czwartek, 2 sierpnia 2018

Ot, polska wojenka...

Polska to nie Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy chociażby Japonia. My nie mamy wielu pięściarzy na światowym poziomie, my nie mamy co weekend przynajmniej dwóch gal bokserskich, my nie opływamy w sukcesach, a naszym zawodnikom wygrane nie przychodzą łatwo. Nie ma co ukrywać, że tendencja polskiego boksu zawodowego jest zniżkowa. Dlatego gdy ma dojść do - na swój sposób - elektryzującej konfrontacji polsko-polskiej jesteśmy wniebowzięci i niebywale podnieceni...


Mam oczywiście na myśli rodzące się "uczucie" pomiędzy Mariuszem Wachem i Arturem Szpilką, których to bezpośrednia walka ma się odbyć w 10 listopada. Czy to będzie walka o tytuł najlepszego polskiego ciężkiego? Mi to osobiście bez różnicy, bo nie uznaje takiego wyimaginowanego tytułu. Wiadomo natomiast, że zarówno Mariusz, jak i Artur to ścisła czołówka na naszym podwórku. Tu nie ma dwóch zdań. Można więc załamać nieco rzeczywistość i powiedzieć, że jest to walka na szczycie.

Krótko o samej walce. Do listopada zostały jeszcze trzy miesiące, a obaj zainteresowani już ostro trenują. Serio? 16 tygodni przed walką? Niech gadają. Gadać trzeba, bo dobre gadanie generuje pieniądz. I oni to wiedzą. Trash-talk już się rozpoczął. Wach trafia w czułe miejsce Artura mówiąc o jego głowie i psychice, jednak "Szpila" kontruje lewym na wątrobę biorąc w wątpliwość siłę ciosu Mariusza. I jakby nie próbować ukazywać tej walki w kategorii "Na szczycie" to niestety... obaj mają racje. Ja rozumiem, że to jest podgrzewanie atmosfery, że tak się sprzedaje wieczór pięściarstwa zawodowego, ale w tym przypadku wszystko co chłopaki powiedzą, aby umniejszyć wartość rywala będzie najprawdziwszą prawdą. Bo przecież Mariusz rusza się jak wóz z węglem, jest okropnie drewniany, siłę ciosu może i ma, ale nie potrafi z niej skorzystać, a ostatni zryw "Vikinga" miał miejsce w pamiętnej piątej (bodajże) rundzie z Władimirem Kliczko. Ostatni konkretny nokaut tego wielkiego chłopa to... Tye Fields w 2012 roku. No i co z tego, że jest niesamowicie odporny na ciosy, skoro bez problemu można go obskoczyć wygrywając walkę do jednej bramki?
Jeszcze osobna kwestia - dla Wacha będzie to powrót po roku (bez jednego dnia) rozbratu z ringiem.
Co zaś o przeciwniku? Głowa Artura to znany problem. Podpala się. Idzie na wymianę i... leży na deskach. Jego praca nóg też w ostatnich występach - zwłaszcza przeciwko Adamowi Kownackiemu - nie zachwycała. Do tego nie dysponuje pojedynczym silnym trafieniem, co przy wspomnianej wyżej twardej szczęce Wacha nie doprowadzi do "czasówki". 


Ok, uprzejmości wymienione. To może teraz atuty. W tej rubryczce chyba nieco brak pomysłu. Wiadomo, Artur jest młodszy i jemu może się bardziej chcieć. Można o nim mówić wiele, ale ambitny jest. Potrafi się zmobilizować na dużą walkę (jak np. z T. Adamkiem), ale potrafi też przejść obok pojedynku (jak np. z Kownackim). Atutem Szpilki może być dzielenie ringu z Deontayem Wilderem. Walka ta pokazała Polakowi, że przy odrobinie dyscypliny i pracy może dzielnie walczyć z uznawanym za giganta przeciwnikiem. On był z nim w ringu i radził sobie bardzo dobrze. On widział już z bliska ten poziom. Pomijam ten nokaut - to był bardzo dobry występ Artura. 
Co może przeciwstawić Wach? On od kilku lat wygląda, jak ekskluzywny journeyman. Jedzie, walczy - oczywiście. Ale czy wygra walkę czy przegra to nie ma już chyba dla niego wielkiego znaczenia. Dość zaskakująco wygrał z jeszcze wolniejszym od siebie Erkanem Teperem - dla mnie osobiście była to duża niespodzianka. I walka i werdykt. Może i z Jarrellem Millerem nie wyglądał źle, ale zauważyłem, że on walczy lepiej gdy sam dyktuje tempo pojedynku. Wolne tempo. 


W starciu ze Szpilką tempo będzie z pewnością dyktował młodszy i szybszy Artur. Ma też w narożniku trenera, mobilizatora i magika ringu w jednym. Andrzej Gmitruk już pochwalił się, że ustalili odpowiednią taktykę na tę walkę. Wypada mu wierzyć, wszak jaka może być taktyka walki z takim przeciwnikiem jak Wach? Szybko na nogach, odejście od silniejszej ręki, punktowanie i odskok, nie wdawanie się w bijatykę i zbieranie każdej z rund po kolei przede wszystkim aktywnością. Artur raczej nie stanie już przy linach jak z Kownackim, nie będzie też chciał sprawdzać na swojej twarzy siły ciosu "Vikinga". Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, walka będzie wyglądać tak, że to Wach zajmie środek ringu, a Szpilka będzie go kąsał jak komar. Na moje oko będzie to stosunkowo nudny pojedynek. Strzelam, że wygra go Szpilka bez większych problemów. Emocji też będzie jak na lekarstwo, jak to w pojedynkach z udziałem Mariusza...

Przykro mi. 
Obym się mylił.