Artur Szpilka po swojej ostatniej walce na gali w Sosnowcu zapowiedział, że szybka wygrana nad Włochem Fabio Tuiachem była jego ostatnim występem w królewskiej kategorii. Teraz chciałby skupić się na zbiciu wagi do kategorii cruiser i tam poszukać swojej szansy na tytuł mistrza Świata. Wszelkie portale podchwyciły temat i wypowiedziały się już w tej kwestii. Ja chciałbym podejść do tematu z nieco innej strony...
Nie ma co ukrywać, że Szpilka to nie był prawdziwy ciężki. W tym limicie brakowało mu i warunków fizycznych i siły ciosu. Oczywiście nie był przysłowiowym "ogórkiem", swoje udało mu się wygrać i w niektórych pojedynkach potrafił pokazać się z niezłej strony. Jego kariera zdecydowanie jednak nie miała wyglądać tak, jak wyglądała. "Szpila" zaczynał właśnie w dywizji junior ciężkiej, jednak przymusowy pobyt w więzieniu sprawił, iż zawodnik wówczas trenera Fiodora Łapina przybrał aż... 34 kilogramy. Naturalnym więc było, iż karierę zawodową będzie kontynuował w wadze ciężkiej. Do pierwszej walki z Ramizem Hadziaganoviciem wyszedł ważąc ponad 110 kilogramów.
W całej swojej karierze w wadze ciężkiej najmniej (101kg) ważył podczas walki z Bryantem Jenningsem. Tylko kilogram więcej wniósł na wagę przed ostatnią walką z Fabio Tuiachem. Przypomnę, że limit kategorii cruiser to 90,7kg, a Artur nie ukrywał faktu, że miał skłonności do przybierania między walkami nawet kilkunastu kilogramów. W tym momencie nie dość, że nie może pozwolić sobie na rozprężenie, to dodatkowo musi dalej zbijać. Czeka go wręcz katorżnicza praca połączona z masą wyrzeczeń. Ale - jak mówi sam zainteresowany - wszystko się zmienia, kiedy jest jasno nakreślony cel. A celem "Szpili" jest pas mistrza Świata w nowym limicie.
Czy takim mistrzem będzie? Tego nikt nie może być pewny. Oprócz samego Artura, który zapowiada, że wystarczy mu stoczyć dwa pojedynki, żeby dostać walkę o tytuł. Sytuacja z pasami w cruiser jest w obecnej chwili bardzo ciekawa i otwarta. Niby czeka nas finał turnieju WBSS, w stawce którego znajduje się połowa pasów, ale szansę na tytuły nieoczekiwanie ma dwóch innych Polaków - Krzysztof Głowacki (WBO) i Krzysztof Włodarczyk (WBC). Nie jest tajemnicą, że wymarzonym pojedynkiem byłoby dla Szpilki starcie z "Diablo", a jeszcze gdyby w stawce był zielony pas, sytuacja zrobiłaby się niemal idealna. Innym celem dla "Szpili" jest Mairis Briedis. Czy odchudzony Szpilka miałby szanse w starciu z Łotyszem? Osobiście nie wydaje mi się, żeby dwie walki (zwłaszcza, iż pierwszy pojedynek na pewno nie będzie z nikim poważnym) wystarczyły Polakowi do ukształtowania swojej pozycji w nowym limicie.
Nie ma co ukrywać, że kierunek, który obrał Artur Szpilka nie jest zbyt popularny. Zazwyczaj to z wagi cruiser zawodnicy wędrują do ciężkiej podążając za większą sławą i zdecydowanie większymi pieniędzmi. Tak niegdyś zrobili chociażby Tomasz Adamek czy David Haye, a niedawno przecież zunifikowany mistrz wagi cruiser Oleksandr Usyk. Kto wędrował w drugą stronę? Tych przypadków w historii było zdecydowanie mniej. Po epizodach w kategorii ciężkiej do cruiser zeszli chociażby Brytyjczyk Johnny Nelson czy Francuz Jean-Marc Mormeck. Podobna historia dotyczy doskonale znanego w Polsce Steve'a Cunninghama czy Juana Carlosa Gomeza. Bardziej współcześnie na podobny ruch zdecydowali się Mike Perez i Tony Bellew. Warto dodać, że wszyscy wymienieni pięściarze w królewskiej kategorii zawalczyli dosłownie kilka razy. Szpilka w królewskim limicie wychodził do ringu aż 22 razy. Historia jednak nie przemawia za sukcesem. Mormeck, Cunningham, Gomez czy Bellew wracali do wagi cruiser, przegrywali i kończyli kariery.
Wygląda więc na to, że silne ciosy otrzymywane w wadze ciężkiej nie są bez znaczenia. Szpilka wyobraża sobie, że przechodząc do kategorii cruiser będzie silniejszy od innych. Być może, ale będzie też zdecydowanie bardziej naruszony. W swojej karierze kilkukrotnie lądował na deskach po silnych ciosach, a Deontay Wilder czy Dereck Chisora zasiali w głowie Artura prawdziwe spustoszenie. Polak na pewno nie bierze sobie tego do siebie, ale w mojej ocenie taki Mairis Briedis, Yunier Dorticos czy Ilunga Makabu czyli silnie bijący cruiserzy również będą w stanie go zastopować. Oczywiście sprawa jest otwarta, a karta czysta, zdarzyć może się wszystko. Artur ma cel i będzie do niego dążył. Ważne, żeby nie odezwały się dawne demony, a jak wiemy w przypadku Artura Szpilki granica między pewnością siebie, a arogancją jest bardzo niewielka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz