niedziela, 28 lutego 2016

"Bez emocji" w Radomiu - podsumowanie gali...

Emocji - tego przede wszystkim zabrakło na sobotniej gali grupy Tymex Boxing Promotions...
Nie zmienia to jednak faktu, że w moim odczuciu Mariusz Grabowski zrobił coś z niczego - z pewnością nie jest to twór na podobieństwo grupy promotorskiej Dariusza Snarskiego. Już w tej chwili widowiska Pana Grabowskiego mogą konkurować z wydarzeniami dwóch - bądź co bądź - "większych" i bardziej rozpoznawalnych graczy na ciasnym promotorskim rynku - Andrzeja Wasilewskiego i Tomasza Babilońskiego. 



W walkach bez udziału telewizji zaprezentowali się kibicom kolejno brat sławniejszego, lecz młodszego Przemysława Runowskiego, Mariusz, młodziutki Patryk Boruta, najefektowniejszy z nich wszystkich Adam Balski i jedyny ciężki z wczorajszych pięściarzy - Marcin Siwy.
Zdecydowanie najbardziej proponuje przyjrzeć się Adamowi Balskiemu - widać, że chłopak ma swoje wysokie aspiracje. Mieszkający w Wielkiej Brytanii pięściarz chce iść drogą Artura Szpilki i nikt mi nie powie, że jest to zła droga. Na razie Balski idzie od nokautu do nokautu i w ringu prezentuje się bardziej niż przyzwoicie. Warto zwrócić uwagę na tego zawodnika, bo wydaje mi się, że w niedługim czasie może stać się on jednym z "koni pociągowych" tej stajni. Z drugiej strony po raz kolejny wyjątkowo przeciętnie zaprezentował się najbardziej znany z wyżej wymienionej czwórki, Marcin Siwy, który nie potrafił przełamać zawodnika mającego pięć razy więcej porażek niż zwycięstw. Jak na pięściarza przymierzanego niedawno do wyjazdowej walki z Solomonem Haumono, występ dość mizerny.



Przechodząc do głównej karty walk - na początku pokazali Nam się Mateusz Rzadkosz i Tomasz Gromadzki. Powiem szczerze - na moje amatorskie bokserskie oko - bardziej "perspektywiczny" Rzadkosz nie zrobił w tej walce absolutnie nic, aby zostać uznanym za zwycięzce tego pojedynku. Agresywniej - co oczywiście nie oznacza, że skuteczniej - atakował Gromadzki. Z pewnością pięściarzem bardziej ułożonym, z bogatszym warsztatem bokserskim jest młodszy Rzadkosz, ale werdykt jest absolutnie adekwatny do postawy obu rywali w ringu. Mam nadzieje, że dla Mateusza wczorajszy remis będzie odpowiednią mobilizacją do dalszej, ciężkiej pracy na treningach...

Druga walka była tą, na którą - nie ukrywam - czekałem najbardziej. Pojedynek Damiana Wrzesińskiego z Michałem Leśniakiem to było to na co czekałem. I nieco się rozczarowałem - głównie z powodu mojego wcześniejszego faworyta. Stawiałem na Leśniaka. Walkę - słusznie - wygrał jednak sporo niższy Wrzesiński, który pokazał większą wolę walki, chęć wygranej oraz celniejsze i silniejsze ciosy. Damian pokazał, że pomimo wpadki z Andeiem Staliarchukiem, warto na niego stawiać i będzie w przyszłości dawał ciekawe pojedynki z bardziej wymagającymi rywalami.

Trzecie walka w przekazie telewizyjnym, trzecia wygrana Oleksandy Sidorenko w zawodowej karierze i... trzecia bez nokautu. Nie ma się jednak co czepiać, kobiety nie muszą mieć kowadła w rękawicy. Sasha wypunktowała agresywnie walczącą rywalkę swobodnie, choć nie ustrzegła się błędów. Sidorenko zaskoczyła przede wszystkim brakiem kondycji. Walka zakontraktowana była tylko na sześć dwuminutowych rund, jednak trudy pojedynku zdecydowanie lepiej zniosła Monica Gentili. Ostatnia runda z pewnością powinna zostać zapisana na korzyść Włoszki, co nie zmienia faktu, że walkę jednogłośnie wygrała Oleksandra. W kuluarach mówi się już o potencjalnym pojedynku Sidorenko z Ewą Brodnicką i Ewą Piątkowską. Sytuacja w boksie kobiet na polskich ringach robi się coraz ciekawsza...



Przed walką wieczoru w ringu pojawił się jedyny Radomianin - Michał Żeromiński. Trzeba przyznać, że zaboksował poprawnie, lecz show skradł mu jego rywal - Marcin Cybulski oraz - po walce - Mateusz Masternak. Powiem szczerze, że odczucia miałem podobne do "Mastera" - Cybulski włożył w tę walkę całe swoje serce i po wyczerpujących dziesięciu rundach oddychał rękawami, których nie miał. Pomimo szybkiego tempa walki, dał z siebie absolutnie wszystko i za to należy mu się ogromny szacunek. Marcin walczył nie tylko o wygraną nad Żeromińskim, ale też o lepszą przyszłość - Mariusz Grabowski zapowiedział, że od tego pojedynku zależy to, czy podpisze z Cybulskim zawodowy kontrakt. Panie Mariuszu - apeluję do Pana - warto mieć w grupie człowieka od zadań specjalnych, prawdziwego walczaka i zawodnika, który pomimo przeciwności losu walczy sercem - wszystkie te warunki spełnia Marcin Cybulski, warto w niego zainwestować.
Michał Żeromiński oczywiścię wygrał tę walkę, pokazał kilka ciekawych ruchów, lecz kilka razy dawał się zaskoczyć rywalowi. Sędziowie wypunktowali wszystkie rundy dla faworyta gospodarzy, jednak przebieg walki nie odzwierciedla punktacji...

Wreszcie to, co kibice lubią najbardziej - walka wieczoru i największe emocje z nią związane... I na tym zdaniu powinienem skończyć swój tekst. Nie omieszkam napisać jednak kilku zdań. Nie mam pretensji do Rafała Jackiewicza, absolutnie. Zrobił swoje, wygrał, próbował toczyć walkę bokserską. W pewnym momencie stwierdził, że może lepiej spróbować zrobić z tego kabaret. Też nie wyszło. Kompletnie nic nie miało prawa wyjść tego wieczoru przy takim zawodniku jak Stilyan Kostov. Zawodnik z Bułgarii stoczył walkę, której nie dało się oglądać. Ciężko to opisać, bo coś takiego zdarza się niezwykle rzadko. Kostov przez pół godziny był schowany za podwójną gardą, praktycznie nie wyprowadzał ciosów, a uderzenia Jackiewicz zbierał na blok. Emocji nie stwierdzono. Co ciekawe, Kostov sam prosił Mariusza Grabowskiego o szansę na występ w Polsce - twierdził, że da dobry pojedynek. Dał jednak tragikomedię...


Powiem krótko - bardzo, bardzo gratuluję Mariuszowi Grabowskiemu - robi bardzo ciekawe wydarzenia bokserskie, nie ma się absolutnie czego wstydzić. Widać, że doskonale wie, jak te wydarzenia tworzyć i przy tym wydaje się być zwyczajnym, sympatycznym człowiekiem. Wczorajsza gala nie wyszła tylko pod jednym względem - być może najważniejszym - zabrakło emocji, czyli soli tego sportu. Wierze jednak, że każda następna gala bokserska pod szyldem Tymex Boxing Promotions będzie za każdym razem lepsza...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz