wtorek, 26 stycznia 2016

Posypała się kariera "Diabła".

16 długich miesięcy - tyle już trwa przerwa Krzysztofa Włodarczyka w aktywnym boksowaniu. Popularny "Diablo" nieco na własne życzenie ciągle odpoczywa, zamiast maksymalnie wykorzystywać czas, którego nie ma już zbyt wiele. Włodarczyk to już 35-letni pięściarz i choć jeszcze niedawno był cenionym i unikanym mistrzem świata kategorii juniorciężkiej, teraz zgadza się tylko słowo "unikany". 


Przed kilkoma dniami pojawiła się informacja, że Krzysiek ma w końcu pojawić się w ringu na nieco podrzędnej gali w Sosnowcu. Promotorom chodzi głównie o to, żeby pięściarz mógł zrzucić rdzę i oswoić się z ringiem. Pojawiły się już nawet nazwiska potencjalnych przeciwników - Kai Kurzawa i Łukasz Rusiewicz, ale nie zostały one potwierdzone. Dzisiaj jednak dowiadujemy się, że walka z udziałem Włodarczyka wcale nie jest pewna i nie chodzi tym razem o kontuzję czy chorobę, a o fakt, że "za przysłowiowe 5zł nie będzie wychodził do ringu"...

Sorry! Pierwsza sprawa jest taka, że "Diabeł" już nie jest mistrzem świata. Druga sprawa - pas stracił po delikatnie mówiąc bardzo przeciętnym występie. Odwoływał rewanż z Grigorijem Drozdem, później nie doszła do skutku walka z Beibutem Shumenovem. W międzyczasie Krzysiek miał masę problemów osobistych, których nazbierał sobie w większości na własne życzenie. No i kwestia najważniejsza - nie boksował od 16 miesięcy. A teraz będzie czekał na zarobki na mistrzowskim poziomie? Coś tu jest chyba nie tak...

Od pewnego czasu mit "Diablo" Włodarczyka stopniowo przygasa. Rosjanin Drozd skutecznie pokazał, że Krzysiek to tylko siła w rękawicy i bardzo łatwo jest go ograć. Diablo boksuje może efektownie, ale na pewno nie efektywnie. Zdecydowanie ma problem z wygrywaniem rund, co pokazał Rakhim Chakhiev, a wcześniej chociażby Danny Green. Zazwyczaj ratował go ten własnie cios, którym odbierał rywalom chęć do walki. Do czasu!

Mi osobiście Krzysiek Włodarczyk kojarzy się już przede wszystkim z buńczucznymi zapowiedziami - "tego w rewanżu spokojnie pokonam", "tamten nie jest na moim poziomie", "wracam po swój pas", oraz z - użyje mocnego słowa - żebraniem o pieniądze. Już niejednokrotnie nie mógł dojść do porozumienia, jeśli chodzi o wysokość gaży za pojedynek. Profesjonaliści publicznie nie rozmawiają o pieniądzach, a tym bardziej nie piorą swoich brudów na wizji, jak robił to Krzysztof. Można było go zrozumieć, gdy na jego biodrach wisiał mistrzowski pas. Ale teraz? Teraz, po tak długiej absencji jest w bokserskim świecie średniakiem i w żadnym wypadku nie powinien wypowiadać się w taki sposób o swoich rzekomych zarobkach i wyimaginowanym ego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz