czwartek, 25 lutego 2016

Ciągnie "Dragona" do ringu...

Za około dwa tygodnie obchodził będzie 37-me urodziny, natomiast 11 dni później wejdzie ponownie do ringu. Albert Sosnowski - bo o nim mowa - to jeden z tych pięściarzy, którzy nie mogą pogodzić się z przemijającą młodością i biegnącym nieuchronnie czasem. Od pamiętnej walki z Witalijem Kliczką minie niedługo już 6 lat, podczas których "Dragon" stoczył ledwie osiem pojedynków. Bilans nie należy do najlepszych - trzy wygrane, cztery porażki i jeden remis...




Bracia Kliczko znani są ze swojej siły i z faktu/mitu, że każdy pięściarz po walce z nimi nie wraca na ring już taki sam. Z pewnością tak było w przypadku Alberta. Polak dał całkiem dobrą walkę Ukraińcowi, jednak później nie prezentował już dawnej formy. Wygrywał z journeymanami Paulem Butlinem i Maurice'm Harrisem oraz na gali w Legionowie z Włodzimierzem Letrem. Zanotował niechlubny remis z Hastingsem Rasanim, legitymującym się ówcześnie rekordem 22-61-4, przecinając rywalowi "passę" aż 18-tu porażek z rzędu. Warto w tym miejscu dodać, że pięściarz ten po walce z Sosnowskim przegrał jeszcze siedmiokrotnie i zakończył karierę...

Przejdźmy do porażek - "Dragon" 10 miesięcy po walce z Kliczko przegrał także z Alexandrem Dimitrenko przez ciężki nokaut w dwunastej rundzie. Takie ciosy na pewno nie pozostają obojętne na organizm coraz starszego boksera. Następnie w 2012 roku - być może niesłusznie - z Kevinem Johnsonem w turnieju Prizefighter, rok później w tym samym turnieju już w pierwszej walce z jedynie przyzwoitym Martinem Roganem i 10 miesięcy temu z Marcinem Rekowskim, również przez nokaut na gali w Lublinie. Szczególnie pamiętna jest porażka z Roganem, kiedy podczas walki Albert był paskudnie obijany, a czarę goryczy przelała sytuacja, kiedy po jednym z niecelnych ciosów wypadł poza liny ringu... Już wtedy wypadało zastanowić się nad końcem kariery.



Wiadomym jest, że każdy pięściarz chciałby zakończyć karierę wygraną walką. Nie ma nic fajnego w żegnaniu się z kibicami leżąc na deskach. Albert mówił niedawno, że ma w sobie jeszcze głód walki oraz pomysły na to, jak rozegrać ostatnie chwile bokserskiej kariery. Była ponoć szansa, że pojawi się nawet na gali Polsat Boxing Night, jednak nic z tym planów nie wyszło. "Dragon" zdążył nawet w jednym z wywiadów wspomnieć, że chciałby pozostać aktywny do 40-tego roku życia...
Zdążyłby w takim razie wystąpić jeszcze na niejednej gali pod szyldem Polsatu. Sosnowski nie ma nic przeciwko walkom polsko-polskim, wymienił nawet konkretne nazwiska pięściarzy, z którymi chciałby się zmierzyć - "Tomasz Adamek, Mariusz Wach, Andrzej Wawrzyk czy Krzysztof Zimnoch - czuje się na siłach, by wejść do ringu z którymś z nich..."

Ostatecznie boksujący od 1998 roku Albert Sosnowski dał się namówić na walkę w Żyrardowie i to tam zobaczymy go, być może po raz ostatni. "Dostałem ciekawą propozycję i postanowiłem z niej skorzystać. Chcę ponownie wejść do ringu, by zobaczyć na co mnie stać...". Anonsowany na przeciwnika "Dragona" jest reprezentant Węgier, Andras Csomor.

Co ciekawe, Albert wcale nie wyklucza, że po spodziewanym zwycięstwie nad najbliższym przeciwnikiem, nie wyjdzie ponownie między liny. "Jeżeli zobaczę jakiś zalążek do tego, aby jeszcze spróbować kolejnych wyzwań, na pewno podejmę rękawice..."



Pięściarzowi takiemu jak Albert Sosnowski, który stoczył w ringu 57 starć, przeboksował między linami prawie 300 rund i ponad połowę swoim przeciwników znokautował należy się ogromny szacunek. 
"Dragon" w ostatnim czasie aktywnie udziela się w nowej dla siebie roli - bokserskiego trenera, a cały czas - z powodzeniem - pracuje przecież jako komentator walk bokserskich. 
Panie Albercie, wszyscy życzymy wygranej, ładnego zakończenia bardzo owocnej pięściarskiej kariery i samych sukcesów na etapie kariery dziennikarskiej. Wieku i organizmu się nie oszuka - w studio prezentuje się Pan już wyraźnie korzystniej, niż na ringu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz