Szczęśliwy mąż, spełniony pięściarz i... aktor. Tony Bellew wbrew wszelkim sprzeciwom i prawom natury pisze swoją niezwykłą historię. Brytyjczyk, którego kariera wręcz nie miała prawa potoczyć się tak, jak się potoczyła. Jak sam stwierdził, mógłby w tej chwili zakończyć swoją zawodową przygodę z boksem, ale jego żona nie pozwoliłaby mu na to, a to właśnie ona jest jedyną osobą na świecie, której się boi...
O karierze amatorskiej pochodzącego z Liverpoolu pięściarza nie wiemy zbyt wiele. On sam kiedyś stwierdził, że od początku interesowało go tylko zawodowstwo, ale... nie miał predyspozycji. Fakt. Na zawodowych ringach zadebiutował dopiero w wieku 25 lat. Zaczął od kategorii półciężkiej, chociaż jako amator boksował w limicie do 91 kilogramów.
Pierwsze trzy pojedynki stoczył jeszcze w końcówce 2007 roku. Wszystkie wygrał przed czasem. Bellew jednak ani nie wyglądał, ani nie poruszał się jak zawodowy pięściarz.
W październiku 2008, w rok od debiutu wystąpił po raz pierwszy przed swoją publicznością w Liverpoolu. Był to dla niego wyjątkowy pojedynek, gdyż przy każdej możliwej okazji okazywał swoją niesamowitą więź z tym miastem i jego mieszkańcami. Jego rywalem był Łotysz Jevgenijs Andrejevs, który legitymował się słabiutkim bilansem. Wygrał tylko 3 pojedynki, przy 22 porażkach (obecnie rekord 10-80-3). Dla Anglika miał to być spacerek. Taka walka pod publiczność, na przywitanie. Przywitanie nie okazało się jednak zbyt miłe. Andrejevs przegrał - co prawda - walkę, ale w czwartej rundzie rzucił niepokonanego faworyta na deski. Już wtedy widać było skłonność Tony'ego do lądowania na macie ringu. Boksował szybko i agresywnie, jednak szwankowała odporność. Do tego źle pracował na nogach, słabo się ustawiał.
Po 12 wygranych kolejnych walkach przyszedł w końcu czas na pierwszy tytuł. Bellew na Echo Arena w Liverpoolu pokonał w pierwszej rundzie Atoli Moore'a i zdobył pas mistrza Wspólnoty Brytyjskiej w wadze półciężkiej. W kolejnej walce Anglik spotkał się z niezłym Bobem Ajisafe i po raz pierwszy był zmuszony przeboksować pełny dystans 12 rund. Ostatecznie wygrał na punkty , lecz znów pechowa okazała się czwarta runda. Bellew na deskach po raz kolejny. Trzy miesiące później zmierzył się w ringu z doświadczonym Ovillem McKenzie'm i... znów Bellew leżał na macie. McKenzie usadził niepokonanego "Bombera" w pierwszej i drugiej rundzie. Było blisko pierwszej porażki w karierze, ale i tym razem Anglik zdołał odwrócić losy walki i sam znokautował rywala w ósmym starciu. Po siedmiu miesiącach doszło do rewanżu, w którym Tony nie zostawił już wątpliwości wygrywając pewnie na punkty.
W październiku 2010 roku przyszła w końcu pora na prawdziwe wyzwanie. Znów przed swoją publicznością Bellew wystąpił w walce o mistrzowski pas federacji WBO należący do Walijczyka Nathana Cleverly'ego. Walka znów potrwała 12 rund, nie było nokdaunów. Bellew nie zdołał jednak uszczęśliwić swoich kibiców i przegrał pierwszą walkę w karierze. Jeden z sędziów próbował ratować sytuacje punktując remis 114-114, jednak dwóch pozostałych - zdecydowanie słusznie - wytypowało wygraną "Cleva" w stosunku 117-112 i 116-113.
W kolejnych występach Bellew wygał przed czasem z Dannym McIntoshem i Edisonem Mirandą i zdobył pas mistrza Wielkiej Brytanii. Prawdziwy pokaz woli walki pokazał jednak w pojedynku z bardzo solidnym Roberto Feliciano Bolontim. Bellew wygrał walkę na punkty do jednej bramki pomimo iż w pierwszej rundzie po zderzeniu głowami rozciął sobie prawy łuk brwiowy, z którego ciągle sączyła się krew. W 2013 roku przyszła pora na dwie walki z niezwykle twardym Isaakiem Chilembą. Pierwsze starcie było niezwykle wyrównane. Walka na styku, jednak według większości obserwatorów, nieznacznie na korzyść Afrykanina. Ostatecznie walka zakończyła się remisem - jeden z sędziów widział remis, a dwóch pozostałych wygraną obydwu przeciwników. Konieczny był więc rewanż, który odbył się dwa miesiące później. Tym razem lepszy był już Bellew, który nie bez kłopotów, ale wypunktował twardego Chilembę.
Wygrana nad "Golden Boyem" z Malawi otworzyła Anglikowi drogę do drugiej próby zdobycia mistrzowskiego pasa. Tym razem w grę wchodził tytuł WBC i wycieczka do Kanady. To była pierwsza (i jak do tej pory jedyna) walka "Bombera" poza Wielką Brytanią. W Quebecu czekał już słynący z nokautującego ciosu Adonis Stevenson. Bellew jechał na walkę bojowo nastawiony, ale "Superman" kompletnie ograniczył jego atuty runda po rundzie wybijając mu z głowy myśl o wyjechaniu z Kanady z pasem. Ostatecznie Tony przegrał pierwsze pięć rund, a w szóstej został zastopowany. Tym razem nie udało się podnieść z desek.
Nowy etap. Porażka ze Stevensonem ostatecznie przekonała Anglika do podjęcia próby boksowania w wyższym limicie. Przejście do wagi cruiser była - patrząc z perspektywy czasu - jedną z najlepszych decyzji w karierze Bellew. W nowej dywizji "Bomber" zadebiutował w 2014 roku i zaczął od dwóch wygranych przed czasem. W 12 rundzie zastopował Valery'ego Brudova, natomiast w piątej Julio Cesara Dos Santosa. Na koniec roku miał po raz drugi spotkać się z Nathanem Cleverly'm, który również - po porażce z Sergeyem Kovalevem - postanowił pójść z wagą w górę. Rewanż zapowiadał się pasjonująco, gdyż między pięściarzami była tzw. zła krew. Znów areną walki był Liverpool i znów Panowie przeboksowali 12 rund. Znów decyzja była niejednogłośna. Jedyną różnicą był fakt, iż tym razem lepszy - obiektywnie - był Tony Bellew, który udanie zrewanżował się Walijczykowi za porażkę z wagi półciężkiej.
W 2015 roku Bellew otrzymał szansę walki o tytuł Mistrza Europy. Pas EBU był wakujący, a jego rywalem został... Mateusz Masternak. Pięściarze zmierzyli się w O2 Arena w Londynie i po świetnym i wyrównanym pojedynku górą okazał się Anglik. "Master" nie był zadowolony z takiego obrotu spraw. Obiektywnie nie był gorszy od Tony'ego, jednak zadziałał efekt lokalizacji. Przy wyrównanej walce sędziowie wskazali na zawodnika gospodarzy. Bellew wygrał jednogłośnie w stosunku 115-113, 115-112 i 115-112. "Bomber" pół roku później miał okazję zamienić pas EBU na szansę walki o wakujący pas WBC. Kto wie, być może to Mateusz Masternak dostałby szansę takiej walki, gdyby nie sędziwie w Londynie...
W maju 2016 roku okazało się, że Tony Bellew to prawdziwy szczęściarz. Pas WBC - od czasu wygranej z Krzysztofem Włodarczykiem - dzierżył Grigory Drozd. Rosjanin zdołał go obronić raz, w pojedynku z Łukaszem Janikiem. Kolejnym rywalem "Krasawczika" miał być król nokautu z Afryki, Ilunga Makabu. Wtedy okazało się, że Drozd ma kontuzję, która odwleka jego powrót na ring. Federacja WBC nadała Rosjaninowi tytuł Mistrza w zawieszeniu, a o wakujący pas wyznaczyła Makabu i drugiego najwyżej sklasyfikowanego pięściarza. Tym po wygranej nad Masternakiem okazał się właśnie Bellew. Co więcej, promotorzy Anglika zdołali zorganizować walkę o pas na piłkarskim stadionie Evertonu, którego kibicem od dziecka jest Bellew. I tak 29 maja 2016 roku na Goodison Park w Liverpoolu Tony Bellew stanął przed trzecią szansą na mistrzowski tytuł. Walka z zawodnikiem z Konga nie rozpoczęła się po myśli Anglika. "Bomber" już w pierwszej rundzie otrzymał potężny cios, który zwalił go z nóg i wywrócił na plecy. Makabu był bardzo blisko wygranej przez nokaut w otwierającym starciu, jednak Bellew nie mógł tego zrobić swoim kibicom, w swoim wymarzonym miejscu. Przetrwał kryzys, a w trzeciej rundzie sam potężnymi ciosami ściął z nóg faworyzowanego rywala. Piekielny nokaut. Euforia na Goodison Park. To była z pewnością jedna z najpiękniejszych chwil w życiu "Bombera" z Liverpoolu. Do trzech razy sztuka i mistrzowski pas znalazł się na biodrach Anglika. Nie udało się dwukrotnie w dywizji półciężkiej, udało się w cruiser.
Tony miał w głowie swój plan. Już wtedy wiedział, że chce iść z wagą jeszcze wyżej i spotkać się w ringu z Davidem Haye'm w wadze ciężkiej. Do tego potrzebny był bodziec. Bodźcem okazał się przyjaciel Haye'a, BJ Flores, z którym Bellew zmierzył się w pierwszej obronie pasa WBC. Amerykanin nie okazał się żadną przeszkodą, a Anglik szybko zauważył, że może w każdej chwili zakończyć walkę. Nokaut przyszedł w trzecie rundzie, chociaż już w drugiej odsłonie Flores trzykrotnie leżał na macie. To było preludium do spotkania Bellew z Haye'm. Coś, co wydawało się być nierealne ziściło się w marcu 2017. Panowie weszli do ringu...
Anglicy umieli podgrzać atmosferę przed walką. Pałali do siebie wyraźną niechęcią, pobili sie nawet na konferencji prasowej. Ta walka to było jedno z największych wydarzeń w świecie boksu w pierwszej połowie 2017 roku. Mało kto wierzył w powodzenie młodszego z Anglików. Dopiero przecież przegrywał wyraźnie w wadze półciężkiej z Adonisem Stevensonem, więc co on może zrobić w pojedynku z ciężkim Davidem Haye'm - zastanawiali się niemal wszyscy. Bellew był jednak pewny siebie i uparcie dążył do celu. I znów odniósł sukces. Wygrał z "Hayemakerem" przed czasem w 11 rundzie wykorzystując odnowienie się kontuzji u Davida. Nie zważając na to, "Bomber" odniósł wielki sukces i jak sam potwierdza - jest już pięściarzem spełnionym. Haye'owi kontuzja odnowiła się w szóstej rundzie, a do tego momentu Bellew toczył wyrównaną walkę. W szóstej rundzie rzucił cięższego rywala na deski. Później była już autostrada do wielkiej wygranej, którą zakończył w 11 starciu niemal wyrzucając faworyta z ringu. Bez wątpienia to Bellew jest autorem największej sensacji w 2017 roku i - jak mawiają eksperci - największej sensacji w historii brytyjskiego boksu.
Tony po walce przyznał, że na zewnątrz starał się być opanowany i pewny siebie, lecz w środku bał się walki z cięższym i - bez wątpienia - dużo mocniej bijącym Davidem. Co ciekawe, przyznał iż przed walką spisał testament, gdyż brał pod uwagę, że rywal może go skrzywdzić. Ten fakt pokazuje, jak wielką odwagę w sobie ma ten chłopak z Liverpoolu i jak bardzo oddany jest temu, co robi.
Walka z Haye'm okazała się rzeczywistym odzwierciedleniem filmu "CREED", w którym Bellew zadebiutował na dużym ekranie wcielając się w rolę "Pretty" Ricky Conlana.
Pytany o dalsze plany 34-latek odpowiada, że spokojnie mógłby już skończyć przygodę z boksem. Jest pięściarzem spełnionym, a kiedy kończyć karierę, jak nie po odniesieniu największego sukcesu w tym sporcie? Później dodaje, że jedzie na długie wakacje i po powrocie wypowie się precyzyjniej w temacie dalszych startów. Ponoć stoczy jeszcze maksymalnie trzy walki. Teraz chciałby dostać szanse walki o pas w wadze ciężkiej. Być może czeka na rozstrzygnięcie pojedynku Josepha Parkera z Hughie Fury'm i - w przypadku wygranej pretendenta - zdecyduje się na kolejną wielką walkę w Wielkiej Brytanii. Pozostałe dwie walki to - jak zapowiedział - unifikacje w wadze cruiser. W tej chwili mistrzami w tej dywizji są Murat Gassiev (IBF), Denis Lebedev (WBA), Oleksandr Usyk (WBO) i... Mairis Briedis (WBC, zwakowany przez Bellew). Dwie walki na zebranie wszystkich pasów z pewnością mu nie wystarczą. Być może więc po próbie zdobycia tytułu w królewskiej kategorii "Bomber" zakończy karierę i już nie wróci do wagi junior ciężkiej? Wszystko zależy od żony Tony'ego - ponoć to ona rozdaje karty...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz