze Steve'm każdą rundę. Przyszedł czas na walkę z kolejnym niepokonanym, twardym i dysponującym piekielną siłą Amirem Mansourem. W piątej rundzie jeden z ciosów doszedł w końcu do szczęki Cunna i blisko było końca walki. Amerykanin przyznał później, że podnosząc się z desek przypomniał sobie o życiowej walce, jaką wygrała jego córeczka. "USS" nie tyle wstał, co rzucił się do walki i w ostatniej rundzie sam posłał Mansoura na deski. Walkę znowu punktowali sędziowie i u każdego z nich górą był Cunningham.
Kiedy Cunn zabrał już zero z rekordu Mansoura, to samo uczynił w przypadku mniej znanego Natu Visinii i celował w trzecią z rzędu wygraną z niepokonanym rywalem. Pojedynek z Wiaczesławem Glazkovem był jednocześnie eliminatorem do walki o pas IBF. Cunningham i Glazkov pokazali bardzo wyrównaną walkę, ciekawy boks i po 12 rundach zdania były bardzo podzielone. Większość ekspertów punktowało dla Amerykanina, jednak trzech sędziów opowiedziało się za Ukraińcem. 

W sierpniu 2015 roku Steve stoczył swoją ostatnią dotychczas walkę. Spotkał się z mającym mistrzowski aspiracje, 46-letnim Antonio Tarverem. I tę walkę również wygrał w ringu, aczkolwiek sędziowie nie byli jednomyślni. Tylko jeden widział wygraną "USS", jeden zwycięstwo Tarvera, a ostatni z rozjemców wytypował remis. Panowie ze sobą zremisowali, jednak z pewnością bardziej pokrzywdzony mógł czuć się Steve Cunningham...


Wielu pięściarzy będąc krzywdzonym tak często, już dawno daliby sobie spokój z boksem. To bardziej biznes niż boks. Za Cunninghamem nigdy nie stał potężny promotor i o swoje Amerykanin zawsze musiał walczyć sam. Co wygrał to jego!!!
Amerykanin dał sobie spokój z wagą ciężką, wrócił do swojego naturalnego przedziału wagowego i... zaatakuje Krzysztofa Głowackiego w walce o pas WBO wagi cruiser. 
To będzie dla niego piąta konfrontacja z Polakiem. Kibice "Główki" liczą, że czwarta przegrana...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz