poniedziałek, 27 lutego 2017

"Przełamanie" w Szczecinie - podsumowanie gali...

Od ostatniej gali boksu organizowanej w Polsce minęły ponad dwa miesiące. Pierwsza polska gala w tym roku jest już jednak za nami. Wygląda na to, że w tym roku będzie takich gal dużo, co bezpośrednio przełoży się na emocję polskich kibiców.


W ubiegły weekend oczy kibiców pięściarstwa w Polsce skierowane były na Szczecin z kilku powodów. Pierwszy i najbardziej oczywisty - gala boksu właśnie w tym mieście.
Drugi - dwa pojedynki korespondencyjne. Trzeci - spore emocje w walce wieczoru. 
Ale od początku...

Zaczęło się spokojnie. Galę otworzyli zawodnicy w kategorii super lekkiej. Rodowity Szczecinianin, Tomasz Król podejmował oficjalnie niepokonanego Kamila Młodzińskiego. Walka wyglądała tak, jak można było się spodziewać. Dużo ciosów, dużo wymian, ale także - a może i przede wszystkim - dużo chaosu. Dużo było przepychanek w klinczu, w którym chyba lepiej czuł się niesiony przez własną publiczność Król. Młodziński zerwał się pod koniec walki do odrabiania strat, być może sędziowie nawet mogli punktować dla niego dwa ostatnie starcia, ale losów walki nie odwrócił. Moja punktacja: 58-56 dla Króla. Podobną przewagę punktowali sędziowie Tuszyński i Molenda. Inną walkę widział tym razem Robert Gortat, który przyznał aktywniejszemu Królowi tylko dwie rundy. 
Kamil Młodziński przegrał trzecią walkę z rzędu. W rekordzie będzie to dla niego jednak pierwsza porażka. Każdy, kto jednak umie czytać boks doskonale wie, że dwie poprzednie walki, z Krzysztofem Szotem w Międzyzdrojach (oficjalnie remis) i Ivanem Njegacem w Sosnowcu (oficjalnie wygrana) również 26-latek z Rybnika przegrał. Tomasz Król odniósł najcenniejsze zwycięstwo w dotychczasowych startach, jednak większej kariery nie ma co mu wróżyć.



Błyskawiczne przedstawienie jednego aktora zaprezentował zgromadzonym kibicom Paweł Stępień. Toczący dopiero szóstą zawodową walkę pięściarz kategorii półciężkiej zmierzył się z niezłym niegdyś Artemem Redko. Zawodnik z Ukrainy z 29 pojedynków przegrał 5, z czego 2 przed czasem. Dotychczas zastopować Ukraińca zdołali tylko Maxim Vlasov (w szóstej rundzie) i Eduard Gutknecht (w trzeciej rundzie). Oczywiście można było mówić, że Redko wygrał tylko jedną z ostatnich sześciu walk, ale to pięściarz doświadczony i odpowiedni na szósty pojedynek dla Polaka. Stępień nie zamierzał jednak okazywać zbytniego szacunku rywalowi i już po chwili rzucił go na deski. Ukrainiec schował się za podwójną gardą, jednak silny Polak stłamsił go obszernymi ciosami i kompletnie zdominował, zmuszając ostatecznie sędziego do zakończenia nierównej walki. Boks Stępnia robi wrażenie, a on sam dokłada kolejne cenne nazwisko do swojego rekordu. Warto przyglądać się karierze tego chłopaka.


Po przerwie spowodowanej zbyt szybkim zakończeniem poprzedniej walki do ringu weszli Michał Syrowatka i Elmo Traya z Filipin. Azjata gościł już w naszym kraju przy okazji gali w Międzyzdrojach. Wówczas po dobrej walce uległ na punkty Przemysławowi Runowskiemu. Punktacja była wtedy zdecydowanie krzywdząca dla 21-latka. W ubiegły weekend spotkał się z Syrowatką przymierzanym do... Runowskiego. Walka rozpoczęła się dość zaskakująco, bo Michał szybko posłał aktywnego Trayę na deski. Kiedy wydawało się, że walka może zakończyć się podobnie szybko jak poprzednia, Filipińczyk dotrwał do końcowego gongu, a w kolejnej rundzie odgryzł się Polakowi. Losy pojedynku odwróciły się i to Syrowatka był wyraźnie zraniony. Teraz to on na miękkich nogach wrócił do narożnika, a po drodze błąd popełnił sędzia, który nie zdecydował się liczyć Michała po klęknięciu. W trzeciej odsłonie Syrowatka znów górą, a Elmo Traya znów na deskach. Po trzech szybkich rundach, narożnik Polaka radził mu więcej boksować, a mniej się bić. Walka się uspokoiła, Michał doszedł do siebie i skontrolował pojedynek. Walka zakończyła się w siódmej rundzie wobec powiększającej się dominacji Syrowatki. Elmo Traya pokazał, że lubi i potrafi się bić. Zagadką jest odporność na ciosy Polaka. W drugiej rundzie mógł przypomnieć się koszmar z walki z Rafałem Jackiewiczem. Michał później opanował sytuacje, pokazał bardzo dojrzały boks, pokazał także kilka nowości, m.in. dużą szybkość i ciekawe uniki po ciosach. Znikający punkt. Uderzenie i odskok. W korespondencyjnym pojedynku wypadł lepiej od Przemka Runowskiego. Walka dwóch Polaków to może być niedługo nie lada gratka.



Drugi występ w Polsce był już za Elmo Trayą. W następnej walce po raz drugi w naszym kraju wystąpił Jose Antonio Villalobos z Argentyny, który w Ergo Arenie w Gdańsku uległ po kontrowersyjnym werdykcie Patrykowi Szymańskiemu. Wówczas Villalobos całkowicie zaskoczył swoją postawą, był aktywny, wyprzedzał akcje Szymańskiego i obiektywnie - wypunktował go. W sobotę mieliśmy okazję oglądać innego pięściarza. Argentyńczyk przyjechał ładnie przegrać, nie podjął ani razu ryzyka, jeśli trafiał to nie ponowił akcji. Większość walki to klincz, spychanie do lin i ciosy na korpus Kamila. Polak pokazał to, do czego przyzwyczaił. Solidny boks, wywieranie pressingu na rywalu. Kamil prezentuje bardzo ciężki styl, jest zawsze dobrze przygotowany kondycyjnie i - mówiąc kolokwialnie - zajeżdża rywali nie dając im złapać oddechu. Na jego niekorzyść działa praktycznie tylko jedna sprawa, jeden minus. Kamil Szeremeta walczy bardzo efektywnie, ale za grosz efektownie. Już nie mówię o kwestii nokautów, których ma dwa w 15 pojedynkach, ale w jego walkach nie ma ognia, nie ma iskry, mało jest wymian, na które kibice czekają. Nie chciałem używać tego słowa, ale boks Szeremety jest po prostu nudny. To jest największy zarzut w jego stronę. Nie mniej walkę z groźnym Villalobosem wygrał bezdyskusyjnie. Rywalowi oddał tylko jedną z ośmiu rund. Walka z Szymańskim wskazana.



Walka wieczoru wzbudzała ogromne emocje. Pierwszy pojedynek Mike'a Mollo z Krzysztofem Zimnochem to kubeł zimnej wody na głowę polskiego pięściarza, jego trenera i promotora Tomasza Babilońskiego. Po walce poleciała głowa trenera CJ Husseina, a pięściarz z promotorem zrobili wszystko, bo jeszcze raz zaprosić "Bezlitosnego" Mike'a do Polski. Amerykanin wyglądał na lepiej przygotowanego niż do pierwszej walki. Zimnoch jednak zapowiadał rewanż, bo bez zmazania tej plamy nie mógłby ruszyć ze swoją karierą dalej. Polska była podzielona. Wielu Polaków kibicowała Mollo, aby raz na zawsze zakończył jałową karierę "wykreowanego" przez konflikt z Arturem Szpilką boksera. Reszta liczyła na udany rewanż Polaka. Walka zaczęła się spokojnie, jednak z przewagą Zimnocha. Po początkowym usztywnieniu Krzysiek uzyskiwał przewagę, co przypieczętował krótkim lewym kładąc Amerykanina na deski. Ciężko podnosił się Mike, a w jego oczach widać było otchłań. Uratował go gong, ale w kolejnej rundzie planowo miało być już po wszystkim. Mollo walczył na instynkcie. Minuta przerwy nie poprawiła znacząco jego stanu świadomości. I tu pojawia się pytanie. Dlaczego Zimnoch nie wykończył sprawy na półżywym Mollo? Odpowiedzi są dwie - z jednej strony każdy klasowy pięściarz nie dałby już chwili wytchnienia rywalowi, zasypał lawiną ciosów i walkę skończył. Polak tego nie zrobił. Z drugiej strony co by było, gdyby Krzysiek poszedł na całość i wyłapał tzw. "lucky punch", który odwróciłby sytuację? Można bronić Zimnocha. Wygrywał na punkty, miał naruszonego rywala, nie musiał go nokautować, aby wygrać. Ryzyko było duże. Ja jednak jestem zdania, że z takim nastawieniem, z taką bojaźnią nie ma czego szukać na głębszej wodzie. Jeśli nie będzie wykorzystywał takich sytuacji, sytuacja będzie wykorzystywała jego. Instynkt zabójcy w takich momentach to też ważny element alfabetu prawdziwego wojownika. Zimnoch tego nie ma. Ostatecznie pozwolił wrócić Mollo do gry i walka się wyrównała. Koniec nastąpił po szóstej rundzie. Kontuzja Mike'a Mollo. Wygrana Zimnocha przed czasem. 
Refleksja: Ok, Zimnoch pokazał się z dobrej strony boksersko. Wygrał zdecydowanie. Ale - na miłość boską - cieszył się, jakby zdobył jakiś prestiżowy tytuł, wraz ze swoim obozem, trenerem, promotorami. No święto boksu w Szczecinie. Przypominam tylko, że to był TYLKO Mike Mollo. Facet, który boks traktuje hobbystycznie, pracuje na wieżowcach w Stanach Zjednoczonych po 12 godzin dziennie. Dodatkowo to jest facet, który oficjalnie od kilku ładnych lat jest na EMERYTURZE. Nie można o tym zapominać. 




Kończąc wywód na temat tej gali warto powiedzieć kilka rzeczy. Zacznę tym razem od końca. Przede wszystkim szacunek dla Zimnocha i Mollo za postawę po walce. Było dużo złej krwi, dużo głupich tekstów, były niepotrzebne emocje na konferencjach i bójka na ważeniu. Po walce jednak wszystko odeszło na bok i to jest piękno tego sportu. 
Dobra postawa Zimnocha, ale opowiadanie po walce o "mistrzowskiej szansie" jest po prostu nie na miejscu. Trzeba mierzyć siły na zamiary. "Richard, this fight is for you, i love you..." - zabrzmiało nadwyraz pedalsko z ust Krzyśka. Wyszło żenująco. Przepraszam, tak to widzę.


Duże emocje w walce Michała Syrowatki, spore nudy w walce Kamila Szeremety, ogień Pawła Stępnia. O, właśnie tego czegoś, co ma Stępień brakuje Szeremecie.
O Królu i Młodzińskim nie będę mówił. Boks ponoć oddziela chłopców od mężczyzn. Dla mnie obaj to jeszcze chłopcy. 

Co jeszcze... W Szczecinie pokazała się także Sylwia Kusiak, nasza wicemistrzyni Europy w boksie olimpijskim z 2016 roku z Sofii. Prywatnie bardzo atrakcyjna kobieta. W Szczecinie stoczyła trzy rundy z mocną Białorusinką. Walka zakończyła się remisem, ale jej wynik nie był najważniejszy. Sylwia zaboksowała przed własną publicznością i było to dla niej na pewno spore przeżycie. 
Bezpośrednio przed przekazem telewizyjnym swoją walkę z Węgrem Laszlo Tothem wygrał bardzo szybko Łukasz Różański.


Zdjęcia pochodzą ze strony Babilon Promotion.

piątek, 24 lutego 2017

"Do odważnych świat należy" czyli jeden walczy za darmo...

Niby zwykła walka. Nawet niekoniecznie wielce emocjonująca. W niewielkim mieście, przy niewielkiej publiczności. Organizatorem nie jest największa organizacja w Polsce, a zawodnicy to (jeszcze) nie mistrzowie świata. Co sprawia zatem, że o nich się mówi?...

Jordan Kuliński kontra Piotr Podłucki - to o tych dżentelmenach mowa. Młode chłopaki, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki na zawodowych ringach. Gala w Żyrardowie. To tam odbędzie się ich walka. Walka o wszystko. W sensie dosłownym i w przenośni. 


Piotrek Podłucki ma 29 lat, pochodzi z Warszawy. Karierę zawodową rozpoczął pod koniec 2015 roku. Zadebiutował w Ełku ogrywając na punkty słabego Dmitrija Ovsjannikovsa. Później przyszedł prawie rok przerwy i... trzy pojedynki w ciągu miesiąca. W połowie października ubiegłego roku Podłucki pokonał na punkty Ruslana Rodivicha, w listopadzie przyszedł pierwszy nokaut na okrutnie słabym Krzysztofie Chochelu, a tydzień później kolejny, w walce z Bartoszem Szwarczyńskim. Bilans Piotra na dzień dzisiejszy to 4 walki, wszystkie wygrane, dwie przez nokaut. Niestety, zero jakichkolwiek nazwisk w rekordzie. Wszyscy dotychczasowi rywale legitymowali się ujemnymi bilansami, niektórzy bardzo mocno ujemnymi - Chochel 0-21, Szwarczyński 5-34. 


Jordan Kuliński uchodził dotąd za bardzo solidnego amatora. To pięściarz urodzony w 1994 roku, ma dopiero 22 lata, pochodzi z Włocławka i będzie nieco niższy od swojego najbliższego rywala. Jego kariera zawodowa zaczęła się w 2016 roku. Podobnie jak Podłucki, ma na koncie 4 walki - trzy zwycięstwa i jeden remis. Walczył jednak z dużo trudniejszymi przeciwnikami. Zaczął od Legionowa gdzie świetnie zaprezentował się przeciwko rywalowi z Niemiec, jednak już w drugiej walce porwał się na głęboką wodę - walkę z Norbertem Dąbrowskim. Tamta walka zakończyła się remisem. Początek należał do młodego Kulińskiego, końcówka do starego lisa, Dąbrowskiego. W maju Jordan wygrał swoją drugą walkę z Łotyszem, a w październiku mocno utrudnił karierę Andrzejowi Sołdrze. Bilans nieco słabszy - 4 walki, trzy zwycięstwa, jedno przed czasem i jeden remis. Jednak Sołdra i przede wszystkim Dąbrowski to rywale z innej galaktyki niż Chochel i Szwarczyński.


Do rzeczy - dlaczego poświęcam czas opisując walkę, która wygląda jak kilkadziesiąt innych rozgrywanych każdego dnia? Ano dlatego, że Panowie mocno w siebie wierzą. Na tyle mocno, że w stawce tego pojedynku znajduje się 10 tysięcy złotych, które ze sobą zabierze tylko wygrany z tej konfrontacji. Przegrany dołoży nie tylko pierwszą zawodową porażkę, ale i straci sporo pieniędzy zainwestowane w przygotowania. 
Piotrowi i Jordanowi należy się bardzo duży szacunek. Wielokrotnie słyszało się zapowiedzi pięściarzy, jakoby chętnie wyjdą do ringu "nawet za darmo". Gdy przychodziło co do czego, każdy jednak chciał zarobić. Na zwykłej bokserskiej paplaninie się kończyło. Polacy przyjęli ten zakład, co pokazuje, że mają spore aspiracje i gigantyczną wiarę w swoje możliwości. Obaj znają także doskonale siłę swoich pięści. 

Taka zaskakująca inicjatywa wyszła od Piotra Podłuckiego. Zawodnik trenujący pod okiem Jarosława Soroko rzucił ponoć podobne wyzwanie wielu innym pięściarzom, ale odpowiedzi doczekał się tylko od Kulińskiego. Pięściarz grupy Fight Events zgodził się na warunki i... mamy walkę. 

Obaj zapowiadają zwycięstwo. Nikt nie jest jednak w stanie przewidzieć, jak pojedynek będzie się toczył i jak się zakończy. Czy będzie nokaut, czy pełny dystans? Czy walka będzie równa, czy pod dyktando jednego z nich? Tego nie wie nikt. Jedno jest pewne - wygrany bierze wszystko, przegrany odchodzi z niczym. Obaj zyskują szacunek. 



Jordan, Piotrek - życzę Wam przede wszystkim tego, aby zapowiadana wielka forma znalazła swoje apogeum 17 marca w Żyrardowie. Życzę pięknej walki. Dla Was, dla Waszych trenerów, Waszych ekip, dla kibiców. Kasa ma drugorzędne znaczenie - niech będzie dodatkową motywacją...

Zdjęcia pochodzą ze stron ringpolska.pl i polsatsport.pl.

poniedziałek, 13 lutego 2017

Ich czas zaczyna się TERAZ!...

"Idzie nowe!" - to oczywista oczywistość, wiadomo przecież że taka jest kolej rzeczy. Jedni odchodzą, żeby mogli pojawić się nowi, świeżsi. Tak jest też w boksie. Dotychczasowy dominator, Floyd Mayweather Jr zawiesił rękawice na kołku w wieku 39 lat będąc na szczycie. Niedawno także w końcu postanowił zakończyć karierę 52-letni Bernard Hopkins. Oczywiście w boksie jest jeszcze wielu wiekowych pięściarzy, ale w ostatnim roku inicjatywę przejęli młodzi. W dzisiejszym tekście przedstawię dziesięciu młodych pięściarzy, którzy w najbliższym czasie mogą wdrapać się na sam szczyt drabinki. Większość z nich już posiada na swoim koncie pasy mistrzowskie, reszta jest na ostatniej prostej, by taki pas zawisnął na ich biodrach. 
To był ich rok! To będzie ich czas!

Miguel Berchelt
31-1 (28 KO)
ur. 17.11.1991
waga: super piórkowa
Ostatnie 3 walki:
* George Jupp TKO6
* Suriya Tatakhun KO4
* Francisco Vargas KO11 (WBC)
# 11 wg Boxrec.


Meksykanin to jeden z największych wygranych obecnego roku, a na pewno jedna z najbardziej pozytywnych niespodzianek. Posiada fantastyczny rekord, zdecydowana większość jego wygranych odniesiona jest przed czasem. W pojedynku z niepokonanym rodakiem, Fransisco Vargasem nie był faworytem, ale pokazał się ze świetnej strony eliminując atuty bardziej doświadczonego rywala. Pokazał bardzo duże umiejętności, a także serce do walki. Potrafił narzucić Vargasowi swój styl, umiał inteligentnie boksować, a także miał odwagę iść na mordercze wymiany. Przełamał mistrza Świata i odebrał mu pas. Komputerowy ranking Boxrec klasyfikuje go już tuż za pierwszą dziesiątką rankingu P4P bez podziału na limity wagowe.


Jessie Magdaleno
24-0 (17 KO)
ur. 8.11.1991
waga: super kogucia
Ostatnie 3 walki:
* Vergel Nebran KO1
* Rey Perez KO7
* Nonito Donaire UD12 (WBO)
# 25 wg Boxrec.


Młody Magdaleno sprawił nie lada sensację wygrywając wyraźnie na punkty ze znakomitym niegdyś "Flashem" z Filipin. Amerykanin podobnie jak Berchelt nie był faworytem starcia z Donaire'm, ale z chłodną głową punktował bardziej doświadczonego rywala. Boksował umiejętnie, akcentował rundy i męczył przeciwnika ciosami na korpus. Magdaleno posiada także mocny pojedynczy cios, którym niejednokrotnie kończył walkę. Wygrana dała 25-latkowi pas WBO i awans na sam szczyt kategorii super koguciej. Boxrec klasyfikuje Amerykanina w połowie czwartej dziesiątki najlepszych zawodników świata.


Robert Easter Jr
19-0 (14 KO)
ur. 26.01.1991
waga: lekka
Ostatnie 3 walki:
* Argenis Mendez TKO5
* Richard Commey SD12 (IBF)
* Luis Cruz UD12
# 28 wg Boxrec.


Kolejny zawodnik, który jednym występem - w tym przypadku niejednogłośną wygraną nad Richardem Commeyem o wakujący pas mistrzowski - wdrapuje się na sam szczyt swojej kategorii wagowej. Młody Easter stoczył świetną walkę na wyniszczenie z reprezentantem Ghany, pokazał wielkie serce do walki i umiejętność przetrwania w trudnych momentach. To z pewnością przyszłość światowego boksu, ale popełnia jeszcze sporo błędów, które doświadczony rywal byłby w stanie wykorzystać. Znajduje się pod koniec trzeciej dziesiątki według Boxrec.


Jason Sosa
20-1-4 (15 KO)
ur. 10.03.1988
waga: super piórkowa
Ostatnie 3 walki:
* Nicholas Walters DRAW10
* Javier Fortuna TKO11 (WBA Reg.)
* Stephen Smith UD12
# 33 wg Boxrec.


Najstarszy w tej grupie, 29-letni pięściarz, o którym świat usłyszał w ubiegłym roku dzięki dwóm fantastycznym występom. Najpierw sprawił sporą niespodziankę remisując z silniejszym Nicholasem Walersem, a chwilę później sensację nokautując niepokonanego wcześniej Javiera Fortunę odbierając mu regularny pas WBA. Na pierwszy rzut oka wygląda na surowego pięściarza bez większych umiejętności, ale jest niezwykle ambitny i uparty, idzie do przodu i zadaje bardzo dużo ciosów. W najbliższym czasie czeka go najcięższa z możliwych konfrontacji, z Vasylem Lomachenko. Nikt nie spodziewa się, że będzie w stanie przeciwstawić się Ukraińcowi, ale niespodzianki to specjalność Amerykanina. To numer 33 według rankingu Boxrec.


Jezreel Corrales
21-1 (8 KO)
ur. 12.07.1991 
waga: super piórkowa
Ostatnie 3 walki:
* Juan Antonio Rodriguez RTD11
* Takashi Uchiyama KO2 (WBA)
* Takashi Uchiyama SD12
# 39 wg Boxrec.


Znakomity technik, szybki i inteligentny. Zyskał ogromny szacunek dwoma wyjazdami do Japonii, na teren niepokonanego i piekielnie silnego rywala. Dwukrotnie sprawił dużą niespodziankę. Za pierwszym razem szybko znokautował faworyta gospodarzy odbierając mu pas, a w ostatnim dniu 2016 roku zaskoczył jeszcze bardziej, gdyż potrafił wypunktować przeciwnika na jego terenie. Zawodnik z Panamy imponuje świetnymi kombinacjami, ogromną szybkością, świetną pracą na nogach i techniką. To już jeden z najlepszych pięściarzy w swoim limicie i - mimo wszystko - wciąż niedoceniany. Boxrec klasyfikuje go pod koniec czwartej dziesiątki.


Joe Smith Jr
23-1 (19 KO)
ur. 20.09.1989
waga: półciężka
Ostatnie 3 walki:
* Fabiano Pena TKO2
* Andrzej Fonfara TKO1
* Bernard Hopkins KO8
# 43 wg Boxrec.


Człowiek znikąd. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu nikomu nieznany pracownik budowlany i pięściarz w jednej osobie. "Wypromowany" niejako przez Polaka, Andrzeja Fonfarę, którego Amerykanin zmiótł z ringu w niecałą rundę. Świat przecierał jednak oczy ze zdumienia, kiedy młody Smith wyrzucał z ringu Bernarda Hopkinsa kończąc w najgorszy możliwy sposób jego piękną i jakże długą karierę. Walki z Fonfarą i Hopkinsem to był idealny układ, który ułożył się w idealny scenariusz. Joe Smith jest już bardzo blisko walki o światowy czempionat i jego piękny sen może trwać. Dzięki dwóm efektownym wygranym awansował on w rankingu Boxrec do pierwszej 50-tki.


Errol Spence Jr
21-0 (18 KO)
ur. 13.01.1990
waga: półśrednia
Ostatnie 3 walki:
* Alejandro Barrera TKO5
* Chris Algieri TKO5
* Leonard Bundu KO6
# 56 wg Boxrec.


Zdecydowanie najbardziej znany z całej stawki i najbardziej doświadczony w walkach na najwyższym poziomie. Z dużą pewnością także najlepszy, czego jeszcze nie zdążył udowodnić. Pięściarz kompletny, który nie zdobył jeszcze żadnego pasa. Wielka szybkość, wspaniała praca nóg, znakomita umiejętność składania kombinacji i duży spokój w ringu. Młody pięściarz, który jest o krok od szansy zdobycia pasa. W najbliższym pojedynku ma spotkać się z Kellem Brookiem. Klasyfikowany na 56 miejscu według statystycznego rankingu Boxrec, jednak w przypadku wygranej nad Brytyjczykiem niewykluczony jest jego awans nawet do pierwszej dziesiątki. 


Murat Gassiev
24-0 (17 KO)
ur. 12.10.1993
waga: junior ciężka
Ostatnie 3 walki:
* Isiah Thomas NC3
* Jordan Shimmell KO1
* Denis Lebedev SD12 (IBF)
# 86 wg Boxrec.


Największy z pośród wszystkich z zestawienia, zawodnik wagi cruiser i nowy mistrz Świata federacji IBF. Świetne połączenie młodości i szybkości z ogromną siłą ciosu. Jeden z najmłodszych mistrzów Świata, który potrafił wypunktować wieloletniego mistrza, rodaka, Denisa Lebedeva. Być może w pierwszej obronie pasa spotka się z Polakiem. Do walki z nim przymierzani są Krzysztof Głowacki i Krzysztof Włodarczyk. Uznawany za najsilniejszego pięściarza wagi junior ciężkiej, pomimo dopiero 23 lat. Przyszłość wagi cruiser, a może i ciężkiej. Dopiero 86 miejsce w rankingu Boxrec, ale duże perspektywy na rychłe awanse.


Gervonta Davis
17-0 (16 KO)
ur. 7.11.1994
waga: super piórkowa
Ostatnie 3 walki:
* Guillermo Avila TKO6
* Mario Antonio Macias KO1
* Jose Pedraza TKO7 (IBF)
# 91 wg Boxrec.


Najmłodszy w zestawieniu, ledwie 22-letni podopieczny Floyda Mayweathera Juniora to jednocześnie jedna z największych niespodzianek ostatnich miesięcy. Obdarzony bardzo silnym ciosem pięściarz w dobrym stylu zastopował niepokonanego Jose Pedrazę i odebrał mu mistrzowski pas. Wdarł się tym samym do pierwszej setki rankingu Boxrec i usłyszał o nim świat. "Money" mówi o nim, że to przyszły numer 1 rankingów. Na razie rozwija się świetnie i tylko czekać na jego kolejne występy. Niezwykle efektowny pięściarz, który przypomina Floyda z początków kariery. 


Joseph Diaz Jr
23-0 (13 KO)
ur. 23.11.1992
waga: piórkowa
Ostatnie 3 walki:
* Victor Proa KO2
* Andrew Cancio TKO9
* Horacio Garcia UD10
# 103 wg Boxrec.


Jeden z najlepszych zawodników młodego pokolenia na świecie i jeden z najlepszych zawodników świata bez żadnego znaczącego pasa. W jego poczynaniach widać duży spokój. W ringu wygląda na szachistę, który wyprzedza swojego rywala o najbliższe 2-3 posunięcia. Świetny taktyk, który umie się dostosować do każdego przeciwnika i każdemu może narzucić swój styl. Kiedy trzeba boksować - boksuje, kiedy trzeba się bić - idzie na wymianę. Ma bardzo szczelną obronę i nie przyjmuje niepotrzebnych ciosów. Przyszłość światowego boksu. Boxrec nie znalazł dla niego miejsca w pierwszej setce światowego rankingu, ale to już niedługo musi się zmienić.


czwartek, 9 lutego 2017

Ranking "RED CORNER" / featherweight / luty '17

Kontynuujemy serię rankingów. Nie będę się powtarzać, że im niżej z wagą tym coraz mniej popularnie. W każdej dywizji znajdują się natomiast pięściarze, którzy elektryzują ogromną publiczność. W wadze piórkowej jest wielu takich pięściarzy, jednak tutaj krystalizuje się czołówka i... reszta. Tą granicę widać. Ten limit charakteryzuje też coś innego, a mianowicie wiek zawodników. Zdecydowana większość nie ukończyła jeszcze 30-tego roku życia...
Oto zestaw, zaczynamy!

#1
Leo Santa Cruz
31-1-1 (18 KO)

#2
Carl Frampton
23-1 (14 KO)

#3
Abner Mares
30-2-1 (15 KO)

#4
Oscar Valdez
21-0 (19 KO)

#5
Joseph Diaz
23-0 (13 KO)

#6
Gary Russel Jr
27-1 (16 KO)

#7
Lee Selby
23-1 (8 KO)

#8
Scott Quigg
32-1-2 (24 KO)

#9
Josh Warrington
24-0 (5 KO)

#10
Jesus Andres Cuellar
28-2 (21 KO)

#11
Ronny Rios
27-1 (12 KO)

#12
Oscar Escandon
25-2 (17 KO)

#13
Jorge Lara
28-0-2 (20 KO)

#14
Jonathan Victor Barros
41-4-1 (22 KO)

#15
Simpiwe Vetyeka
29-3 (17 KO)

--------------------------------------------------

#16
Kid Galahad
22-0 (13 KO)

#17
Mark Magsayo
15-0 (11 KO)

#18
Manuel Avila
22-0 (8 KO)

#19
Cristian Mijares
55-8-2 (26 KO)

#20
Evgeny Gradovich
22-2-1 (9 KO)