czwartek, 27 września 2018

Groves vs Smith czyli finał na końcu świata...

Już jutro - dość odmiennie, w piątek - poznamy drugiego laureata nagrody im. Muhammada Alego. Wygrana w turnieju World Boxing Super Series to ogromny prestiż i potężne pieniądze, ale także milowy krok ku dalszej karierze. W pierwszej edycji tego intratnego turnieju mogliśmy oglądać pięściarzy kategorii junior ciężkiej i super średniej. W tej pierwszej dywizji zwyciężył Oleksandr Usyk, który z finału "wyjechał" z czterema pasami mistrzowskimi. W jutrzejszym finale aż tak wysokiej stawki nie będzie. Od początku w turnieju był tylko jeden pas - WBA należący do rozstawionego z numerem pierwszym George Grovesa. I ten pas znajdzie się w stawce finału, w którym właśnie Groves podejmie młodego i niezwykle utalentowanego Calluma Smitha. Do wspomnianego tytułu WBA, na początku turnieju został stworzony wynalazek o nazwie WBC Diamond, o który powalczyła już w ćwierćfinale turniejowa "dwójka" czyli Smith. O oba te pasy Panowie powalczą na ringu w zachodniej części Arabii Saudyjskiej, w prowincji Mekka, konkretnie w Dżuddzie, na stadionie King Abdullah Sports City mogącym pomieścić ponad 60 tysięcy kibiców...


Ciężko stwierdzić, kto tu będzie faworytem, ale skoro był tylko jeden mistrz i został rozstawiony z numerem 1, to trzeba właśnie w nim upatrywać faworyta. Tą "jedynką" był George Groves. Brytyjczyk nie miał zbyt bogatej kariery amatorskiej. Stoczył 76 pojedynków. Przegrał tylko 10. Na zawodowych ringach zadebiutował w 2008 roku. W pierwszym roku startów wygrał siedem pojedynków. Na wyższy level wskoczył w 2010 roku, kiedy to zdecydowanie zwiększyła się jakość jego rywali. Pokonał wówczas m.in. Charlesa Adamu. Rok później już stoczył pasjonujący pojedynek z Jamesem DeGale'm, który zakończył się niejednogłośną wygraną "Świętego". W następnych pojedynkach szybko wygrał z doświadczonym Paulem Smithem, a także wypunktował Glena Johnsona. 


W 2013 roku doczekał się pierwszych mistrzowskich szans. Jego starcie z Carlem Frochem to było w Wielkiej Brytanii wielkie wydarzenie. Groves przez wielu skazywany był na pożarcie, jednak nieoczekiwanie to on dyktował warunki w ringu. Już w pierwszej rundzie rzucił Frocha na deski, a później kontrolował pojedynek. Doświadczony rywal pozwolił młodszemu się wystrzelać i zastopował Grovesa w dziewiątej rundzie. Do czasu przerwania walki na wszystkich kartach punktowych widniała przewaga George'a. Pół roku później doszło do rewanżu, który miał niemal identyczny przebieg. To Groves atakował, a Froch wydawał się bardziej zmęczony i obity. Koniec również wyglądał jednak podobnie. Tym razem rundę wcześniej padł Groves. 


Dwa nieudane podejścia nie zatrzymały Anglika. Wygrane nad Christopherem Rebrasse i Denisem Dauglinem otworzyły przed Grovesem trzecią szansę. Tym razem trzeba było jechać do USA i zmierzyć się z Badou Jackiem. Trzecia szansa i... trzecia porażka. Po bardzo wyrównanej walce Groves przegrał po niejednogłośnej decyzji punktowej. Nie wiadomo było, czy jeszcze kiedyś dostanie możliwość walki o najwyższe trofea. Groves w to wierzył i systematycznie piął się w rankingach. Pokonał Martina Murraya i Eduarda Gutknechta. Nadarzyła się okazja - walka o wakujący po Felixie Sturmie pas WBA. Rywalem miał być Fedor Chudinov. I wreszcie się udało. Nokaut w szóstej rundzie i pas w końcu zawisł na biodrach Brytyjczyka. 


Ćwierćfinał WBSS z Jaime Coxem był jednocześnie pierwszą obroną wywalczonego trofeum. Cox, pomimo nieskazitelnego rekordu był jednym z najsłabszych pięściarzy w turnieju i Groves stosunkowo szybko się z nim rozprawił, ale w półfinale czekało na niego dużo większe wyzwanie - bardzo szybki i niewygodny Chris Eubank Jr. Groves nie był faworytem tego starcia, jednak wzniósł się na wyżyny swoich umiejętności, zneutralizował atuty rywala i wypunktował go dość wyraźnie. Dzięki tej wygranej już jutro w Arabii Saudyjskiej powalczy w finale tego turnieju...


...z Callumem Smithem, swoim niepokonanym rodakiem. "Mundo" jest dwa lata młodszy od Grovesa. Pochodzi z bokserskiej rodziny. Jest jednym z czterech braci, z których każdy boksuje zawodowo i osiąga sukcesy. Swoją karierę rozpoczął pod koniec 2012 roku i w ciągu 12 miesięcy stoczył dziewięć pojedynków. Swój talent pokazał zwłaszcza w pojedynku z Patrickiem Mendy, którego znokautował w pierwszej rundzie. Dodam, że Callum do dziś jest jedynym pięściarzem, który zdołał zastopować Mendy'ego, uważanego za twardziela w ringu. 


W 2014 roku "Mundo" zanotował sześć kolejnych wygranych. Pokonał m.in. Vladine Biosse, Rafaela Pintosa i Nikole Sjekloce. Zadebiutował także w Stanach Zjednoczonych wygrywając już w otwierającym starciu. Najlepszy etap kariery Smitha rozpoczął się rok później. 25-letni wówczas pięściarz zaczął regularnie wygrywać przed czasem, często w pierwszych rundach. Odprawił tak chociażby Rocky'ego Fieldinga i Hadillaha Mohoumadiego (również jedyna porażka przed czasem w karierze). Dodając do tego walki z Norbertem Nemesapatim i Lukiem Blackledge'm, Callum Smith przed rozpoczęciem turnieju WBSS notował serię pięciu wygranych przed czasem z rzędu. 


W turnieju "Mundo" zaimponował. Podczas gdy George Groves wybrał stosunkowo najłatwiejszą opcję, Callum Smith zechciał bić się z teoretycznie najtrudniejszym rywalem. Spotkał się z niepokonanym Erikiem Skoglundem, który przyszedł z wyższej kategorii wagowej. Szweda nie udało się znokautować, lecz pięściarz z Liverpoolu w przedostatniej rundzie rzucił go na deski, końcowo wygrywając wysoko na punkty. Jego rywalem w półfinale miał być niezwykle doświadczony Juergen Braehmer, jednak wykluczyła go kontuzja. Zastąpił go kolejny niepokonany pięściarz - Nieky Holzken. Walka odbyła się w Niemczech, a Smith wygrał w podobnym rozmiarze punktowym, co w poprzedniej walce ze Skoglundem. Teraz czas na walkę z George Grovesem w finale turnieju. Pojedynek ma dodatkowy smaczek. Groves w 2011 roku już w drugiej rundzie znokautował najstarszego brata Calluma, Paula Smitha. "Mundo" wówczas miał 21 lat i jeszcze nie boksował zawodowo. Teraz przyjdzie pora na wyrównanie rachunków. 


George Groves

Wiek: 30
Wzrost: 182cm
Zasięg: 183cm
Waga: 76kg
Rekord: 28 (20 KO) - 3 (2 KO) - 0
Rundy: 198
Debiut: 2008
Sukcesy:
IBO World super middleweight (2018-...)
WBA Super World super middleweight (2017-...)
WBA International super middleweight (2016)
EBU European super middleweight (2014)
WBC Silver super middleweight (2014)
WBA InterContinental super middleweight (2013)

Callum Smith

Wiek: 28
Wzrost: 191cm
Zasięg: 198cm
Waga: 76kg
Rekord: 24 (17 KO) - 0 - 0
Rundy: 112
Debiut: 2012
Sukcesy:
WBC Diamond super middleweight (2017)
EBU European super middleweight (2016)
WBC Silver super middleweight (2015)
WBC International super middleweight (2013)


Co się rzuca w oczy jako pierwsze? Zdecydowana przewaga warunków fizycznych Calluma Smitha. 15 centymetrów więcej w zasięgu rąk w wadze super średniej to miażdżąca przewaga i tutaj, w walce na dystans będzie szukać swojej szansy młodszy z Anglików. Czym może odpowiedzieć obecny mistrz? Doświadczeniem w walkach na najwyższym poziomie. "Święty" doskonale zna atmosferę wielkiej walki. Czterokrotnie podchodził do pojedynków o mistrzowski pas, za każdym razem będąc bardzo blisko sukcesu. Dla Smitha to pierwsza taka walka. On nie zna uczucia mistrzowskiej walki, ale nie zna też uczucia porażki i to będzie jego atut. Smith wydaje się być silniejszy, z większą łatwością nokautuje rywali. Groves natomiast to żelazna taktyka, którą potrafi zamęczyć rywala i wypunktować go na pełnym dystansie. Być może zadecyduje dyspozycja dnia. Pewne jest to, że przed zwycięzcą otworzą się bardzo duże drzwi. Jeśli wygra Smith, wskoczy do elitarnego grona i będzie miał możliwość unifikowania tytułów. Jeśli pas zostanie na biodrach Grovesa, być może będziemy świadkami przejścia do wyższej kategorii w poszukiwaniu jeszcze większych wyzwań. 


Przypominam, że walka odbędzie się w Arabii Saudyjskiej. Ring będzie zupełnie obcy dla obu zawodników. Nie jest powszechnie znana także obsada sędziowska. W ringu stanie dwóch Anglików, więc można domniemywać, że to właśnie Brytyjczycy będą arbitrami, chociaż nie jest to pewne. Ważne, aby było sprawiedliwie. Niech wygra lepszy. W kategorii junior ciężkiej wygrał Oleksandr Usyk, który był rozstawiony z "jedynką". Jeśli mają wygrywać "jedynki", górą będzie Groves. Ja osobiście obstawiałbym jednak wygraną młodszego i silniejszego Smitha. Zobaczymy jak będzie jutro. Przepowiadam duże emocje!


czwartek, 20 września 2018

Joshua vs Povetkin czyli bitwa mistrzów olimpijskich...

Najbliższa sobota to w boksie bardzo ważna data. Otóż tego dnia bardzo poważny sprawdzian czeka wielbionego przez wielu dominatora wagi ciężkiej, Anthony'ego Joshuy. Rywalem zawodnik, z absolutnego topu czyli Alexander Povetkin. Żyjemy w takich czasach, że ewentualna porażka Joshuy jest nie do wyobrażenia dla jego kibiców, jednak stanowczo ostrzegam przed lekceważeniem Rosjanina. To przede wszystkim wielki walczak. To pięściarz starego stylu, którego trzeba będzie w ringu praktycznie zabić, aby pokonać. Nie podda się nigdy i do samego końca będzie parł do przodu rzucając ciosy. Naturalnie jest skazywany na pożarcie, ale nie takie historie już boks zawodowy widział. Anglik to przecież nie maszyna. To też człowiek, który może mieć chociażby słabszy dzień. Nie muszę chyba dopowiadać, że to waga ciężka, w której jeden cios... bla.. bla.. bla..


Nie będziemy przybliżać Wam sylwetki "AJ'a", bo każdy szanujący się kibic zna ją od podszewki. Mistrz Olimpijski z Londynu w przeciągu zaledwie pięciu lat zawodowej kariery stał się gwiazdą ogromnego formatu. Jest produktem marketingowym generującym wielkie pieniądze, za którym idzie jeden z największych promotorów na świecie i cała rzesza kibiców. Pięściarz ten sam dopełnia całą tą świetnie naoliwioną machinę znakomitym boksem, który prezentuje między linami na tle kolejnych przeciwników.


A tych było już 21. Wszyscy polegli. Niektórzy z nich to naprawdę konkretne nazwiska. Bo gdyby jednym tchem wymienić Władimira Kliczko, Dilliana Whyte'a, Josepha Parkera, Carlosa Takama czy Dominika Breazeale'a to wyjdzie nam całkiem niezłe kombo. Takiej jakości zestawu na rozkładzie nie ma zdecydowanie nikt. Dodatkowo można powiedzieć, że Brytyjczyk wszystkich swoich rywali zdominował i zniszczył. Najrówniejszą walkę stoczył Kliczko, ale nawet taki wyjadacz nie dał rady i poległ. Skończył na deskach, jak dwudziestu rywali Joshuy. Tylko Parker nie dał się rzucić na matę, jednak również nie zaryzykował, co skończyło się dla niego wysoką porażką punktową. 



Nie ma co za dużo mówić o "AJ'u" - każdy go zna, jest znakomity. Osobiście widzę go w TOP10 najlepszych pięściarzy świata bez podziału na kategorie wagowe. Skupmy się bardziej na tym, który w sobotni wieczór na Wembley będzie chciał odebrać mu wszystko - od pasów, po chwałę...

Alexander Povetkin przez portal statystyczny Boxrec klasyfikowany jest na trzecim miejscu, ustępując miejsca tylko posiadaczom mistrzowskich pasów, Brytyjczykowi i Deontayowi Wilderowi. To najstarszy pięściarz z czołówki, już 39-letni, który ma za sobą 35 walk na zawodowstwie. 
Ale zacznijmy od początku. Rosjanin sportami walki zainteresował się już od najmłodszych lat. Boks i kickboxing trenuje od 13 roku życia. Z czasem postawił tylko na pięściarstwo. W 2001 roku wystąpił na mistrzostwach Świata, lecz przegrał w ćwierćfinale z Ukraińcem Oleksiyem Mazikinem. Rok później wygrał jednak mistrzostwa Europy, a także prestiżowy wówczas turniej im. Papy Stamma. W 2003 roku dopiął swego i na Mistrzostwach Świata w Bangkoku zdobył złoty medal w kategorii superciężkiej. W 2004 odniósł jednak swój największy sukces - został mistrzem Olimpijskim w Atenach zdobywając złoto... bez walki finałowej. Karierę amatorską zakończył ze świetnym bilansem 125 wygranych w 132 walkach. Po Olimpiadzie przeszedł na zawodowstwo.


I tak jak ostatnią jego walką na amatorskim ringu była wygrana przez walkower w finale Igrzysk Olimpijskich z Muhammadem Alim z Egiptu, tak pierwszym występem na zawodowstwie była walka z... Muhammadem Alim z Niemiec. W połowie 2005 roku Rosjanin wygrał przez TKO w drugiej rundzie. Podpisał wówczas kontrakt z Sauerland Event i karierę rozpoczął na terenie Niemiec. Pierwsze dziewięć pojedynków stoczył właśnie tam, wygrywając m.in. z Fridayem Ahunanyą czy Livinem Castillo. W dziesiątym starcie zaprezentował się przed swoimi rodzimymi kibicami w Moskwie i w ciągu trzech rund rozbił Imamu Mayfielda. Pierwsze poważne wyzwania przyszły po dwóch latach zawodowej kariery. W 2007 roku Povetkin zmierzył się w ringu z Larrym Donaldem, który kilka lat wcześniej pokonał Evandera Holyfielda. "Sasha" wygrał każdą rundę absolutnie deklasując Donalda. Ta wygrana dała Rosjaninowi możliwość wystąpienia w czteroosobowym turnieju wyłaniającym pretendenta do pasa IBF. Povetkin najpierw wygrał z byłym mistrzem Świata, Chrisem Byrdem przez nokaut w 11 rundzie, a na koniec zabrał zero z rekordu Eddie'go Chambersa. 


Tak więc "Sasha" wygrał turniej, uzyskał prawa pretendenta do pasa IBF, lecz do walki o ten pas nigdy nie stanął. Dopiero kilka lat później, w 2011 roku stanął przed szansą zdobycia tytułu mistrza Świata. W stawce znalazł się tytuł WBA Regular. I Rosjanin po raz kolejny nie zawiódł. Wygrał wyraźnie, a pas zawisł na jego biodrach. Alexander czterokrotnie obronił ten tytuł w dalszym ciągu pozostając niepokonanym. Odprawił kolejno Cedrica Boswella, Marco Hucka, Hasima Rahmana i Andrzeja Wawrzyka. Odpowiednie warunki postawił tylko Huck, który jednorazowo zmieniając wagę cruiser na ciężką był bardzo blisko sprawienia niespodzianki. Povetkin wytrzymał jednak i pokonał faworyta niemieckiej publiczności. Niestety bardzo słabo wypadł Wawrzyk, który "powalczył" tylko trzy rundy, podczas których ani razu nie zagroził Rosjaninowi.



W 2013 roku doszło do wyczekiwanej walki z Władimirem Kliczko. Udało się załatwić ściągnięcie znakomitego Ukraińca do Rosji. Nic to jednak nie dało. Rosjanin dostał lekcje boksu od Władimira Kliczki, a Ukrainiec to jak dotąd jedyny pięściarz, który pokonał Povetkina. "Sasha" nie dał się znokautować, ale aż czterokrotnie padał na deski podczas walki. Dotrwał do ostatniego gongu, ale punktacja była brutalna. Nie zakończyła jednak kariery Alexandra, a wręcz przeciwnie. Rosjanin poprawił błędy i od tej porażki znacząco poprawił swój boks. W kolejnych pojedynkach odprawiał przed czasem silnych przecież Takama, Pereza czy Wacha. Wygrał także z Manuelem Charrem i Johanem Duhaupasem. W Rosji pokonał także Andriya Rudenko i Christiana Hammera po 12-rundowych pojedynkach. W ostatnim występie pojechał na Wyspy Brytyjskie i zmierzył się z Davidem Price'm. Walka odbyła się na gali... Anthony'ego Joshuy, co było idealną przygrywką do sobotniego pojedynku. Povetkin brutalnie zastopował Anglika, dając sygnał mistrzowi Świata, że jest gotowy. Czy faktycznie jest? Zobaczymy już za kilkadziesiąt godzin...


Anthony Joshua

Wiek: 29
Wzrost: 198cm
Zasięg: 208cm
Waga: ok. 112kg
Rekord: 21 (20 KO) - 0 - 0
Rundy: 77
Debiut: 2013
Sukcesy:
WBO World heavyweight (2018-...)
WBA Super World heavyweight (2017-...)
IBF World heavyweight (2016-...)
IBO World heavyweight (2017-...)
WBC International heavyweight (2014)

Alexander Povetkin

Wiek: 39
Wzrost: 188cm
Zasięg: 191cm
Waga: ok. 104kg
Rekord: 34 (24 KO) - 1 - 0 
Rundy: 224
Debiut: 2005
Sukcesy:
WBO International heavyweight (2017)
WBA Inter-Continental heavyweight (2017)
WBC Silver heavyweight (2014)
WBC International heavyweight (2014)
WBA Regular heavyweight (2011-2013)

Jest to pojedynek dwóch mistrzów Olimpijskich, których największy amatorski sukces dzieli 8 lat. I to widać na załączonym obrazku. Povetkin jest 10 lat starszy od Joshuy i to rzuca się w oczy od razu. To dla Rosjanina ostatni dzwonek na odniesienie sukcesu. Jeśli pojedynek z Anglikiem nie zakończy się sukcesem, kariera "Sashy" będzie powoli kierować się ku końcowi. Rosjanin jest jednak naturalnie bardziej doświadczony na zawodowym ringu, jednak nie koniecznie będzie to jego atut. Starszy z pięściarzy stoczył 14 pojedynków więcej, a także ponad trzy razy więcej rund przeboksował. Joshua jednak zebrał już doświadczenie w walkach na najwyższym poziomie, o czym wspominałem na samym początku. Lista pokonanych przez niego pięściarzy imponuje już teraz, po pięciu latach od debiutu. Povetkin debiutował  osiem lat wcześniej, po "swoich" Igrzyskach Olimpijskich, ale jego kariera nie była prowadzona tak intensywnie. Na koniec rzućmy okiem na warunki fizyczne - przede wszystkim zasięg rąk. Anglik będzie miał tu przewagę aż 17 centymetrów. To wystarczająco, aby trzymać Alexandra Povetkina przednią ręką na dystans. I tak właśnie może wyglądać ta walka. 


Znamy sędziego tego pojedynku. To Steve Gray - doświadczony sędzia angielski, który swoją karierę rozpoczął jeszcze przed Igrzyskami w Atenach, podczas których złoto zdobywał Povetkin. Był sędzią ringowym w pojedynku Michała Syrowatki z Robbie Daviesem Juniorem, kiedy to nieoczekiwanie Polak znokautował rywala w ostatniej rundzie. Gray prowadził kilka walk Anthony'ego Joshuy, z Mattem Leggiem, Mattem Skeltonem, Konstantinem Airichem i Erikiem Moliną. Był także sędzią punktowym w jego walce z Josephem Parkerem. Widział wyraźną przewagę rodaka, w stosunku 118-110. Steve Gray naturalnie nie pracował nigdy przy pojedynkach Alexandra Povetkina. To kolejny aspekt przemawiający za Brytyjczykiem. 


Podsumowując... Co się musi stać, żeby wygrał Rosjanin? Raczej nikt w to nie wierzy, ale ja pozostawiam sobie małą furtkę. Bo postrzegam Povetkina, jako solidnego punchera, a tacy potrafią odwrócić losy walki w każdym możliwym momencie. Liczę, że nauczony doświadczeniem z walki z Kliczko, nie spali się psychicznie na Wembley, rozsądnie rozłoży siły i da znakomity pojedynek zmuszając Joshuę do sporego wysiłku. Jak może wygrać? No nie ma co ukrywać, że rund Povetkin rwać raczej nie będzie. To nie ten styl i przede wszystkim nie te warunki. Musi postarać się przebić przez długie ręce "AJ'a", dostać do półdystansu i tam bardzo mocno bić na tułów, by osłabić rywala. Brzmi jak 2x2, ale będzie jednak bardzo trudne do wykonania. Mam także nadzieje, że "Sasha" nie da się szybko trafić jakimś mocnym ciosem, który może rozsypać jego plan taktyczny w drobny mak. Liczę na niego. Nie mówię, że wygra tą walkę, ale chciałbym zobaczyć widowisko. Jak zaprezentuje się Joshua? Wydaje mi się, że po 12-rundowej walce z Parkerem Anthony Joshua będzie za wszelką cenę chciał dać publiczności nokaut. Będzie próbował ustawić sobie Povetkina w pierwszych rundach, zepchnąć i przycelować jednym, miażdżącym ciosem. W miarę upływu kolejnych rund będzie jednak wzrastała u niego frustracja, co może przełożyć się na spięcie. Nie wiemy także jak zachowa się Joshua, kiedy to on zostanie mocno trafiony. Rosjanin ma bardzo silne ręce. Czy będziemy świadkami sensacji? Czyj plan taktyczny okaże się skuteczny? Tego dowiemy się już w sobotni wieczór. Życzę wielu emocji...


poniedziałek, 17 września 2018

Kradzież w Las Vegas!

Zwykle się tak nie emocjonuje po walkach, a werdykty przyjmuje z pokorą, wiedząc iż ten sport to biznes, a rezultaty walk często niewiele mają wspólnego z ich przebiegiem. Teraz jednak mamy do czynienia ze zwykłą kradzieżą! Wiem, że to nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz, ale ta jest szczególnie bolesna. Głównie dlatego, że zdecydowana większość ekspertów dokładnie taki scenariusz przewidywała. Dodatkowo - w grę wchodziły dwa pasy mistrzowskie i zero w rekordzie prawdziwego czempiona. Wszystko to zostało sprzedane za pieniądze...


Zacznijmy od początku - do rewanżowej walki Saula Alvareza z Gennady Golovkinem miało dojść już w maju. Wówczas "Canelo" został złapany na stosowaniu niedozwolonych środków i ukarany... 6-miesięczną dyskwalifikacją. Skandal numer jeden. Zwykły "śmiertelnik" otrzymałby za to przynajmniej czterokrotnie dłuższą karę. Ale "Canelo" ma ludzi, którzy wszystko są w stanie załatwić przy zielonych stolikach na całym świecie. Ale co ja mówię o rewanżu. Zacznijmy jeszcze wcześniej - od ich pierwszej walki. Wypunktowany remis! I to pamiętne 118-110 dla Meksykanina na karcie Adelaide Byrd. Za to powinna być "dożywotka" i soczysta grzywna. A stanęło na: "Pani Byrd miała zły dzień." Koniec. Kropka. Rezultat remisowy poszedł w świat, podczas gdy nikt (powtarzam: NIKT) z ponad 30 ekspertów nie wypunktowało nic lepszego dla "Canelo" niż remis. Większość - oczywiście słusznie - miała na swoich kartach wygraną Kazacha. 


Do rewanżu doszło w ubiegłą sobotę. I tu zaczął się cyrk. Nigdy wcześniej nie widziałem w boksie tak jawnego lekceważenia mistrza Świata, którym jest Golovkin. Od kiedy to na podest i wagę posiadacz pasów wchodzi pierwszy, a pretendent drugi? Od kiedy to mistrz Świata wnosi swoje pasy do pustego ringu, a dopiero później na matę wyprowadzany jest pretendent? Nigdy tak nie było. Skandal numer dwa. To był przepiękny pokaz "dominacji" finansowej i personalnej. Brakowało tylko transparentu z napisem "Na punkty i tak nie wygrasz, GGG!", bo dokładnie taki komunikat czuć było w powietrzu. Gennady to prawdziwy walczak i przy okazji dżentelmen. Nie krzyczał, robił swoje. Jest też oczywiście mądry. Wziął walkę, chociaż doskonale wiedział co będzie grane. W ringu ratował go nokaut, na co pewnie liczył. W Las Vegas nie mógł liczyć na przychylność dosłownie nikogo. I tu warto przytoczyć dzisiejsze słowa Abela Sancheza: "W Vegas na punkty nie wygramy na pewno". 


No i trzecia sprawa - sama walka rewanżowa. Naturalnie wygrana "GGG". Tu nie ma w ogóle o czym gadać. Wygrana była może nie wysoka, ale spokojna. Ja osobiście punktowałem 116-112. Bardzo dużo ekspertów miało na swoich kartach jeszcze 115-113. Do zaakceptowania byłby nawet remis - na siłę. I podobnie jak przy okazji pierwszej walki, wśród ponad 30 ekspertów znalazło się raptem dwóch, którzy opowiedzieli się za Meksykaninem. Jedenastu wskazało na remis, a dziewiętnastu oglądało walkę, w której dominował mistrz. Słowo - klucz: MISTRZ. Bo to właśnie Golovkin jest mistrzem Świata. Osobiście nie lubię podkreślać tych niepisanych zasad w stylu "mistrza trzeba zdominować" albo "wyrównane rundy punktuje się dla mistrza", ale zazwyczaj tak właśnie pracują sędziowie. Niech mi więc ktoś powie, jak to w takim razie wygląda? Saul zdominował Kazacha? Absolutnie. Golovkin uruchomił swój niszczycielski lewy prosty i punktował rywala dość znacząco. Oczywiście "Canelo" miał swoje momenty, wygrał kilka rund, ale bez przesady. W mojej ocenie przynajmniej trzy rundy były wyrównane. Na kartach sędziów te właśnie rundy zapisane zostały na konto Meksykanina. Niepisane zasady nie były więc w tym przypadku respektowane. Skandal numer trzy.  


Pierwsza walka zakończyła się remisem, więc w rewanżu musiał już paść jakiś konkretny wynik. Dlaczego? W sumie nie wiem, zaakceptowałbym drugi remis. Ale tu już musiało być czyjeś zwycięstwo. I było. Wydrukowane. Wystarczy spojrzeć na karty punktowe. Rundy zdominowane przez Golovkina dwóch sędziów punktuje dla Alvareza. Osoba Dave'a Morettiego w składzie sędziowskim jest znakomitym ruchem na odwrócenie uwagi sztabu pięściarza z Karagandy. W końcu to właśnie on jako jedyny wypunktował w pierwszym pojedynku wygraną Gennady Golovkina. W drugiej walce cudownie widział przewagę Alvareza w identycznym stosunku. No i rzućmy okiem na same karty. Runda numer 7. Najlepsza runda Golovkina. Tylko wspomniany Moretti przyznaje ją Kazachowi. Glenn Feldman i Steve Weisfeld punktują dla "Canelo". No i runda ostatnia, dwunasta. Przed ostatnim starciem na kartach sędziów widnieje jeden rezultat: 105-104 dla Meksykanina. U wszystkich sędziów. Ostatnią rundę mocno zaczyna Golovkin, kontroluje ją. Lokuje swój lewy jab, spycha rywala. Aplikuje mocne ciosy. Wygrywa rundę. Ale gdyby przyznać ją Golovkinowi, na kartach wszystkich sędziów byłby remis 114-114. Żeby walka zakończyła się remisem, wystarczyłoby, aby dwóch arbitrów przyznali ostatnia rundę Kazachowi. Ostatecznie rundę "GGG" daje... jeden sędzia. Niejednogłośnie wygrywa więc Saul Alvarez. Skandal numer X. Przypadek? Nie sądzę...


To mój ostatni tekst zestawieniu "Canelo" Alvareza z Gennady Golovkinem. Dla mnie to kradzież i trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Oscar De La Hoya śmieje się prawdziwemu mistrzowi w twarz. Wygrał biznes. Wygrały pieniądze. Alvarez to "gwiazda" PPV i jego przegrana byłaby na niekorzyść wielu osobistością pociągającym za sznurki. Poza tym jest sporo młodszy od "GGG", Kazach zaraz przejdzie na emeryturę i wszyscy zapomną o sprawie. Żałuje, że tak właśnie wygląda od kulis mój ukochany sport, ale trzeba się już do tego przyzwyczaić... Dla mnie to Gennady Golovkin wygrał obie walki z Meksykaninem, dla mnie jest od niego lepszym pięściarzem. 
Jeszcze dwa zdania apropo ich potencjalnej trzeciej walki. Jest sens dopełniać trylogię? Moim zdaniem absolutnie NIE. "Canelo" to twardziej, Golovkin jest coraz starszy. Wygrana przez nokaut będzie bardzo trudna do wykonania, a na punkty... jak to na punkty... w Las Vegas z Alvarezem już się po prostu nie da...

piątek, 14 września 2018

Golovkin vs Alvarez II czyli rewanż dekady...

Długo podchodziłem do tego tematu. Kiedy na blogu powstała zakładka "zapowiedzi", sam sobie zapowiedziałem, że wszystkie duże pojedynki się tu znajdą i nie pominę żadnej znaczącej walki. Teraz było mi trudno się zebrać z jednego względu - o tej walce każdy się już wypowiedział, padły wszystkie możliwe opinie i typy. Wymyślano różne scenariusze. Dodatkowo po raz pierwszy na "RC" pojawi się zapowiedź rewanżu, więc będzie też nieco inaczej. Nie będę omawiał karier obu zawodników, bo zrobiłem to we wrześniu ubiegłego roku. Skupie się tym razem na przewidywaniach. Tamto starcie rozegrało się 16 września. Rewanż odbędzie się 15 września. Minął cały rok. Saul Alvarez przystąpi do rewanżowej walki bezpośrednio po tej pierwszej - pauzował cały okrągły rok. Gennady Golovkin stoczył jedną walkę, ale pojedynek z Vanesem Martirosyanem nie trwał długo i w sumie nie jest wart większego odnotowania. Powiem krótko: Od zeszłego roku żaden z nich nie nauczył się wiele więcej, jeśli chodzi o boks sam w sobie. Obaj nauczyli się natomiast siebie. Rok temu...


Warto powiedzieć kilka zdań apropo punktacji ubiegłorocznego starcia. Padł remis - ta informacja poszła w świat. Jak było jednak w rzeczywistości? Na mojej karcie widniał rezultat 116-112 dla "GGG". Większość ekspertów i kibiców również widziała przewagę Kazacha. Wygraną "Canelo" Alvareza widziało kilka osób - on sam, promotor Oscar De La Hoya i sędzina Adelaide Byrd. Ona - co praktycznie się nie zdarza - widziała większą przewagę Meksykanina nad Golovkinem, niż sam zainteresowany. No cóż - to jej punktacja się liczyła i przy wytypowanym remisie przez Dona Trellę padł wówczas remis. Taki rezultat nie urządzał ani Alvareza, ani Golovkina. Urządzał jednak wszystkich kibiców - wszak wiadomym było, iż będzie rewanż. 


Nie ma co ukrywać, że 36-letni "GGG" nie ma za sobą takich pleców, jakie posiada 8 lat młodszy Saul Alvarez. Powiem więcej - z biznesowego punktu widzenia jego wygrana w 2017 roku była dla boksu niekorzystna. I teraz będzie podobnie. To nie Golovkin ma tutaj wygrać. Wygrać ma boks. Boks, w osobie "Canelo" Alvareza, bo to on jest młodszy i to on będzie dłużej reprezentował swoją osobą ten sport. To smutna prawda. Może nie powinienem tego mówić w tej chwili, ale ciężko mi sobie wyobrazić w sobotniej walce punktową wygraną pięściarza z Karagandy. Golovkin nie może liczyć na sędziów. On musi tę walkę zakończyć przed czasem. Musi Alvareza znokautować, aby to wygrać, a to będzie piekielnie trudne zadanie. "Canelo" ma "poparcie" zbyt wielu osobistości, aby miał się takimi sprawami martwić. Przykro mi to mówić, ale jak przekręt przyszykowany był rok temu, to sędziowie zadbają o werdykt także i teraz. Drugiego remisu być nie może - to się nie zdarza. Poza tym trzeci pojedynek będzie już odgrzewanym kotletem. Teraz ktoś musi wygrać. I odbiegając całkowicie od sportu i pomijając uprzejmości, gdybym musiał postawić pieniądze na zwycięzce, bez wahania wskazałbym Saula Alvareza - wygrana na punkty, być może nawet niejednogłośna wygrana, prawdopodobnie po wałku...


Co musi w takim razie zrobić Golovkin, aby całej rzeszy przeciwników zagrać na nosie? On sam wie to najlepiej. Jest doświadczony, między linami zjadł już zęby. Musi poprawić poruszanie się po macie, umiejętnie skracać dystans i bić. Bić, bić, bić. Mocno obijać korpus. "GGG" musi narzucić swoje tempo w walce i utrzymać je przez 12 rund. Do tego potrzebna jest także zmiana nastawienia - Gennady nie może być w ringu dżentelmenem. Na 36 minut musi stać się chuliganem. Wierze, że przygotuje się nawet na 20 rund, bo zachowanie rywala ewidentnie zaczęło go drażnić. Kazach podejdzie do tej walki dużo bardziej osobiście, niż przy okazji pierwszego spotkania. Istnieje prawdopodobieństwo, iż Meksykanin próbował oszukiwać (być może oszukiwał już w pierwszej walce), co mocno zdenerwowało Golovkina. Teraz będzie chciał ukarać młodziana w ringu i ufam, iż przygotował się na 120%. 


Jakie są atuty "Canelo"? Te są powszechnie znane. Przede wszystkim plecy. Saul ma za sobą ludzi, którzy będą robili wszystko, aby nie stała mu się krzywda. To bardzo duży atut mieć z tyłu głowy myśl, że nic złego nie może Ci się stać. Abstrahując od spraw pozasportowych, Alvarez jest dużo młodszy. On bardzo szybko zaczął dorastać jako pięściarz i w bardzo młodym wieku stał się gwiazdą światowych ringów. Ciągle się uczy, chociaż pomimo ledwie 28 lat jest już niesamowicie doświadczony. Na zawodowych ringach stoczył już ponad 50 walk. Czy on może być jeszcze lepszy? Wydaje się, że tak. W pierwszej walce pokazał się z bardzo dobrej strony. Bardzo dobrze zaprezentował się od strony taktycznej, wykluczył atuty Golovkina, zneutralizował jego siłę ciosów, nie dawał się też zamykać przy linach. Kiedy dochodziło do "rozpuszczenia rąk", nie odpuszczał. Wdał się w wojnę i nie odstawał. Zaimponował wielu, mnie również. Ale obiektywnie walkę przegrał. Teraz jest już bogatszy o doświadczenia z przed roku. Czy może coś jeszcze poprawić? Wydaje mi się, że przygotuje jakieś niespodzianki, będzie chciał zaskoczyć, ale sam może się przeliczyć. Warto pamiętać, że on od samego początku kariery nie miał takiej przerwy, jak teraz. Największa jego przerwa to 9 miesięcy między pojedynkami z Erislandy Larą, a Jamesem Kirklandem, na przełomie 2014 i 2015 roku. 


Rzućmy okiem na to, co ważne, czyli obsadę sędziowską. Trzecią osobą w ringu będzie Benjy Esteves Jr. Pracuje on jako sędzia ringowy od 1992 roku. Nie jest to jednak absolutny top, jeśli chodzi o arbitrów. Pracował już - co prawda - przy pojedynkach mistrzowskich, był arbitrem przy obronach tytułów takich pięściarzy jak chociażby Roman Gonzalez, Arthur Abraham, Gervonta Davis czy Amanda Serrano, a przy nim w ringu swój pas wywalczył Isaac Dogboe. Nie był natomiast rozjemcą w ani jednej walce zarówno Saula Alvareza, jak i Gennady Golovkina. Nie on tu jednak może grać główną rolę - bardziej skupiłbym się na sędziach na stołkach. Do punktowania tej emocjonującej walki wytypowana została bardzo doświadczona trójka - Dave Moretti, Steve Weisfeld i Glenn Feldman. Wszyscy - podobnie jak w pierwszej walce - ze Stanów Zjednoczonych. Moretti to jedyna osoba, która brała udział w pierwszym przedstawieniu. Wypunktował on wtedy minimalną wygraną Golovina i moim zdaniem był najbliżej prawdy. To była jedyna sytuacja, kiedy Moretti punktował pojedynek Kazacha. Dużo częściej pracował przy walkach "Canelo". Punktował jego walkę z Julio Cesarem Chavezem (120-108), absurdalnie wysokie zwycięstwo przyznał Meksykaninowi w pojedynku z Miguelem Cotto (119-109), dał mu wygraną - również dość kontrowersyjnie - z Erislandy Larą (115-113), punktował także walkę z Alfredo Angulo (89-82) i na szczęście nie pomylił się przy punktacji starcia z Floydem Mayweatherem (112-116). Glenn Feldman to jeden z najbardziej doświadczonych sędziów. Punktował walki Gennady Golovkina z Davidem Lemieux (70-62), Matthew Macklinem (20-18) i Gabrielem Rosado (60-54). Za każdym razem każdą rundę przyznał Kazachowi, ale po prostu nie dało się widzieć inaczej. Feldman podobnie jak Moretti wypunktował wysoką wygraną Alvareza nad Chavezem (120-108), a także widział prowadzenie Meksykanina w wyrównanej walce z Amirem Khanem (48-47). Steve Weisfeld również pracuje przy ringu już ponad 25 lat. Widział on wygraną Golovkina w trudnej walce z Danielem Jacobsem (115-112) oraz wysokie prowadzenie nad Davidem Lemieux (70-62) i Willie Monroe Jr (50-43). Weisfeld nie miał jeszcze okazji oglądać ze stołka walki Saula Alvareza. 


Cóż, pozostaje mieć nadzieje, że to Kazach i Meksykanin będą głównymi aktorami tego widowiska, sędziego Estevesa nie będzie za bardzo widać, a punktowi nie będą mieli roboty. Czy w tej walce ktoś padnie na deski? Raczej bym się ku temu nie skłaniał. Na pewno "GGG" ma siłę, aby rzucić na matę Alvareza. Czy "Canelo" też takową dysponuje? Wydaje mi się, że tak. Jestem sobie w stanie wyobrazić taki scenariusz, że to rudowłosy Meksykanin nokautuje Golovkina i jeśli w taki sposób by wygrał, oddałbym mu wszystkie zasługi. Ja osobiście przewiduje jednak pełen dystans, podobnie jak w ich pierwszej walce. Czy będzie podobnie emocjonująca i wyrównana? Tego bym sobie życzył. Przede wszystkim chciałbym jednak uczciwego sędziowania. Tego boje się jednak najbardziej. Nie ukrywam, kibicuje Golovkinowi, bo ma klasę. Alvarez to dla mnie zbyt duża "gwiazda". Jeśli pokona Kazacha w uczciwej walce, będę jednak zadowolony. Jeśli pomogą mu sędziowie i promotorzy, pozostanie niesmak i smród. A tego w światowym boksie jest jest ostatnio dużo za dużo.
Życzę emocji! Niech wygra lepszy! 


czwartek, 6 września 2018

World Boxing Super Series II - waga kogucia - typy na ćwierćfinał!

Przed nami druga edycja niezwykle ciekawego turnieju z cyklu World Boxing Super Series. Nie od dziś wiadomo, że turniej to jeden z ulubionych formatów dla widzów, stąd tak ogromna popularność WBSS w pierwszej edycji. Co prawda puchar Muhammada Alego trafił dopiero w jedne ręce, a na drugi finał dopiero czekamy, nie przeszkadza to w rozpoczęciu drugiej edycji. Tym razem gra o wielkie pieniądze rozgrywać się będzie w trzech kategoriach wagowych. Najlżejszą z dywizji będzie kogucia, dlatego to od niej zaczniemy. Całe szczęście w stawce nie brakuje mistrzowskich pasów, bo każdy z rozstawionych pięściarzy wnosi na szalę swój tytuł. Nie znaczy to jednak, że zawodnicy rozstawieni z biegu wywalczą awans do półfinałów. Mają bardzo konkretnych rywali. Tu każdemu może powinąć się noga. Zacznijmy analizę.

Ryan Burnett - Nonito Donaire

Pochodzący z Belfastu Burnett to odkrycie ostatniego roku. 26-latek w połowie 2017 roku całkowicie rozstrzelał Lee Haskinsa odbierając mu tytuł IBF, a już cztery miesiące później zunifikował go z WBA należącym do Zhanata Zhakiyanova. W ostatniej walce wypunktował Yonfreza Parejo i otrzymał tytuł WBA w wersji Super. Brytyjczyk jest najniższym zawodnikiem w całej stawce. Nie posiada silnego ciosu, ostatnie osiem pojedynków rozstrzygać musieli sędziowie. Ma jednak inne atuty, dzięki którym w dalszym ciągu pozostaje niepokonany i jest rozstawiony w turnieju z numerem pierwszym. Stawiany jest w gronie dwóch największych faworytów WBSS. Burnett za rywala wybrał sobie najbardziej doświadczonego w stawce, Nonito Donaire'a, czyli zawodnika będącego niegdyś w absolutnej czołówce rankingu P4P bez podziału na kategorie wagowe. To były mistrz aż pięciu kategorii wagowych. W ringu stoczył 43 pojedynki, przy ledwie 19 Irlandczyka z północy. Do turnieju w wadze koguciej przychodzi z wyższej kategorii, a ostatnio nie ma dobrej passy, bo przegrał dwie z trzech ostatnich walk ulegając w pojedynkach o pasy Jessie'mu Magdaleno i Carlowi Framptonowi. Nie zmienia to jednak faktu, iż 10 lat różnicy zrobi swoje, a "Filipino Flash" jest w stanie zabrać Burnetta do szkoły i pokazać mu kilka sztuczek. Ryan wierzy jednak, że to jego czas i nie będzie chciał wypuścić tej szansy z rąk.

Typ: Ryan Burnett na punkty.
Notowania:
Ryan Burnett: 65%
Nonito Donaire: 35%


Naoya Inoue - Juan Carlos Payano

Japoński "Potwór" jest chyba największym faworytem turnieju WBSS. Najmłodszy z zawodników, zaledwie 25-letni Inoue pokazał już nie raz, że jest ogromnym talentem i każdy musi się z nim liczyć. Już teraz jego nazwisko wymieniane jest wśród szerokiej czołówki rankingu P4P bez podziału na limity wagowe, a w przypadku zwycięstwa w turnieju i zgarnięcia pasów będzie w ścisłym topie. Mimo młodego wieku, już jest mistrzem Świata trzech kategorii wagowych, a tylko dwóch z dotychczasowych rywali dotrwało z nim w ringu do ostatniego gongu. Ma na swoim rozkładzie takie nazwiska jak Omar Andres Narvaez czy Kohei Kono, a ostatnio w niecałe dwie minuty zdeklasował Jamie'go McDonnella. Juan Carlos Payano pochodzi z Dominikany i jest aż 9 lat starszy od swojego rywala. Payano był już mistrzem wagi koguciej w latach 2014-2015, ale uległ w rewanżowej walce Raushee Warrenowi i stracił pas. Walka odbędzie się w Yokohamie, czyli w mieście "Monstera" i naprawdę ciężko sobie wyobrazić kłopoty faworyta w tej walce. Uważam, że może to być najbardziej jednostronne starcie wszystkich ćwierćfinałów drugiej edycji turnieju WBSS i nie wyobrażam sobie innego rozstrzygnięcia niż wygrana Japończyka przed czasem.

Typ: Naoya Inoue przez nokaut.
Notowania: 
Naoya Inoue: 85%
Juan Carlos Payano: 15%


Zolani Tete - Mikhail Aloyan

Jeśli szukać w walkach ćwierćfinałowych jakieś niespodzianki to chyba tylko w tej walce. Zolani Tete to oczywiście kawał zawodnika, który legitymuje się aż 30 stoczonymi pojedynkami, ale już nazwiska rywali nie budzą żadnego strachu. Zawodnik z RPA to mistrz Świata trzech kategorii wagowych. W swojej karierze wygrywał m.in. z Paulem Butlerem i ostatnio z Omarem Andresem Narvaezem. Pozostaje niepokonany od sześciu lat, a jego największym atutem powinny być warunki fizyczne. Zdecydowanie przewyższa wszystkich rywali wzrostem (175cm) i zasięgiem rąk (183cm). Jest także autorem najszybszego nokautu w historii walk o tytuł. 10 miesięcy temu pokonał Sibonisyo Gonye pierwszym ciosem dokładnie po 11 sekundach pojedynku broniąc pasa WBO. Jego rywalem będzie 30-latek, który długo prowadził karierę amatorską, a na zawodowych ringach stoczył dopiero cztery pojedynki. Rosjanin z Nowosybirska od razu zaczął jednak od walk 10-rundowych i 12-rundowych i wszystkie rozstrzygnął na swoją korzyść po pełnym dystansie. Aloyan będzie od swojego rywala aż o 11cm niższy, ale doświadczenie z ringów amatorskich może przełożyć się na bardzo wyrównany pojedynek. Walka odbędzie się w Rosji, więc tu swojej przewagi szukać może Misha Aloyan. Szukając chociaż jednej niespodzianki, widzę ją właśnie tu, chociaż nastawiam się na bardzo równy pojedynek, nie wykluczając przekrętu.

Typ: Mikhail Aloyan na punkty.
Notowania: 
Zolani Tete: 50%
Mikhail Aloyan: 50%


Emmanuel Rodriguez - Jason Moloney

"Manny" Rodriguez wyraźnie punktując w maju Paula Butlera wywalczył mistrzowski pas federacji WBO i zapewnił sobie tym samym udział w turnieju WBSS z pozycji rozstawionej. W drafcie sprzyjało mu szczęście, bo wydaje się, iż jego rywal to najsłabszy zawodnik w całej stawce. Panowie legitymują się niemal identycznymi warunkami fizycznymi, mierzą dokładnie tyle samo, a Australijczyk Moloney ma o 1cm większy zasięg. Jest także o rok starszy. Obaj są także niepokonani, jednak Moloney wszystkie dotychczasowe pojedynki stoczył przed własną publicznością. Rodriguez pochodzi z Portoryko i również tak przeboksował większość ze swoich walk, ale pokazywał się także w Stanach Zjednoczonych, a pas wywalczył w walce wyjazdowej, w Wielkiej Brytanii. To stawia go w roli faworyta, gdyż pojedynek ten odbędzie się albo w USA, albo w Europie. Zwycięzca tego pojedynku w fazie półfinałowej najprawdopodobniej spotka się z Naoyą Inoue.

Typ: Emmanuel Rodriguez na punkty.
Notowania: 
Emmanuel Rodriguez: 70%
Jason Moloney: 30%


wtorek, 4 września 2018

Adaś, musisz!...

Nie ma żadnych wątpliwości, że to właśnie skromny człowiek urodzony w Łomży jest obecnie najbliższy światowej czołówki spośród polskich pięściarzy kategorii ciężkiej. Swego czasu wstawaliśmy w nocy na walki Andrzeja Gołoty, później liczyliśmy na szybkość Tomka Adamka. Nadzieje wiązaliśmy z Mariuszem Wachem, a ostatnio wielką gwiazdę światowych ringów widzieliśmy w Arturze Szpilce. Nikomu się nie udało zostać pierwszym polskim mistrzem Świata wszechwag. Czy uda się Adamowi Kownackiemu?


Mieszkający na nowojorskim Brooklynie "Babyface" to niepozorny, ale i niepokonany zawodnik, który w ostatnim czasie postawił kilka kroków w przód, w kierunku wielkich walk. Od niedawna nie przebąkuje, ale już otwarcie mówi o swojej szansie zaboksowania o pas mistrza Świata. W wadze ciężkiej nastały jednak ciężkie czasy. Wszystkie pasy znajdują się w posiadaniu tylko dwóch pięściarzy, Anthony'ego Joshuy i Deontaya Wildera. Obaj wydają się obecnie nieosiągalni.
Adam od 2017 roku znacznie podwyższył jakość rywali. Wygrał z niezłym Joshuą Tufte, sensacyjnie zastopował Artura Szpilkę, a poprawił jeszcze wygraną nad Iago Kiladze. Przed nim jednak wyzwanie - przynajmniej na papierze - najtrudniejsze. Już w najbliższą sobotę spotka się z byłym mistrzem Świata, Charlesem Martinem. 



Kim jest Charles Martin? To pięściarz wysoki, z dużym zasięgiem ramion. Znany jest głównie z tego, że świetnie ułożyła mu się kariera. Do walki o wakujący pas "doszedł" po decyzji Tysona Fury'ego, który zostawił swoje pasy. Pas IBF zdobył dzieki kontuzji Vyacheslava Glazkova. A ile jest wart pokazał w pierwszej obronie, kiedy to dał Anthony'emu Joshule jedną z najłatwiejszych mistrzowskich pojedynków ostatniej dekady. W jakiej jest formie? Osobiście ciężko mi uwierzyć, że w dobrej. Po jedynej w karierze porażce stosunkowo długo odpoczywał. W tym czasie bawił się na pewno świetnie, co chętnie pokazywał na filmikach umieszczanych na YouTube. Imprezował, pił alkohol, palił trawkę... Na ring wrócił po 12 miesiącach, stoczył dwie szybkie walki, na ringu spędził łącznie niewiele ponad 6 minut. Obecnie pauzuje już 14 miesięcy i z pewnością formą imponował nie będzie. 


To wielka szansa dla Adama Kownackiego, którą wręcz należy wykorzystać. Zastanawiam się nad taktyką dla Adama, ale jaka by ona nie była, powinna być skuteczna. Bo spokojne punktowanie powinno wydłużyć walkę, a nie należy się spodziewać dobrej kondycji Martina. Z drugiej strony, można spróbować zakończyć pojedynek bardzo szybko, rzucić się i mocno bić. Odporność na ciosy to też nie jest atut Amerykanina. Co wybierze Kownacki? Tego dowiemy się w sobotę, jednak naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić porażkę Polaka. Jeśli tak się stanie to będę bardzo zdziwiony i będzie mi bardzo szkoda niewykorzystanej szansy. Bo aktualnie stosunek potencjału ringowego Charlesa Martina do rozpoznawalności jego nazwiska jest znakomity dla Polaka. Dobry rekord i znane nazwisko, a z drugiej strony niekoniecznie dobra forma. 

Musisz, Adaś! Musisz...