Tytuł nie kłamie. Zarówno Deontay Wilder, jak i - a może przede wszystkim - Luis Ortiz to giganci dzisiejszej wagi ciężkiej. Już w sobotę te dwie siły spotkają się w małym ringu, przemówią pięści, a w cień usunie się sędzia. Wszystko co zostało powiedziane, przestanie mieć znaczenie. Między linami zostanie tylko ich dwóch, ich praca nóg, ich głowy i ich taktyki. Obie są proste - urwać przeciwnikowi głowę. Czy jest szansa, że tak się właśnie stanie w Barclays Center?
Faworytem jest naturalnie mistrz Świata, czyli "Brązowy Bombardier" z Alabamy, jednak nie ma co ukrywać, że walka z Luisem Ortizem będzie zdecydowanie największym testem w dotychczasowej karierze Amerykanina. Będzie też walką numer 40, a każdy wie, że wszyscy dotychczasowi rywale Wildera skończyli znokautowani. Deontay karierę zawodową rozpoczął w 2008 roku mając 22 lata. Na zawodowe ringi wszedł jako brązowy medalista Olimpijski z Pekinu. Wówczas w walce o finał uległ doświadczonemu Clemente Russo.
Wilder od początku pozostawał bardzo aktywny tocząc na początku kariery nawet 6-7 walk rocznie. Szybko zyskał opinię silnego, gdyż nokautował każdego postawionego przed nim człowieka. Jego kariera większego rozpędu nabrała w 2012 roku, kiedy to stopował takich rywali jak Owen Beck, Kertson Manswell czy Kelvin Price. W następnym roku dołożył do tego doświadczonych Audleya Harrisona czy Sergeya Liakhovicha. Na początku 2014 roku jednym ciosem w pierwszej rundzie znokautował także Malika Scotta wysyłając światu sygnał, iż jest gotowy na pojedynek o mistrzowski tytuł.
Walka o pas przyszła rok później, a w jego posiadaniu był wówczas Bermane Stiverne z Haiti. Dla "B-WARE'a" walka z Deontayem była pierwszą obroną tytułu i jak się okazało, ostatnią. Amerykanin uciął spekulacje dotyczące jego wątpliwej kondycji i na dystansie 12 rund pewnie wypunktował mistrza. Od tego czasu "Bronze Bomber" toczył dwie walki każdego roku mierząc się z rywalami dobieranymi z tzw. dobrowolnej obrony pasa. Byli to kolejno: Eric Molina, Johann Duhaupas, Artur Szpilka, Chris Arreola i Gerald Washington. Najdłużej wytrzymał Francuz, ale najlepiej na tle pięściarza z Alabamy zaprezentował się niewątpliwie "Szpila" tocząc przez 9 rund bardzo wyrównany pojedynek.
Wilder ostatni raz w ringu pojawił się w listopadzie ubiegłego roku po raz drugi wygrywając z Bermane Stiverne'm, który zastąpił właśnie Luisa Ortiza odsuniętego od walki za rzekomą wpadkę dopingową. Stiverne tym razem nie wytrzymał nawet pierwszych trzech minut, a Wilder dopisał wówczas do swojego rekordu 38 wygraną przed czasem w 39 zawodowym pojedynku.
Teraz jego rywalem będzie niepokonany Luis Ortiz, czyli jeden z najbardziej unikanych pięściarzy wagi ciężkiej na świecie. Już sam pseudonim "King-Kong" budzi strach, a Kubańczyk istotnie go przypomina. Ma niesamowicie długie ręce, piekielnie silny cios i przy tym bardzo dobrą technikę wywodzącą się z kubańskiej szkoły boksu. Ortiz to przede wszystkim doskonały amator. Jego kariera to pasmo sukcesów amatorskich. Jego bilans walk to aż 343 wygrane przy ledwie 19 porażkach.
"King-Kong" to pięściarz urodzony w 1979 roku, a na zawodowe ringi zdecydował się dopiero w 2010 roku, mając aż 31 lat. Od początku słynął z silnego ciosu i świetnej pracy nóg. Swoich rywali z reguły nokautował. Długo jednak bił się z przeciętnymi rywalami, którzy przegrywali z nim walkę jeszcze w szatni. W 2014 roku zastopował Monte Barretta, a w tym samym roku szybko uporał się z Lateefem Kayode. Wtedy jednak zaczęły się jego problemy. Ortiz wpadł na testach na obecność niedozwolonych środków i wynik walki anulowano. Pas tymczasowego mistrza federacji WBA przeszedł koło nosa.
Tytuł ten trafił w ręce Kubańczyka rok później, kiedy to nie dał on najmniejszych szans Matiasowi Arielowi Vidondo. Pod koniec 2015 roku Ortiz zdał jednak najcięższy test w całej swojej karierze nokautując słynącego ze szczelnej obrony Bryanta Jenningsa. To właśnie wtedy świat zaczął mu się bacznie przyglądać widząc w nim przyszłego czempiona, a rywale zaczęli unikać przeczuwając ogromne zagrożenie.
Ortiz poszedł za ciosem, wygrywał kolejne walki, z Tony'm Thompsonem, Malikiem Scottem, Davidem Allenem i Danielem Martzem. Przeskok z tego ostatniego na Deontaya Wildera i jego pas WBC to jednak przepaść, stąd wielu zastanawia się, jak poradzi sobie Ortiz z rywalem tak mobilnym i tak wszechstronnym jak Wilder.
Panowie co do jednego są zgodni. W tej walce ktoś musi mocno runąć na deski. Obaj zapowiadają wygraną przed czasem, bo takie reprezentują style. Im za "nadgodziny" nikt nie płaci, dlatego zbyt długo nie pastwią się nad rywalami. Oni ich wysyłają do szpitala...
Deontay Wilder
Wiek: 33
Wzrost: 201cm
Zasięg: 211cm
Waga: ok. 101kg
Rekord: 39 (38 KO) - 0 - 0
Rundy: 113
Debiut: 2008
Sukcesy:
WBC World heavyweight (2015-...)
Luis Ortiz
Wiek: 39
Wzrost: 193cm
Zasięg: 213cm
Waga: ok. 110kg
Rekord: 28 (24 KO) - 0 - 0
Rundy: 123
Debiut: 2010
Sukcesy:
WBA Interim heavyweight (2015)
Co tu się rzuca w oczy? Przede wszystkim nieskazitelne rekordy. Obaj niepokonani. Wilder 39-0, Ortiz 28-0. Obaj o doskonałych jak na tę wagę gabarytach, ze świetnym zasięgiem ramion. I wreszcie obaj... niedoświadczeni. Tylko ledwie ponad 100 rund przeboksowanych między zawodowymi linami. To pokazuje, że Ci pięściarze wolą szybko kończyć swoje walki. U Wildera średnia wynosi niecałe trzy rundy, natomiast Ortiz spędza w ringu średnio nieco ponad cztery rundy na pojedynek. Amerykanin tylko raz - ze wspomnianym Bermane Stiverne'm - stoczył walkę na pełnym dystansie. "King-Kong" był łaskaw dla czterech oponentów...
Warto dodać, iż Ortiz to mańkut, a z zawodnikami walczącymi z odwrotnej pozycji często jest trudniej. Wilder zapowiada, że nie będzie to miało dla niego żadnego znaczenia. Zobaczymy, co stanie się, kiedy zabrzmi pierwszy gong.
Nie mamy niestety informacji kto dostania zadanie sędziowania tego elektryzującego pojedynku, ale możemy przyjrzeć się hali Barclays Center. Tu przewagę lokalizacyjną będzie miał mistrz. Deontay już po raz trzeci wystąpi przed publicznością na Brooklynie. Pierwszy raz zawitał tam przy okazji walki z Arturem Szpilką, którą wygrał przez nokaut w dziewiątej rundzie. Drugi raz w listopadzie, kiedy wyrzucał z ringu Stiverne'a. Dla Ortiza hala Barclays będzie nowością.
I teraz pytanie jest najważniejsze: Czy Deontay Wilder przekona do siebie hejterów po tej walce? Wielu zarzuca mu unikanie wyzwań, ale kto jest w tej chwili większym wyzwaniem niż Luis Ortiz? Wilder mógł sobie wybrać innego rywala, zważywszy nawet na fakt, iż "King-Kong" wpadł na dopingu. Wybrał jednak ponowne podejście do walki z kubańskim koszmarem, za co już teraz należy mu się szacunek. On chce wygrać tą walkę przekonująco i udowodnić, że jest prawdziwym ewenementem w wadze ciężkiej. Już teraz wybiega się w przyszłość do jego walki z Anthony'm Joshuą, który pod koniec miesiąca zmierzy się z czempionem WBO, Josephem Parkerem. Jeśli obaj wygrają marcowe pojedynki, ich starcie w drugiej połowie roku będzie gigantycznym wydarzeniem. Najpierw trzeba jednak przeskoczyć przeszkodę, jaką niewątpliwie jest Ortiz. Pewny siebie Ortiz, który zapowiada obnażenie mistrza i zdetronizowanie go. Komuś po tej walce spadnie zero z rekordu. Komu? Odpowiedź już za kilkadziesiąt godzin... Nie mrugajcie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz