czwartek, 7 lipca 2016

Najwięksi przegrywali częściej...

Istnieją takie powiedzenia w świecie boksu jak: "każdy jest w stanie wygrać z każdym" czy "najwięksi też przegrywali". Ja bym jednak jeszcze bardziej podkreślił to ostatnie zdanie. Według mnie najwięksi pięściarze przegrywali częściej. 
Wiadomo - kiedyś były inne czasy, łatwiej było dostać się do walk z najlepszymi, walczyło się po 15 rund i z dużo większą częstotliwością. Taki Archie Moore rozpoczął swoją karierę w wieku 19 lat, a skończył 28 lat później. W tym czasie stoczył 220 pojedynków, z czego 186 rozstrzygnął na swoją korzyść. Bardzo często zdarzało się, że walczył co tydzień, 3-4 razy w miesiącu. 
W dzisiejszych czasach zdecydowanie bardziej dba się o zero po stronie porażek. Jest to spowodowane faktem, iż boks jest teraz bardziej biznesem. Przede wszystkim kasa musi się zgadzać. Promotorzy "hodują" swoich zawodników, doprowadzają ich do odpowiedniego pułapu i wypuszczają na szerokie wody, gdzie Ci jeden za drugim toną. 
Kiedyś każdy bił się z każdym. Pieniądze nie grały roli. Stąd wniosek - najwięksi przegrywali częściej...


Niedawno zmarły Muhammad Ali, legenda szermierki na pięści, przez większość ekspertów i kibiców uznawany za absolutny numer 1 w historii boksu. 
Na zawodowych ringach pokonany został pięciokrotnie. Wygrywali z nim Joe Frazier, Ken Norton, mający ledwie siedem zawodowych walk Leon Spinks, Larry Holmes i na końcu Trevor Berbick. Trzykrotnie sięgał on po tytuły w królewskiej kategorii, a pasy WBA i WBC dzierżył nieustannie w latach 1974-1978. 
Żaden z jego pogromców nie może się z nim równać. 


Ali to przykład z przeszłości, dlatego przejdźmy do lat 90-tych. 
Mike Tyson - najmłodszy mistrz Świata wagi ciężkiej w historii. Ledwie 20-letni Amerykanin zniszczył w drodze po tytuł wszystkich swoich rywali. Był maszyną do zabijania swoich czasów. Doznał jednak aż sześciu porażek. Pokonali go James Douglas, dwukrotnie Evander Holyfield, Lennox Lewis, Danny Williams i Kevin McBride. Mike przegrywał jednak nie z rywalami, a z samym sobą. Miał problemy natury psychicznej. Jego głowa nie wytrzymywała ciągłej presji. Nie zmienia to faktu, że był jednym z największych pięściarzy w historii tego sportu.


Evander Holyfield - pogromca Tysona, przegrywał aż dziesięciokrotnie. Był brązowym medalistą Olimpijskim z 1984 roku. Już w dwunastej zawodowej walce został mistrzem Świata wagi cruiser, a dwa lat później miał już w dorobku trzy pasy wagi ciężkiej. Przegrywał dwukrotnie z Riddickiem Bowe, Michaelem Moorerem, Lennoxem Lewisem, Johnem Ruizem, Chrisem Byrdem, Jamesem Toneyem, Larrym Donaldem, Sultanem Ibragimovem i Nikolayem Valuevem. Skończył karierę w wieku 49 lat. Jeden z najlepszych zawodników wagi ciężkiej w historii.


Schodząc nieco z królewskiej dywizji przyjrzyjmy się Meksykańskiej legendzie sportów walki, Julio Cesarowi Chavezowi. Zawodnik kategorii super lekkiej stoczył aż 115 pojedynków, jednak sześciokrotnie przyszło mu uznać wyższość przeciwnika. Chavez zaczął karierę od astronomicznej liczby 87 wygranych z rzędu. Dopiero wówczas na jego drodze stanął Pernell Whitaker, z którym zremisował. Pierwszej porażki doznał natomiast w swojej 91 walce, z Frankie Randallem. Wygrywali z nim również dwukrotnie Oscar De La Hoya, Willy Wise, Kostya Tszyu i na koniec kariery Grover Wiley. Chavez był mistrzem w trzech kategoriach wagowych, posiadał tytuły między 1984, a 1996 rokiem. 


Pogromca Chaveza, Oscar De La Hoya to także idealny przykład na moją tezę. Karierę skończył ze średnio imponującym rekordem 39-6. Przegrywał co siódmy pojedynek w karierze, a został jednym z najlepszych w historii. W swojej dwunastej zawodowej walce zdobył pas mistrza Świata wagi super piórkowej. Dwa pojedynki później miał już tytuł w wadze lekkiej. Przy 22 walce pokonując Chaveza zdobył tytuł w trzeciej kolejnej kategorii wagowej, a dwie walki później w czwartej. W 2001 roku, po dziewięciu latach kariery zdobył pas mistrzowski w piątym kolejnym limicie. W 2004 roku stanął do walki z Bernardem Hopkinsem o komplet czterech tytułów w wadze średniej. Nie wygrał. Oprócz Hopkinsa, De La Hoya przegrywał z najlepszymi - Felixem Trinidadem, dwukrotnie Shane'm Mosleyem, Floydem Mayweatherem i Mannym Pacquiao. 


W dzisiejszych czasach - jak już wspominałem - promotorzy są często uczuleni na zero w rekordach swoich zawodników. Warto wspomnieć, że w pierwszej piętnastce najlepszych aktywnych pięściarzy bez podziału na kategorie wagowe jest aż dziesięciu niepokonanych. Zero po stronie porażek traktowane jest jak relikwia. Nie ma ono jednak nic wspólnego z wartością pięściarza.
W dzisiejszych czasach walczą jeszcze zawodnicy, którzy należą do ścisłej czołówki, a przegrywali dość często. 

Wspomniany wcześniej Bernard Hopkins to ciągle boksująca legenda pięściarstwa. Urodzony w 1965 roku "Kat" jeszcze w 2014 roku, w wieku 49 lat dzierżył na swoich biodrach dwa mistrzowskie pasy w limicie wagi półciężkiej. Był w posiadaniu pasów w latach 1994-2005. Ostatnią walkę, w 2014 roku także stoczył o mistrzostwo Świata. Przegrał, ale nie powiedział jeszcze w boksie ostatniego zdania. W styczniu skończy 52 lata. Przegrywał siedmiokrotnie i od porażki zaczął bokserską karierę. Clinton Mitchell już w debiucie pokonał Hopkinsa. Przegrywał także z Royem Jonesem Juniorem, dwukrotnie z Jermaine'm Taylorem, Joe Calzaghe'm, Chadem Dawsonem i Sergeyem Kovalevem. 


Pogromca Hopkinsa, Roy Jones Jr to także legenda tego sportu. To były mistrz Świata, który zaczął karierę od wagi średniej, a w międzyczasie potrafił zdobyć pas nawet w kategorii ciężkiej. Jest także srebrnym medalistą Olimpijskim z Seulu. Mistrzowski pasy posiadał w latach 1993-2004. W jego kolekcji brakuje tytułu kategorii cruiser, który usilnie stara się zdobyć. Od kilku lat niestety rozmienia swoją karierę na drobne. Legendarny zawodnik, kapitalny technik, niezwykle szybki. Przegrywał dziewięć razy - z Montellem Griffinem, Glenem Johnsonem, dwukrotnie z Antonio Tarverem, Joe Calzaghe'm, Dannym Greenem, Bernardem Hopkinsem, Denisem Lebedevem i Enzo Maccarinellim. 


Z tych samych lat pochodzi Shane Mosley, czterokrotny mistrz Świata w trzech kategoriach wagowych. 44-latek nie może pogodzić się z ubiegającym czasem i ciężko mu rozstać się z rękawicami. Po 38 kolejnych zwycięstwach znalazł pogromcę w osobie Vernona Forresta przegrywając dwa razy. Również dwukrotnie poskromił go Ronald "Winky" Wright. Później przyszła pora na serię porażek z gigantami tych czasów - kolejno Miguel Cotto, FLoyd Mayweather, Manny Pacquiao i Saul Alvarez dokładali kolejne przegrane do rekordu "Sugara". Później swoje dołożył jeszcze Anthony Mundine, a w ostatnim występie David Avanesyan. Miejmy nadzieję, że Shane raz na zawsze da sobie spokój z boksem i zakończy karierę z dziesięcioma porażkami.


Manny Pacquiao to jedyny pięściarz, który mógł do niedawna konkurować z Floydem Mayweatherem o miano najlepszego pięściarza globu bez podziału na kategorie wagowe. W końcu doszło do ich wyczekiwanej walki, a reprezentant Filipin ją przegrał. Nie było to jego jedyna porażka. Manny przegrywał już siedmiokrotnie, co nie przeszkodziło mu figurować w rankingach przed niepokonanymi zawodnikami. Co go broni? Jest jedynym w historii boksu mistrzem w ośmiu kategoriach wagowych. Jego pogromcami zostali Rustico Torrecampo, Medgoen Singsurat, Erik Morales, Timothy Bradley, Juan Manuel Marquez i Floyd Mayweather. Po kwietniowej walce Pacquiao ogłosił zakończenie pięknej pięściarskiej kariery.


W dzisiejszej wadze ciężkiej brylują przede wszystkim wysocy, niepokonani herosi - Tyson Fury, Deontay Wilder, Anthony Joshua, Luis Ortiz. Co w tym towarzystwie robi Wladimir Kliczko? 40-letni Ukrainiec do niedawna był absolutnym czempionem tej wagi i jeśli pokona w rewanżu Tysona Fury'ego, z pewnością wróci na należne sobie miejsce. Do czasu niespodziewanej porażki z Anglikiem, Kliczko był uznawany za zawodnika nie do ruszenia ze swojej pozycji. Miał pas w latach 2000-2003, a od 2006 roku stopniowo powiększał swoją kolekcję. W ostatnich walkach wnosił do ringu tytułu WBA, WBO, IBF i IBO wagi ciężkiej. Wśród nowej fali ciężkich wyróżnia się... porażkami. Przegrywał cztery razy. W ostatniej walce z Furym, a wcześniej z Rossem Purritym, Corrie'm Sandersem i Lamonem Brewsterem. 


Tych dziesięciu zawodników to najlepsze przykłady na to, iż najwięksi zawodnicy tego sportu przegrywali. I to nie rzadko. Przegrywali przynajmniej kilkukrotnie. Zawsze jednak wracali i bili się nadal na najwyższym poziomie. Hodowanie rekordów to wymysł dzisiejszych czasów, kiedy boks stał się opłacalnym biznesem. 
Są jednak trzy pewne sprawy:
1. Każda porażka uczy, dzięki niej zbiera się niezbędne doświadczenie.
2. Walczysz Ty, a nie Twój rekord.
3. Zerem w rekordzie nie przestraszy się przeciwnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz