czwartek, 1 sierpnia 2019

"Te walki im nie wyszły..." - kompromitujące występy polskich pięściarzy...

Kilka dni temu gdzieś w czeluściach facebooka wpadłem na artykuł zatytułowany "Największe kompromitacje Polaków w ringu" czy jakoś tak... Zaciekawiony wszedłem myśląc, że może wyczytam coś ciekawego, dowiem się czegoś nowego lub utrwalę w pamięci coś, co już wypadło mi z głowy. Niestety, nic z tych rzeczy. Redaktorzyna (wybaczcie, ale nie miał zbyt wiele pojęcia o tym, co pisał) wśród 10 największych kompromitujących występów polskich pięściarzy w ringu wymienił chyba z 4 walki Andrzeja Gołoty, 3 Artura Szpilki, a do tego dołożył jeszcze coś od Tomasza Adamka i... Marcina Najmana. Kompletne zero wiedzy o tym sporcie, zero pojęcia o polskich pięściarzach. Wyglądało to tak, jakby znał tylko tych kilku pięściarzy, a jednego kabareciarza dołożył dla fanu i lepszego odbioru wśród gimnazjalistów. Byłem wręcz zniesmaczony czytając te wypociny redaktorzyny (nie czuje, że rymuje), ale temat wydał mi się ciekawy i postanowiłem stworzyć swoją listę faktycznych niewypałów ringowych w osobach polskich pięściarzy. Zaczynajmy więc...


#1

Paweł Kołodziej vs Denis Lebedev

Pamiętna walka o pas mistrza Świata federacji WBA w kategorii cruiser. Niepokonany w 33 występach Kołodziej jechał do Rosji na pierwszy poważny sprawdzian z pasem mistrzowskim na szali. Wcześniej kilkukrotnie odmawiał dużych walk, więc oczywistym było, że jest się czego obawiać. No ale w sumie... rekord 33-0 może postraszyć, a na dodatek Rosjanin był po niemal 1,5-rocznej przerwie i jednej z najtrudniejszych walk w karierze, z Guillermo Jonesem. Rosyjski ring nie okazał się jednak łaskawy. Kołodziej miał oprzeć ciężar ciała na zakrocznej nodze, ale ta taktyka się nie powiodła. W pierwszej rundzie jeszcze przestraszony Polak zdołał uciec, ale w drugiej skończył na deskach po ciężkim KO zaserwowanym przez Lebedeva. Dotychczas ta porażka jest jedyną w karierze Polaka, który po tej walce wyszedł do ringu już tylko jeden raz...



#2

Andrzej Wawrzyk - Alexander Povetkin

W niemal identycznej sytuacji pierwszej i jedynej porażki doznał także pięściarz kategorii ciężkiej, Andrzej Wawrzyk. Wyhodowany, niepokonany Polak pojechał do Rosji na teren bardzo silnego rywala, Alexandra Povetkina. Dla Rosjanina pojedynek z Wawrzykiem był ostatnim testem przed starciem z Władimirem Kliczko. W Wawrzyka raczej niewielu wierzyło, gdyż już wcześniej ze słabszymi rywalami pokazywał, że jest elektryczny i nie bardzo umie znieść silny cios. W Rosji spodziewano się wielu silnych ciosów i takie też były. Wawrzyk wytrzymał o jedną rundę więcej niż Kołodziej, ale z deskami zapoznawał się przed zastopowaniem walki trzykrotnie. Kolejny raz okazało się, że hodowanie rekordów nie ma nic wspólnego z faktycznymi możliwościami pięściarza...



#3

Andrzej Fonfara - Joe Smith Jr

Swoją brzemienną w skutkach wpadkę zaliczył też Andrzej Fonfara, który w latach 2014-2015 przeżywał najlepszy okres swojej kariery. Najpierw świetnie zaprezentował się w przegranej ostatecznie walce z Adonisem Stevensonem po drodze rzucając faworyta na deski, a następnie sensacyjnie pokonał Julio Cesara Chaveza Juniora, po czym dołożył także wygraną po kapitalnej walce z Nathanem Cleverly'm. Walka z nieznanym szerszej publiczności Joe Smithem Juniorem miała być tylko kolejnym przystankiem na drodze do rewanżu ze Stevensonem lub walki z legendarnym Bernardem Hopkinsem. Walka jednak kompletnie nie potoczyła się po myśli Polaka, który został trafiony bardzo silnym ciosem już na samym początku walki. Fonfara nie zdołał się pozbierać, został ścięty po raz drugi i sędzia zastopował pojedynek jeszcze przed gongiem kończącym pierwszą rundę. Tym samym Fonfara spadł z wysokiego konia, a karierę międzynarodową zaczął robić Smith Jr.



#4 

Paweł Głażewski - Juergen Braehmer

W sumie sam nie wiem jakim cudem to właśnie Paweł Głażewski dostał szansę walki o pas mistrza Świata WBA w kategorii półciężkiej, ale tak się właśnie stało. "Głaz" w 2014 roku po serii zaledwie trzech wygranych walk pojechał do Niemiec, by zmierzyć się z niepokonanym od 6 lat Braehmerem. Polak wyszedł do ringu nieco spięty, co błyskawicznie zauważył rywal, który huknął ciosem na wątrobę całkowicie odcinając Polakowi oddech. 55 sekund walki i po wszystkim. Marzenia o tytule mistrzowskim dla Polaka pękły jak bańka mydlana. Z takiego obrotu spraw i przebiegu pojedynku zaskoczony był chyba również i Braehmer. Głażewski po tej walce całkowicie się posypał. Przegral jeszcze na polskim podwórku rewanżowe pojedynki z Maciejem Miszkinem i Bartłomiejem Grafką, zakończył karierę i został... trenerem personalnym.



#5

Przemysław Majewski - Curtis Stevens

Boksujący w Stanach Zjednoczonych pod pseudonimem "The Machine" Majewski w swoim czasie zapowiadał się na bardzo przyzwoitego pięściarza. Niestety, był chyba zbyt kruchy, co skrzętnie wykorzystał potężnie przecież bijący Curtis Stevens. Dla Stevensa walka z Majewskim była powrotem na ring po ciężkiej porażce z Gennady Golovkinem. Amerykanin chciał szybciutko wrócić na ścieżkę zwycięstw, a zastopowanie Polaka zajęło mi ledwie... 46 sekund. Warto dodać, że ponad połowę tego czasu Majewski leżał na deskach, z których podnosić musiał się aż trzykrotnie. Za trzecim razem został wyliczony. Porażka ta była na tyle dotkliwa, że Polak trenujący w Atlantic City postanowił nigdy już nie wychodzić do ringu...



#6

Przemysław Opalach - Geard Ajetović

Jedyna walka w zestawieniu, która zakończyła się na pełnym dystansie aż 12 rund. Dlaczego w takim razie kompromitacja? Cóż. Tym, którzy nie widzieli, polecam obejrzeć walkę. Ajetović to solidny journeyman, ale nikt poważny w światowym boksie. Niestety pokazał on Opalachowi, że Polak tym bardziej. Pamiętam jak ciężko oglądało się tą walkę. Z każdym gongiem i każdą kolejną rundą zastanawiałem się, co za cyrk oglądam. Opalach nie miał siły przeciwstawić się Serbowi, a ten... podtrzymywał Polaka, żeby nie upadł. Zastanawiałem się wówczas, czy czasem nie postawił pieniędzy na swoje zwycięstwo na punkty. Ewidentnie nokaut go nie interesował, bo gdyby chciał, mógłby zastopować Przemka w każdej sekundzie tej walki. Całej maskaradzie przyglądał się z bliska sędzia Leszek Jankowiak i tak w pięknym tańcu we trzech dotrwali do ostatniego gongu. Sędziowie punktowi próbowali coś ugrać dla Opalacha, jeden z nich widział trzy, drugi dwie a ostatni jedną rundę dla Polaka. Po wszystkim Ajetović przyznał, że nie miał zamiaru nokautować Polaka...



#7 

Albert Sosnowski - Martin Rogan

W 2012 i 2013 roku Albert Sosnowski znalazł się na zakręcie zawodowej kariery. Najpierw przegrał przez nokaut w 12 rundzie z Alexandrem Dimitrenko, a następnie zaledwie zremisował z facetem mającym na koncie 61 porażek. "Dragon" dla odbudowania morale postanowił wystąpić w turniejach z cyklu Prizefighter. Za pierwszym razem odpadł w półfinale po dość kontrowersyjnej przegranej z Kevinem Johnsonem, ale pół roku później przegrał już w pierwszej walce z niejakim Martinem Roganem, który... pracuje jako taksówkarz w Belfaście. Ćwierćfinał miał być spacerkiem, a w kolejnej rundzie czekał już znany Audley Harrison. Nie był to jednak ewidentnie dzień Alberta. Polak w ringu potykał się o własne nogi, nie potrafił zadać prostego ciosu, a ostatecznie... wypadł z ringu po przestrzelonym cepie. Sosnowski przegrał przed czasem, a jego występ uznano wówczas za kompromitacje. Dla Martina Rogana była to ostatnia wygrana w karierze zawodowca. Pewnie śmieje się do dziś...



#8 

Przemysław Saleta - Fred Westgeest

Cofamy się do roku 1999, kiedy to Przemysławowi Salecie przez głowę przechodziły już myśli o wielkiej walce z Andrzejem Gołotą. Na gali w Gdańsku Polak miał za zadanie rozprawić się z anonimowym Holendrem, Fredem Westgeestem legitymującym się rekordem 15-1, jednak zdecydowana większość zwycięstw osiągnięta w walkach z rywalami o ujemnych rekordach. Żaden rywal dla Salety. Niestety rzeczywistość okazała się brutalna. Polak przegrał przed czasem w 6 rundzie i cofnął się w hierarchii wagi ciężkiej o dwa duże kroki. Dla Westgeesta, który w rodzinnym kraju był... murarzem, to największy sukces w karierze. Po nokaucie na Polaku Holender przegrał jeszcze dwie walki, w tym jedną o mistrzostwo krajów Beneluksu i w 2001 roku porzucił zawodowy sport.

#9

Andrzej Gołota - Lamon Brewster

Mówiąc o Gołocie, praktycznie każda jego porażka to była swego rodzaju kompromitacja. Bo jak nazwać dwie dyskwalifikacje z Riddickiem Bowe, co powiedzieć o porażce z Michaelem Grantem, czy ucieczce z ringu w boju z Mike'm Tysonem? Dla mnie jednak najbardziej spektakularna była przegrana z Lamonem Brewsterem. Pamiętam jak przeżywałem tamten pojedynek. Wierzyłem w Andrzeja, bo twierdziłem, że w dwóch poprzednich walkach został skrzywdzony. Nie zdobył pasa IBF z Chrisem Byrdem, nie zdobył pasa WBA z Johnem Ruizem, ale miał szanse zdobyć pas WBO z Lamonem Brewsterem. Był w świetnej formie, ale Amerykanin wiedział, co musi zrobić. Musiał zaskoczyć Polaka szaleńczym atakiem na starcie i wykonał plan w 100%. W 52 sekundy trzykrotnie posadził Gołotę na macie ringu i zmusił sędziego do poddania Polaka zanim ten zaczął wyprowadzać ciosy. Pamiętam smutek w głosie Andrzeja Kostyry mówiący o końcu kariery "ostatniej nadziei białych"...



#10

Artur Szpilka - Dereck Chisora

Ostatnia walka "Szpili" jest tu w zestawieniu nieco na siłę. Głównie za opowiadanie bzdur przed walkami, które później kończył nieświadom rzeczywistości. Nigdy nie rozumiałem pięściarzy opowiadających niestworzone historie przed walkami. Byłoby mi po nich po prostu wstyd. Artur sam wyzwał do walki Bryanta Jenningsa, później krzyczał w kierunku Deontaya Wildera, że ten skończy na deskach, prześmiewczo lekceważył Adama Kownackiego nazywając go grubaskiem, a przed Dereckiem Chisorą opowiadał o formie życia. Rzeczywistość okazała się brutalna i każdy wymieniony rywal kończył walkę z Arturem coraz szybciej. Brytyjczyk zrobił to już w drugiej rundzie gasząc światło Polakowi mocnym overhandem. 



#WYRÓŻNIENIE

Wyróżnienie może pójść tylko w jedne ręce. Nie, tym razem nie będzie to Marcin Najman, bo kompromitacją można nazwać każde jego wyjście do ringu. To wyróżnienie leci do Włodzimierza Letra za "walkę" z Agitem Kabayelem. W 2014 roku w opolskim "Okrąglaku" anonimowy jeszcze wówczas Niemiec tureckiego pochodzenia strzelił Letra w bebechy pierwszym ciosem, a pojedynek zakończył się oficjalnie po 12 sekundach włącznie z liczeniem sędziego. Na pocieszenie dla Letra, dziś Agit Kabayel to niepokonany mistrz Europy wagi ciężkiej, który ma na rozkładzie chociażby wspomnianego wyżej Derecka Chisorę.