środa, 17 lutego 2016

Krzysztof Zimnoch - czas weryfikacji...

Już w najbliższą sobotę w Legionowie, w walce wieczoru zaprezentuje się Krzysztof Zimnoch. Białostoczanin sporo zaryzykował kontraktując na rywala Mike'a Mollo. Na pierwszy rzut oka jest to rywal z kategorii "niewiele można wygrać, a sporo można stracić"...

Mike Mollo to w ostatnich latach pięściarz na telefon. To fakt. Drugi fakt jest taki, że telefon dzwonił tylko z Polski. Najpierw po 3-letnim rozbracie z ringiem na walkę namówił go Artur Szpilka, natomiast teraz, po następnych kilku latach Amerykanin przyleci do Polski skrzyżować rękawice z Krzysztofem Zimnochem. Dziwny zbieg okoliczności? Chyba nie... To doskonale przemyślana strategia...


Mike Mollo szczyt swojej kariery ma już dawno za sobą. Ba! Miał ją dawno za sobą już w pojedynkach ze "Szpilą". Dlaczego więc weryfikacja? 
Nie ma się co oszukiwać, że którykolwiek z wcześniejszych rywali Krzyśka był w stanie mu zagrozić. Z ostatnich pięciu rywali największe na to szansę miał chyba... Damian Trzciński. Nic nie ujmując "Turbo" - chłopak nie kalkuluje - albo strzeli, albo zostanie ustrzelony.
Raczej nikt nie spodziewał się, że problemy sprawi Zimnochowi Oliver McCall. Z drugiej strony - również nikt nie liczył na nokaut ze strony Białostoczanina. Walka toczyła się i zakończyła tak, jak każdy przewidywał. Następny był Mateusz Malujda - chłopak bardzo ograniczony technicznie. Sukcesem było to, iż wytrzymał pełny dystans, co nie zmienia faktu, że dla Krzyśka był to punktowany sparing. Wiele nadziei wiązano z Arturem Binkowskim. Zła krew, oryginalne wypowiedzi, wybuchowy charakter, duża złość i niechęć w ringu. Krzysztof wypunktował rywala, jednak jak sam stwierdził, zaboksował źle i wystawiłby sobie "jedynkę" w skali szkolnej za ten występ. Później była kontuzja, rehabilitacja i... Gbenga Oluokun. Rehabilitacja Zimnocha była tak samo ciekawa, jak ten pojedynek...

Wróćmy do Mike'a Mollo. I on sam, i jego trenerzy, i Krzysiek Zimnoch i wszyscy interesujący się boksem doskonale wiedzą na co w Legionowie stać będzie Amerykanina. Na mniej niż w walce z Arturem Szpilką. W tamtych walkach scenariusz był podobny - pierwsze kilka rund agresji Mollo, deski Polaka, aż wreszcie wyczerpanie tlenu i nokaut.
Mollo w pierwszych 3-4 rundach może być niesamowicie groźny - posiada dużą siłę, agresywny styl i wcale nie zdziwię się, gdy rzuci na matę także Zimnocha. Koniec końców - albo wykończy Polaka, albo sam przegra w późniejszych rundach. 

Mike ma jednak jeden, bardzo duży atut. Ogromna wiara w sukces i jeszcze większe serce do walki.
36-latek trenuje tak, jakby miał spotkać się Godzillą. Nigdy nie odpuszcza. Przed walką z Arturem Szpilką po raz pierwszy w życiu zobaczyć na swoim brzuchu kaloryfer. On na pewno nie wyjdzie tylko po wypłatę, ale po walce ta wypłata z pewnością będzie mu się należała. 

Co ma dać Krzysztofowi Zimnochowi walka z Mike'm Mollo? Przede wszystkim ma podsycić atmosferę między nim, a Arturem Szpilką. Niegdyś walka Szpilka - Zimnoch elektryzowała całą bokserską Polskę. A teraz? Szpilka walczy w Stanach o mistrzostwo świata, a Zimnoch "sparuje" z rehabilitantem i Gbengą Oluokunem. Ta subtelna różnica pokazuje, że jeden z nich poszedł w świat, a drugi utknął i ciężko mu ruszyć do przodu. Efektowna walka z Mollo ma dodać Krzyśkowi pewności siebie i jeszcze mocniej uwierzyć w swój sukces. 
Treningi w Wielkiej Brytanii, pod okiem C.J. Husseina, z Dereckiem Chisorą jako sparingpartnerem muszą zaprocentować. Krzysztof przecież nie ukrywa, że jego celem są pojedynki o najwyższą stawkę...
Ja wierze, że mu się uda!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz