niedziela, 27 sierpnia 2017

Ranking "RED CORNER" / super middleweight / sierpień '17

Po chwilowej przerwie wracamy z rankingami. Ostatnim zaktualizowanym rankingiem był limit kategorii półciężkiej, więc czas na wagę super średnią. Jest to kategoria ostatnio bardzo popularna, głównie ze względu na fakt turnieju World Boxing Super Series, który będzie właśnie w tym limicie rozgrywany. Dzięki temu sporo zawodników (być może jednorazowo) zmieniło swoją kategorię właśnie na super średnią. Zawodnicy przychodzili i z góry i z dołu i tak naprawdę nie wiadomo, czy w tej kategorii zostaną, czy przy następnej aktualizacji już ich w tym przedziale wagowym nie będzie. Nasze zestawienie 15+5 zostało dość mocno przemeblowane, stąd spora ilość nowości. Są oczywiście także i spadki i awanse. Najbardziej widoczna zmiana jest oczywiście na samym szczycie. Ostatni ranking opublikowany był w czerwcu 2016, więc pięściarze mieli aż 14 miesięcy na udowodnienie swojej wartości. Komu się to udało? Sprawdźmy...

#1
Gilberto Ramirez
35-0 (24 KO)

(+1) Awans niepokonanego Meksykanina na pozycję lidera tej kategorii. Od ostatniego rankingu stoczył co prawda tylko jeden pojedynek, w którym wysoko pokonał Maxa Bursaka. Pomimo ostatniego braku wygranych przed czasem Ramirez nie pozostawia swoim rywalom najmniejszych złudzeń w większości wygrywając do jednej bramki.

#2
Callum Smith
22-0 (17 KO)

(+1) Ciągle młody "Mundo" w ostatnim czasie stopował Norberta Nemesapatiego i Luke'a Blackledge'a. Jest to swego rodzaju paradoks, bo nie ma jeszcze mistrzowskiego pasa, ale jest na najlepszej drodze do jego zdobycia. Jest jednym z faworytów zbliżającego się turnieju WBSS, w którym rywalizację rozpocznie od walki z Erikiem Skoglundem.

#3
Chris Eubank Jr
25-1 (19 KO)

(N) Pierwsza nowość i od razu podium. Młody Eubank to ciągle rozwijający się zawodnik, który podobnie jak Smith wystąpi w turnieju WBSS. Przyszedł z niższej wagi, jednak szybko pokonał Renalda Quinlana i Arthura Abrahama zdobywając mniej znaczący tytułu IBO. W październiku czeka go trudny pojedynek z silnym Avni Yildirimem.

#4
James DeGale
23-1-1 (14 KO)

(-3) Spadek Anglika z pozycji lidera na miejsce czwarte spowodowane jest dość długą przerwą, po której nastąpił dość naciągany remis z Badou Jackiem. Przez półtora roku stoczył tylko jeden pojedynek, w dodatku go nie wygrał. W dalszym ciągu jest to jednak czołowy zawodnik tego limitu i mistrz Świata federacji IBF.

#5
George Groves
26-3 (19 KO)

(+2) Od ostatniej aktualizacji Groves zanotował duży progres. Wygrał dwie ważne walki i zdobył tytuł mistrza Świata WBA, który wniesie do turnieju WBSS. Pokonał Eduarda Gutknechta, znokautował Fedora Chudinova, a w październiku rozpocznie turniej od spotkania z niepokonanym Jamie Coxem. 

#6
Anthony Dirrell
30-1-1 (24 KO)

(+5) Dość niespodziewany awans aż o 5 miejsc spowodowany jest absencjami i zmianami kategorii jego konkurentów. "Dog" w ostatnim roku wygrał jedną walkę z Norbertem Nemesapatim i był blisko pojedynku o pas WBC, jednak z walki wycofał się Callum Smith.

#7
Avni Yildirim
16-0 (10 KO)

(+8) Największy awans w zestawieniu. Aż o 8 miejsc awansował Turek ze względu na dużą aktywność. Od ostatniej aktualizacji stoczył aż 5 walk i wszystkie wygrał, m.in. z Shillerem Hyppolite i Marco Antonio Peribanem. W ćwierćfinale WBSS spotka się z Chrisem Eubankiem i będzie to najciekawsze zestawienie tego turnieju.

#8
Tyron Zeuge
21-0-1 (11 KO)

(+2) Ciągle niepokonany, jednak nie do końca przekonujący Niemiec. W ostatnim czasie pokonał Giovanni De Carolisa, Isaaka Ekpo i Paula Smitha, jednak nie ma na swoim rozkładzie żadnego nazwiska z czołówki, przez co i jego nie można tam zaliczyć. Posiada jednak regularny pas WBA, o który jednak walczyć będą zawodnicy w turnieju WBSS.

#9
Juergen Braehmer
48-3 (35 KO)

(N) Niemiec po utracie pasa WBA w dywizji półciężkiej postanowił zmienić kategorię i w turnieju WBSS zadebiutuje w nowym przedziale wagowym. W ćwierćfinale spotka się z Amerykaninem Robem Brantem i wtedy dopiero zobaczymy jak zaaklimatyzuje się w nowym limicie. Jego przewagą jest doświadczenie, stoczył w ringu ponad 50 walk, a na zawodowstwie debiutował jeszcze w ubiegłym wieku.

#10
Erik Skoglund
26-0 (12 KO)

(N) Dokładnie taka sama sytuacja jak u Braehmera. Szwed zszedł z wyższej kategorii, aby spróbować swoich sił w intratnym turnieju, w którym stanie przed niezwykle trudnym zadaniem krzyżując rękawice z Callumem Smithem. Pozostaje niepokonany, ale próżno szukać w jego rekordzie naprawdę dużych nazwisk.

#11
David Benavidez
18-0 (17 KO)

(N) Ledwie 20-letni Amerykanin to nowa siła kategorii super średniej. Debiutował niemal dokładnie 4 lata temu, a wygrał już 18 pojedynków, z czego 17 przed czasem. Poziom jego rywali sukcesywnie rośnie, a już za dwa tygodnie spotka się z Ronaldem Gavrilem w pojedynku o wakujący pas WBC po Badou Jacku. Co więcej, będzie dużym faworytem tego starcia. Jeden z większych prospektów światowego boksu.

#12
Jesse Hart
22-0 (18 KO)

(+1) W ostatnim czasie reprezentant USA wygrywał z Andrew Hernandezem i Alanem Campą, ale prawdziwy test czeka go w przyszłym miesiącu. Hart dostał szanse i spotka się z mistrzem WBO i liderem rankingu, Gilberto Ramirezem. W tej potyczce faworytem nie będzie.

#13
Jose Uzcategui
26-2 (22 KO)

(N) Bilans pięściarza z Wenezueli w ostatnim roku to 1-1. Wygrał z Fabiano Peną i przegrał przez dyskwalifikację z Andre Dirrellem. W walce z Andre zaprezentował się jednak nadzwyczaj dobrze i prowadził na kartach punktowych. Będzie solidnym testem dla najlepszych w tym limicie.

#14
Andre Dirrell
26-2 (16 KO)

(-10) Zdecydowany spadek mańkuta z Michigan spowodowany jest porażką z Jamesem DeGale'm i przede wszystkim bardzo słabą postawą w walce z Jose Uzcategui. Przed walką z Wenezuelczykiem przez ponad rok nie wchodził do ringu i rywale zdecydowanie go wyprzedzili.

#15
Vijender Singh 
9-0 (7 KO)

(+4) Książkowo prowadzi swoją karierę Hindus. Przez ostatni rok trzy razy wchodził do ringu i wygrywał z uznanymi pięściarzami - Kerry Hopem i Francisem Cheką, a także zadał pierwszą porażkę mniej znanemu zawodnikowi z Chin. Jest posiadaczem pasów WBO Oriental i WBO Asia Pacific. 

-------------------------------------------------------

#16
Vincent Feigenbutz
26-2 (23 KO)

(N) Cztery wygrane zanotował w ostatnim czasie młody Niemiec, jednak 22-latek nie prezentuje już takiej ekspresji jak w momencie kiedy nokautował Polaków. W dalszym ciągu jest to jednak duży prospekt, który w młodym wieku ma już duże doświadczenie i dobry rekord. W następnym zestawieniu może awansować do pierwszej 15-tki.

#17
Rob Brant
22-0 (15 KO)

(N) Nie ma Amerykanin w swoim rekordzie dużych nazwisk, jednak pozostaje niepokonany a także posiada dobry wskaźnik nokautów. Aż siedmiokrotnie kończył walki w otwierających rundach, a już wkrótce stanie przed testem w postaci Juergena Braehmera w ćwierćfinale WBSS. Wygrana może wywindować go w górę tabeli.

#18
Arthur Abraham
46-6 (30 KO)

(-9) Bardzo duży spadek byłego mistrza Świata WBO, którego jednak dopadł wiek. 37-latek nie był w stanie sprostać dwóm młodym i agresywnym pięściarzom. Najpierw uległ wyraźnie Gilberto Ramirezowi, a w ostatnim występie żadnych szans nie dał mu Chris Eubank Jr. "King" Arthur być może już nigdy nie wejdzie do ringu, chociaż mówiło się o jego pożegnalnej walce z Tyronem Zeuge.

#19
Viktor Polyakov
13-1-1 (6 KO)

(N) Może nieco na wyrost 19-te miejsce dla Ukraińca, ale w tym roku wrócił po 5-letniej przerwie i stoczył cztery walki. W ostatnich dwóch pojedynkach pokonał kolejno Dariusza Sęka i Giovani De Carolisa na wyjadach, czym zdobył pas WBA International. 

#20
Rocky Fielding
24-1 (13 KO)

(N) Dziewiąta nowość w zestawieniu to kolejny Anglik, który jedyną zawodową porażkę poniósł z rąk Calluma Smitha. W kwietniu zdobył jednak dość duży skalp w osobie Johna Rydera, w za miesiąc zmierzy się z Davidem Brophym.

Z rankingu wypadli:

(5) Badou Jack - zmiana kategorii wagowej
(6) Fedor Chudinov
(8) Martin Murray - zmiana kategorii wagowej
(12) Felix Sturm - zakończenie kariery
(14) Zac Dunn
(16) Giovanni De Carolis
(17) J'Leon Love
(18) Stanislav Kashtanov
(20) Patrick Nielsen

Aż dziewięciu pięściarzy z różnych powodów wypadło z rankingu wagi super średniej. Tak jak mówiłem, główną przyczyną jest nagła popularność limitu ze względu na turniej WBSS, ale nie koniecznie zawsze tak jest. Piąty Badou Jack i ósmy Martin Murray zmienili kategorie wagowe. Szwed poszedł w górę, a Brytyjczyk w dół. Do tego 12-ty Felix Sturm zakończył już na dobre karierę pięściarza. Pozostali - Chudinov, Dunn, De Carolis, Love, Kashtanov i Nielsen albo przegrywali swoje walki w ostatnim roku, albo nie zrobili wystarczająco dużo, aby utrzymać swoje miejsca w zestawieniu. Konkurencja zrobiła nieco więcej...

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

"Festiwal młodych wilków" w Międzyzdrojach - podsumowanie gali...

Ubiegły weekend był dość szalony dla Tomasza Babilońskiego. W piątek odbyła się w Międzyzdrojach pierwsza gala z cyklu Babilon MMA. To nowy projekt promotora bokserskiego, który postanowił był bardziej elastyczny i widząc, iż to mieszane sztuki walki w ostatnim czasie zyskują kibiców kosztem boksu, spróbował swoich organizatorskich sił również w tym sporcie. W piątek było ok, ale kibice boksu czekali na sobotę. W sobotę odbyła się cykliczna już gala Seaside Boxing Show w Amfiteatrze. Było to już dziewiąte wydarzenie bokserskie w tym mieście i widać, że kibice nad morzem dopisują. Gala zapowiadała się bardzo dobrze. Kluczem do sukcesu było ciekawe i przede wszystkim równe zestawienie w walce wieczoru podparte występami młodych wilków. Ale po kolei...


Przekaz telewizyjny otworzył ten, na którego liczy już cała pięściarska Polska. Paweł Wierzbicki posturą i stylem mocno przypomina Andrzeja Gołotę z młodzieńczych lat, co wystarcza, by upatrywać w nim przyszłą gwiazdę przynajmniej polskiej wagi ciężkiej. Paweł ma za sobą bardzo udaną karierę amatorską. Promotorzy mówią, że jest to diamencik, którego trzeba teraz tylko oszlifować. Szlifowanie ma się odbywać prężnie. Mimo, iż Wierzbicki w dniu imprezy obchodził swoje 23 urodziny, proces jego wprowadzania do zawodowego boksu będzie szybki. Paweł debiutował w maju, w sobotę stoczył swoją drugą walkę, a już we wrześniu po raz kolejny wyjdzie do ringu. Podobno już z lepszym rywalem. W sobotę Wierzbicki pokazał przede wszystkim dużą agresję i siłę. Mierzący aż 198cm wzrostu Polak świetnie naruszył Mishę Manukyana i niczym lew dopadł i "zagryzł" ofiarę. Dobrego ciężkiego charakteryzuje umiejętność dokończenia rywala, a Paweł pokazał, że umie to zrobić. Przeciwnik był oczywiście słaby, ale i Polak dopiero się uczy. Z tej mąki może być chleb. Wydaje mi się, że takich ciężkich właśnie nam potrzeba.


Również drugi zawodowy pojedynek stoczył w Międzyzdrojach Mateusz Tryc. To podobnie jak Wierzbicki uznany amator, który był o włos od możliwości pokazania się na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro. Tryc jest bardzo dobrze ułożony technicznie i widać po nim, że szybko potrafił przestawić się na boks zawodowy. W kwietniu, w debiucie mocno pokiereszował Tomasza Gargulę, a w sobotę podobnie rozbił Przemysława Gorgonia. Obie walki zakończyły się w trzeciej rundzie. Co można powiedzieć o Gorgoniu? Niesamowity twardziel. To nie ta technika i nie to przygotowanie bokserskie co Tryc, ale otrzymał mnóstwo silnych ciosów i nie miał zamiaru padać na deski. Mateusz od drugiej rundy wręcz deklasował Gorgonia ciosami z obu rąk. Wchodziło wszystko. Tryc będzie kontynuował karierę w wadze super średniej i jego atutem w tym limicie może być silny cios. Polak ma czym przyłożyć. Wydaje mi się, że potrzebuje teraz walk z doświadczonymi, zagranicznymi zawodnikami. Podobnie jak w przypadku Wierzbickiego, Tryc to pięściarz, w którego warto inwestować. 



Trzecia walka gali to zestawienie, w którym nie łatwo było wskazać faworyta. Damian Wrzesiński wracał po zagranicznej porażce z Jeanem-Pierre Bauwensem, natomiast Tomasz Król był na fali wznoszącej po wygranej z Kamilem Młodzińskim. Bukmacherzy przewidywali wygraną Króla, ale "Wrzos" pokazał jednak różnicę klas. W pojedynku zakontraktowanym na osiem rund nie oddał rywalowi żadnej zaznaczając swoją przewagę od początku do końca. Król pokazał wolę walki, był wyraźnie słabszy, ale nie chciał przegrać przed czasem. Wytrzymał, ale przegrał na kartach wyraźnie. Co można powiedzieć o tej walce? Sędzia ringowy kibicował Tomkowi Królowi, bo za nagminne klinczowanie powinien był otrzymać ostrzeżenie przynajmniej dwa razy. Szczecinianin źle będzie wspominał Międzyzdroje, gdyż w swojej karierze nie wygrał trzech pojedynków i wszystkie odbyły się właśnie w Amfiteatrze. Wrzesiński nie jest wielkim talentem, ale w tym pojedynku pokazał różnice. W marcu bardzo dobrze pokazał się w Belgii, wcześniej pokonał m.in. Michała Leśniaka. To jeden z lepszych zawodników grupy Mariusza Grabowskiego, jednak nie będzie miał on większych szans w starciach z solidnymi rywalami lub za granicą. 



Przyznam szczerze, że bardzo czekałem na walkę Pawła Stępnia. Jest to pięściarz, którego obserwuje, który wygląda na twardo stojącego na nogach zawodnika. Widać, że ma jasno określony cel i go konsekwentnie realizuje. Dayron Lester z Kuby - nie zawaham się tego powiedzieć - to moim zdaniem jeden z lepszych zawodników zagranicznych, który odwiedził w ostatnim czasie nasz kraj. Niepokonany, pewny siebie, z unikalnym stylem, trudny do trafienia. Widać było, że Paweł bardzo chciał z nim wygrać, co przełożyło się na widoczną bokserską tremę. W pierwszych rundach to nie Polak zyskał optyczną przewagę, a mieszkający w Finlandii Kubańczyk. Dodatkowego smaczku walce dodawał fakt, iż Lester nie podał Stępniowi ręki na ważeniu. Stępień pokazał w tej walce, że ma szeroki arsenał ciosów i rozwiązań. Nie szło na górę, spróbował na dół i upolował Dayrona Lestera. Umiejętność znalezienia rozwiązania w momencie, kiedy nie wszystko się udaje jest w boksie niezwykle ważne. Paweł to - pomimo małego doświadczenia - bardzo mądry zawodnik. To widać. Ma na swoim rozkładzie już kilku ciekawych zawodników i idzie mocno w górę. Być może już niedługo stanie do walki o pierwszy pasek...




...np. pas Mistrza Polski, który po walce wieczoru gali w Międzyzdrojach pozostaje bez właściciela. Marek Matyja i Dariusz Sęk to było moim zdaniem rewelacyjne zestawienie. W końcu widzieliśmy na polskiej gali walkę dwóch rodaków, w której obaj mieli dużo do zyskania, ale i wiele do stracenia. Wyraźna porażka jednego z nich mogłaby na dłuższy czas odsunąć go od walk na tym wysokim polskim poziomie. Walka rozpoczęła się dobrze dla Matyi. Był aktywniejszy, trafiał Sęka mocnymi ciosami, jednak już pod koniec pierwszej rundy Markowi pękł łuk brwiowy, który podświadomie mógł młodszemu z zawodników przeszkadzać. Mimo to to Marek przeważał w kolejnych rundach i do niego zdecydowanie należała pierwsza połowa walki. Kiedy wydawało się, że Darek Sęk nie będzie miał wiele do powiedzenia w tej walce, Matyja stracił animusz. Od 6-7 rundy przewagę zaczął zyskiwać Darek Sęk. Bardziej doświadczony zawodnik zachował na końcówkę więcej sił i był w stanie zaakcentować przewagę. Po walce obaj byli przekonani o swoim zwycięstwie. Pytanie było jedno: jak sędziowie punktowali środkowe rundy? Od której rundy przestali punktować Matyję i zaczęli Sęka? Ostatecznie jeden z arbitrów widział minimalną przewagę Marka, drugi w takim samym stosunku wytypował wygraną Darka, a trzeci nie umiał wskazać zwycięzcy w tej walce. Walka zakończyła się remisem i - co trzeba podkreślić - był to werdykt sprawiedliwy. Wygrana któregokolwiek z nich byłaby bardzo krzywdząca dla przegranego. W przypadku remisu z pewnością doczekamy się rewanżu. Wracając jednak do poprzedniego akapitu - uważam, że młody Paweł Stępień już teraz pokonałby zarówno Sęka, jak i Matyję. Na swoją kolej będzie musiał jednak troszkę dłuższą chwilę zaczekać.




Co rzuciło się w oczy po gali w Międzyzdrojach? Przede wszystkim Tomasz Babiloński daje szanse młodym pięściarzom. Swoje walki wygrali Wierzbicki, Tryc i Stępień. Pojedynki Króla z Wrzesińskim czy Sęka z Matyją to również zestawienia, które lubią kibice. Promotor zapowiada, że skończyło się prowadzenie pięściarza za rączkę jak przedszkolaka. Potrzebne są weryfikacje i takie weryfikacje następują. Należy przyklasnąć Tomaszowi Babilońskiemu i trzymać kciuki, aby szedł dalej tą drogą. Obchodząc politykę, to dobra zmiana...

piątek, 18 sierpnia 2017

Crawford vs Indongo czyli pojedynek o mistrzostwo absolutne...

Nie często zdarza się oglądać walkę o wszystkie mistrzowskie pasy w którejś z kategorii wagowych. Z reguły mistrzowie mają zawsze sporo do powiedzenia na temat innych czempionów, ale walczyć wolą z pretendentami. Rzadko widzi się nawet pojedyncze unifikacje. W wadze super lekkiej już jutro dojdzie jednak do konfrontacji o tytuły wszystkich federacji. Liderem tej kategorii od jakiegoś czasu jest Amerykanin Terence Crawford, a w ostatnim czasie dołączył do niego - dość nieoczekiwanie - Julius Indongo z Namibii. O ile "Bud" pierwszy pas wywalczył na początku 2015 roku i po kilku obronach dołożył drugi, o tyle "Blue Machine" załatwił wszystko w ciągu dwóch ostatnich pojedynków. Faworytem bukmacherów jest Crawford, ale czy gdy do ringu z dwóch stron wnoszone są wszystkie mistrzowskie pasy można mówić w ogóle o jakimkolwiek faworycie?


Terence, pomimo iż jest młodszy będzie górował nad Juliusem doświadczeniem ringowym. Stoczył więcej walk, walk zdecydowanie na dłuższym dystansie i z rywalami na wyższym poziomie. Od długiego czasu utrzymuje się na szczycie kategorii super lekkiej i ma swoje miejsce w ścisłej czołówce rankingu P4P bez podziału na kategorie wagowe. Namibijczyk to odkrycie ostatnich miesięcy. To zawodnik, który wszedł do czołówki z butami, rozepchał się i już jutrzejszej nocy będzie jednym z głównych bohaterów hitowej walki. Jego wygrana będzie z pewnością dla niektórych sensacją, ale boks jest nieprzewidywalny i nie takie rozstrzygnięcia już widział. Zapowiada się świetna walka. Wygrany bierze wszystko.


Terence Crawford urodził się w 1987 roku w Omaha w stanie Nebraska. Karierę zawodową rozpoczął w wieku niecałych 21 lat od dwóch wygranych w pierwszych rundach. Przez pierwsze dwa lata kariery stoczył 10 pojedynków i wszystkie wygrał. Warto wspomnieć, że w pierwszych 19 zawodowych walkach nie przegrał ani jednej rundy, co jest wyczynem nie lada...
Pierwszy poważny test przeszedł w 2013 roku, niemalże w piątą rocznice debiutu. Na przeciwko Crawforda stanął Breidis Prescott, pięściarz o uznanym nazwisku, pogromca samego Amira Khana. "Bud" zadanie wykonał bez zarzutów, wygrał jednogłośnie i zdecydowanie. W tym samym roku Amerykanin jeszcze podwyższył sobie poprzeczkę, pokonał Alejandro Sanabrię i Andriya Klimova. Zdobył pierwszy pas, WBO NABO wagi lekkiej. 


W marcu 2014 roku stoczył jedyną jak do tej pory wyjazdową walkę. Musiał udać się do Szkocji by bić się o mistrzowski pas federacji WBO z ówczesnym mistrzem i miejscowym bohaterem, Ricky'm Burnsem. Terence zaskakująco łatwo poradził sobie z Brytyjczykiem, wypunktował go stosunkowo wyraźnie i pas mistrzowski mógł zawisnąć na jego biodrach. Zaczęła się wielka era Terence'a Crawforda. W tym samym roku stoczył jeszcze dwie obrony mistrzowskiego pasa odprawiając kolejno Yuriorkisa Gamboę i Raya Beltrana. Zwłaszcza wygrana nad Kubańczykiem była niezwykle efektowna. Nie dość, że "Bud" zdjął zero z rekordu rywala, to jeszcze czterokrotnie rzucał go na deski po czym znokautował. 


Następny rok zaczął się od przenosin do wyższego limitu, w którym jako mistrz niższej kategorii mógł od razu przystąpić do walki o pas. Ten był wakujący, a rywalem Crawforda był Thomas Dulorme. Po wyrównanych pięciu rundach, w szóstej nastąpił atak. Crawford trzykrotnie posyłał przeciwnika na matę ringu, czym zmusił sędziego do przerwania walki. W następnych występach "Bud" nokautował Dierry Jeana i Hanka Lundy'ego, po czym doprowadzono do unifikacji. Do ringu z posiadaczem pasa WBO, Crawfordem wyszedł mistrz WBC, Viktor Postol z Ukrainy. Posiadający nieskazitelny rekord Postol nie dał się znokautować, ale w połowie walki dwukrotnie zapoznał się z deskami i na kartach sędziowskich przegrał bardzo wyraźnie. Crawford kontynuował swój marsz. W ostatnim czasie ciemnoskóry Amerykanin wygrywał przed czasem z Johnem Moliną Jr oraz Felixem Diazem, co doprowadziło go na szczyt wagi super lekkiej. Walką z Indongo może zdobyć szczyt rankingu P4P.


Pochodzący z Namibii pięściarz na początku niczym szczególnym się nie wyróżniał. Wziął udział na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku, ale odpadł już w pierwszej rundzie przegrywając aż 2-14 z Australijczykiem, Anthony'm Little. W 2009 roku, w wieku 26 lat postanowił spróbować sił na zawodowstwie. Pierwsze 5 lat kariery toczył pojedynki w rodzinnym Windhoek z rywalami marnej klasy. Walki wygrywał, a w dodatku zdobył najpierw pas mistrza Namibii, a później tytuł WBO Africa wagi super lekkiej. Do samej końcówki ubiegłego roku jego najlepszym rywalem w rekordzie był mocno rozbity i mający za sobą długą passę porażek Kaizer Mabuza. W 2015 roku w walce z niejakim Ibrahimem Classem z Tanzanii Indongo pierwszy raz leżał na deskach. Nic nie zapowiadało, że będzie mistrzem Świata...


Na początku grudnia 2016 roku zaczął się sen, który trwa. Kompletnie nieznany przybysz z Afryki dostał szansę walki o mistrzowski pas federacji IBF z niepokonanym mistrzem z Rosji, Eduardem Troyanovsky'm. Rosjanin był murowanym faworytem do zwycięstwa, ale Indongo zgasił światło w hali Khodynka Ice Palace i w głowie czempiona nokautując go ciężko po zaledwie 40 sekundach walki. To była jedna z największych sensacji ubiegłego roku w zawodowym boksie. Cztery miesiące temu przystąpił do unifikacji, czyli walki z posiadaczem tytułu WBA, Ricky'm Burnsem. Indongo, podobnie jak kilka lat wcześniej Crawford, także musiał pojechać do Glasgow. Znów był stawiany w roli underdoga. Większość ekspertów stawiała, iż nokaut w Rosji to przypadek. "Blue Machine" miał jednak inny plan i kompletnie zdominował kolejnego mistrza. Sędziowie punktowali 120-108, 118-110 i 116-112 dla gościa z Windhoek.



Terence Crawford

Wiek:30
Wzrost: 173cm
Zasięg: 178cm
Waga: ok. 63kg
Rekord: 31 (22 KO) - 0
Rundy: 165
Debiut: 2008
Sukcesy:
WBC World super lightweight (2016-...)
WBO World super lightweight (2015-...)
WBO World lightweight (2014)
WBO NABO lightweight (2013)

Julius Indongo

Wiek: 34
Wzrost: 179cm
Zasięg: 181cm
Waga: ok. 63kg
Rekord: 22 (11 KO) - 0
Rundy: 125
Debiut: 2009
Sukcesy:
WBA World super lightweight (2017-...)
IBF World super lightweight (2016-...)
IBO World super lightweight (2016-...)
WBO Africa super lightweight (2012)


Na pierwszy rzut oka widać różnicę warunków fizycznych. Crawford jest sporo niższy, posiada także mniejszy zasięg rąk od Indongo. Pięściarz z Namibii boksuje także z odwrotnej pozycji, jednak Crawford już niejednokrotnie pokonywał mańkutów. "Blue Machine" zastopował dokładnie połowę swoich rywali. Amerykanin stopuje dużo częściej. "Bud" będzie też z pewnością szybszy i wydaje się, że inteligentniejszy. Tak jak wspominałem na początku, jest dużo bardziej doświadczony w bojach na najwyższym poziomie. Gdy patrzy się na to wszystko, wydawać by się mogło, iż Crawfordowi nie powinna stać się krzywda. Podobnie jednak myślał i Troyanovsky i Burns...

Nigdzie nie mogłem znaleźć informacji o tym, kto będzie sędziował tą arcyważną walkę oraz którzy stołkowi będą ją oceniać na kartach. Nie wydaje mi się to jednak w tej walce specjalnie ważne, gdyż dla Juliusa będzie to debiut na amerykańskim ringu i z żadnym z tamtejszych sędziów nie miał jeszcze do czynienia. Co prawda, w Rosji obsada sędziowska była stricte amerykańska (główny Marc Calo-oy, punktowi Mike Fitzgerald, Adelaide Byrd i Steve Weisfeld), ale "Blue Machine" dał im się poznać tylko z jednego mocnego uderzenia, które po kilkudziesięciu sekundach zakończyło pojedynek. Walka odbędzie się w Pinnacle Bank Arena w Lincoln w stanie Nebraska, w którym to mieszka, trenuje i często walczy Terence Crawford. Będzie to jego dodatkową przewagą. 


Jaki zatem może być scenariusz tej walki? Indongo wygląda na twardego gościa, więc uważam, iż Terence wcale nie musi zakończyć walki przed czasem. Stawiam na to, iż wykorzysta swoją szybkość i będzie runda po rundzie punktował Namibijczyka. Amerykanin musi być jednak na tyle uważny, żeby nie dać się trafić tak jak zrobił to Eduard Troyanovsky. "Bud" jest jednak inteligentniejszym pięściarzem i na pewno nie zlekceważy podwójnego mistrza Świata. Swojej szansy Julius może upatrywać w pierwszych rundach i w strzale w stylu "lucky punch", którym to uciszył Rosję. Z każdą kolejną rundą przewaga Crawforda powinna się jednak zwiększać i jeśli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego to właśnie on zostanie absolutnym, całkowicie zunifikowanym mistrzem Świata wagi super lekkiej.

wtorek, 1 sierpnia 2017

Pytań kilka, kwestii kilka... - Artur Szpilka.

Kiedy rozpoczynałem swoją przygodę z blogiem, jednym z pierwszych artykułów jakie napisałem był ten o tytule "Artur Szpilka - krajobraz po wojnie" nawiązując do sytuacji Polaka po dobrej, lecz brutalnie przegranej walce z Deontayem Wilderem. Było to dokładnie 31 stycznia 2016 roku. Wówczas "Szpila" bardzo solidnie przeciwstawił się mistrzowi Świata i pomimo porażki, bardzo dużo zyskał. Od tego czasu minęło 19 miesięcy całkowitej absencji Artura i wielkiego zawodu, jakim trzeba nazwać szybką porażkę przed czasem z rąk Adama Kownackiego. Dzisiaj zwykle wygadany Szpilka zamilkł. No bo co można powiedzieć teraz, kiedy tyle różnych słów powiedziało się przed walką?...


Travis Kauffmann, Charles Martin, Chris Arreola, Eric Molina, Jarrell Miller, Gerald Washington, Amir Mansour, David Haye, Dominic Breazeale, Izu Ugonoh. Wiecie co łączy tych dziesięciu pięściarzy? Łączy ich Artur Szpilka. Kilku z nich "zrobiłby dziecko", kilku "zabrałby do szkoły", innym pokazałby swoje "myczki", jednego "puknąłby na cytrynę", jednemu "rozwaliłby ryj", a w dwóch przypadkach chętnie "przetestowałby ich szczękę". Jednego z nich nazwał też "Burgerkingiem", a jeszcze jednego "sympatycznym grubaskiem". I to właśnie z tym sympatycznym grubaskiem - mowa o Adamie Kownackim - przyszło się Arturowi zmierzyć w powrocie. Na przetarcie oczywiście, bo "Szpila" wracał po długiej przerwie. I co? I ten - bądź co bądź - sympatyczny chłopak z Łomży zdemolował Artura w przeciągu czterech rund, kompletnie obnażając młodszego o dwa tygodnie rywala. Ta walka pokazała, że w boksie nie wygrywa ten, który więcej krzyczy i ten, który ma więcej lajków na facebooku. Wygrywa ten, który nie lekceważy rywala. Który przygotowuje formę życia i mocno wierzy w swój sukces. I tak właśnie niejako na plecach Artura wypłynął na szerokie wody Adam. I bardzo dobrze. 


Tak jak pisałem wyżej, Artur Szpilka zamilkł. Nie jest już tak aktywny na portalach społecznościowych, nie krzyczy już tak głośno do promotora Andrzeja Wasilewskiego, nie robi już dzieci i nie puka w cytrynę co drugiego pięściarza wagi ciężkiej. Pociąg z całą czołówką wagi ciężkiej odjechał. Duża grupa z wymienionych wyżej pięściarzy do pociągu wsiadła. Artur został na peronie. Co dalej? Skończył się amerykański sen Polaka. Według informacji podanej przez promotor(k)a Wasilewskiego Szpilka pakuje swój "mandżur" i wraca do ojczyzny. To jednak nie jest największy jego problem. Większym na pewno będzie schowanie do kieszeni swojego wyimaginowanego ego. Nie wiem jakich Szpilka ma doradców i w co wierzy, ale jeśli będzie chciał kontynuować karierę i wierzy jeszcze w swoje umiejętności, będzie musiał ostro przetasować swoje wartości i założyć ciężkie buty, które sprowadzą go z powrotem na ziemię.



Wraz z powrotem Szpilki do Polski, kończy się także współpraca Artura z trenerem Ronnie Shieldsem, który nie ukrywał ogromnego rozczarowania występem swojego podopiecznego w Uniondale. Można postawić tezę, że gdyby nie ogromne pieniądze wpompowane w Polaka przez Andrzeja Wasilewskiego, ten także nie miałby ochoty na dalsze promowanie niewdzięcznego pięściarza. Sprawa obecnie wygląda tak, że nad Szpilką zebrały się ciemne chmury. 
Andrzej Wasilewski chcąc czy nie chcąc, musi wierzyć w odrodzenie "Szpili" w Polsce. Już planuje dla Artura dwa kolejne pojedynki w kraju. Szpilka ma wystąpić we wrześniu i w grudniu. Na pewno jednak nie będą to rywale z wysokiej półki. Nie ma co ukrywać, że dużą szansą na powrót na krajowe "salony" będzie starcie z Krzysztofem Zimnochem, ale kwestia faworyta takiej walki jak nigdy wcześniej nie była tak otwarta.


Pytań dotyczących przyszłości jednego z najpopularniejszych polskich pięściarzy na świecie jest teraz więcej niż zwykle. Czy Artur Szpilka będzie w stanie zejść ze swoich finansowych wymagań na rzecz powrotu do wielkiej gry? Czy ambicja pozwoli mu stoczyć 1-2 walki z rywalami pokroju Ty Cobba? Czy przestanie fuczeć do promotor(k)a, który w moim mniemaniu i tak okazuje mu zbyt dużo wyrozumiałości? I wreszcie skupi się na rzemiośle, zamiast na tanich autopromocjach facebook'owych? Jak zwykle w takich sytuacjach, mnożą się pytania, a brak jest konkretnych odpowiedzi. Zagadką pozostaje także kwestia trenera Artura. Czyżby powrót syna marnotrawnego do Fiodora Łapina? Tego samego Fiodora, z którym Artur licząc na swój American Dream rozstał się w nie do końca miłej atmosferze? Wreszcie do tego samego Fiodora Łapina, który skupia się teraz w większości czasu na Krzysztofie Włodarczyku? Na tą samą salę? Szpilka ma tendencje do zachowywania się jak rozpieszczony jedynak. "Jemu się należy". Nie wiadomo, z jakich pobudek jemu ma się należeć, ale tak sobie ubzdurał i sam w to uwierzył. Teraz będzie inaczej. Jak poradzi sobie Artur na sali z Włodarczykiem, z Głowackim? W sytuacji, w której nie będzie motorem napędowym? Czy Artur będzie umiał skulić ogon i zacząć pracować od zera? Wątpliwe..


Po walce Szpilki z Kownackim cała Polska zastanawiała się nad przyszłością obydwu pięściarzy. Sprawa Adama jest prosta. On idzie do przodu i chociaż według mnie nie jest jeszcze gotowy na większe wyzwania, dalej jest niepokonany i zyskał bardzo wiele. O ile Kownacki się cieszy, o tyle Szpilka ma problem. Stracił ponad półtora roku od walki z Wilderem, a do tego w powrocie przegrał w bardzo słabym stylu z zawodnikiem "na przetarcie". Nie tylko stanął w miejscu, ale i cofnął się o dwa kroki. Przykładem faktu, iż Artur Szpilka stracił bardzo dużo jest zainteresowanie jego osobą ze strony... Marcina Najmana. Kabareciarz, festyniarz, drugoligowy aktor. Człowiek, który przegrał wszystko co mógł, z którego drwi cała Polska chce... dać Szpilce szansę i walczyć z nim w ringu. Czy można upaść jeszcze niżej?


Zdjęcia: ringpolska.pl, sport.pl, sportowefakty.pl