wtorek, 24 maja 2016

Niekoniecznie niemieckie talenty...

Nie od dziś wiadomo, że Niemcy są jedną z pięściarskich potęg. Mają swoich przedstawicieli na szczytach praktycznie wszystkich kategorii wagowych i z zawodnikami z tego kraju zawsze trzeba się liczyć. 
Niemców w światowym boksie jest tylu, że muszą być naprawdę dobrzy boksersko, żeby utrzymać się na fali, a nie utonąć. 
Trzeba jednak zagłębić się w wizytówki niemieckich pięściarzy, żeby stwierdzić, że większość z nich... nie pochodzi z Niemiec.
Niestety, Niemcy mają taką mentalność, że chętnie "przygarniają" sobie sportowców - uchodźców. Tak jest w każdym znaczącym sporcie - czy to w piłce nożnej, koszykówce, lekkoatletyce czy... boksie.

Zacznijmy od samego szczytu - nie każdy zdaje sobie sprawę, że były wieloletni mistrz Świata WBO w wadze cruiser, Marco Huck to w rzeczywistości urodzony w Bośni Muamer Hukić. Z tego samego kraju pochodzi Felix Sturm, urodzony jako Adnan Catić


Ciekawą kolonię stanowią też Ormianie. W tym kraju urodził sie także Avetik Abrahamyan, czyli późniejszy Arthur Abraham, niedawny mistrz WBO wagi super średniej. 
Zostańmy w Armenii. Kojarzycie Noraira Mikaelyana? To nikt inny jak niepokonany dotychczas cruiser, Noel Gevor. Z Armenii pochodzi także były mistrz Europy i pretendent do mistrzostwa Świata wagi półciężkiej Karo Murat. Wcześniej nazywał się Karen Muratyan.
Nazwiska nie zmienił natomiast Wanik Awdijan, młody i utalentowany zawodnik wagi średniej, niedawny pogromca naszego Patryka Litkiewicza. On także pochodzi z Armenii...


Jeszcze więcej jest "Niemców" z Kazachstanu. Największym przykładem jest tutaj Eduard Gutknecht, a także nieaktywny ostatnio Edmund Gerber, a właściwie Vlad Gerber
Oprócz Gerbera, żaden z urodzonych w Kazachstanie nie zmienił danych na bardziej niemieckobrzmiące. Ilya Mezencew czy chociażby były rywal Mariusza Wacha, a najbliższy przeciwnik Krzysztofa Zimnocha - Konstantin Airich także urodzili się w Kazachstanie.


Turcja - z tego kraju również pochodzi wielu "Niemców". W tym przypadku jednak żaden z nich nie zrzekł się swojego rodowego nazwiska. W Turcji urodził się Yakup Saglam, a tureckiego pochodzenia nie wstydzą się chociażby Erkan Teper, Firat Arslan, Deniz Ilbay, Serdar Sahin czy autor jednej z najkrótszych walk w historii - przypadkowo w Polsce - Agit Kabayel.


Wiedzieliście, że Haxhi Krasniqi to pięściarz urodzony w Kosowie? W Niemczech zmienił imię na Robin i jest pogromcą Dariusza Sęka. Oprócz niego, z Kosowa pochodzą także młode talenty takie jak chociażby Besar Nimani, Senad Gashi czy Arjan Sherifi. Trzeba przyznać, że to typowo niemieckobrzmiące nazwiska...


Alexander Dimitrenko to Niemiec pochodzący i urodzony w Rosji. A czy mówi Wam coś nazwisko Sergey Shtikhlits? Zmiana imienia i lekka modyfikacja nazwiska i mamy Roberta Stieglitza, byłego mistrza Świata wagi super średniej, również urodzonego za wschodnią granicą.


Miroslav Klose i Lucas Podolski to nie jedyne przypadki, kiedy z rodowitych Polaków robi się mniej rodowitych Niemców. W boksie jest podobnie - Robert Tlatlik reprezentuje Niemcy, chociaż urodził się w Polsce. Podobnie Christian Pawlak, po naszemu Krystian Pawlak
Inny Krystian z Polski to dzisiejszy Christian Lewandowski z Niemiec. Nieco dalej poszedł Dominik Chrzanowski pochodzący z Polski, który w Niemczech występuje jako Dominic Von Chrzanowski...


Przyznajcie, że Cristian Ciocan z Rumunii nie robi wielkiego wrażenia. Zdecydowanie lepiej brzmi Christian Hammer z Niemiec. W Albanii natomiast urodził się Gjetan Keta, który w Niemczech robi karierę jako Mike Keta. Niemiecki naród reprezentuje także Francesco Pianeta, rodowity przecież Włoch...


Niemcy polubili także pięściarzy z Afryki. Pod niemiecką flagą walczą urodzony w Kamerunie Bernard Donfack, urodzony w Nigerii Nuhu Lawal i urodzony w Ekwadorze Jack Culcay. Formalnie Jack Culcay-Keth.


Jak jest Afryka, to musi być też reprezentant Azji. Pewien do niedawna perspektywiczny ciężki z Libanu zamienił imiona Mahmoud Omairat na krótkie Manuel. Manuel Charr...


Jak widać, "farbowanych lisów" reprezentujących Niemcy jest bardzo wielu. Gdyby zagłębić się w szczegóły, można by wymieniać bez końca, jednak są to jeszcze młodzi i mniej znani zawodnicy. 
Jest to chyba jedyny kraj, który ma tylu "fałszywych" pięściarzy ze swojego kraju. 
Zresztą tak jak wspominałem na początku, nie tylko w boksie Niemcy robią takie "transfery". 

Rodowitych Niemców na szczycie w tej sytuacji pozostaje niewielu - Juergen Braehmer, Tyron Zeuge, Dominic Boesel, Enrico Koelling, Vincent Feigenbutz, Michaell Wallisch czy Kai Kurzawa, chociaż nazwisko tego ostatniego - najbliższego przeciwnika Krzysztofa Włodarczyka - również nie brzmi niemiecko...

poniedziałek, 23 maja 2016

Ranking "RED CORNER" / cruiserweight / maj '16

Po królewskim limicie przyszedł czas na najbardziej "polską" i przy okazji jedną z najlepiej obsadzonych kategorii wagowych jaką niewątpliwie jest waga cruiser. Mamy tu mistrza Świata, byłego mistrza Świata i być może przyszłego mistrza Świata. Konkurencja też jest jednak bardzo duża. W ostatnim czasie nastąpiła długo wyczekiwana unifikacja tytułów, a także kilka weryfikacyjnych pojedynków, których wyniki pomogły mi w stworzeniu rankingu "RED CORNER" w tym limicie.
Standardowo - pierwsza "15" i rezerwowa "5"...
Zaczynamy !

#1
Denis Lebedev
29-2 (22 KO)

#2
Krzysztof Głowacki
26-0 (16 KO)

#3
Marco Huck
39-3-1 (27 KO)

#4
Grigory Drozd
40-1 (28 KO)

#5
Ilunga Makabu
19-1 (18 KO)

#6
Oleksandr Usyk
9-0 (9 KO)

#7
Mairis Briedis
20-0 (17 KO)

#8
Krzysztof Włodarczyk
50-3-1 (36 KO)

#9
Yunier Dorticos
21-0 (20 KO)

#10
Murat Gassiev
23-0 (17 KO)

#11
Beibut Shumenov
17-2 (11 KO)

#12
Dmitry Kudryashov
19-1 (19 KO)

#13
Tony Bellew
26-2-1 (16 KO)

#14
Michael Hunter
12-0 (8 KO)

#15
Micki Nielsen
21-0 (14 KO)

-----------------------------------------------------

#16
Noel Gevor
21-0 (10 KO)

#17
Mateusz Masternak
37-4 (26 KO)

#18
Rakhim Chakhiev
25-2 (16 KO)

#19
Michał Cieślak
12-0 (8 KO)

#20
Andrew Tabiti
13-0 (11 KO)

czwartek, 19 maja 2016

"Kiepski finał" w Kędzierzynie-Koźlu - podsumowanie gali...

Jak zwykle czekam kilka dni po gali, aż opadną emocje i można "na chłodno" podsumować galę. Tym razem kolejny raz mieliśmy do czynienia z wydarzeniem bokserskim w wykonaniu mającego się coraz lepiej na pięściarskim podwórku Mariusza Grabowskiego. 
Promotor ten ma ściśle określony plan działania - posiada w swojej "stajni" kilku obiecujących zawodników i podpiera swoją galę głośnym nazwiskiem dla wzmocnienia atrakcyjności. Ostatnio najczęściej tym chwytliwym nazwiskiem jest... Wach. Mariusz Wach. 


W Kędzierzynie-Koźlu zaprezentowało się 10 panów i dwie panie, co stanowi iż kibice mieli przyjemność (wątpliwą?) obejrzeć 6 starć. Od początku...

Pierwszy pojedynek to prezentacja Michała Gerleckiego, który na tle mającego aż 22 porażki Węgra Atilli Palko miał pokazać się z bardzo dobrej strony po porażce z Geardem Ajetoviciem. 
W rzeczywistości było... różnie. Gerlecki z pewnością przeważał nad rywalem, w drugiej odsłonie aż trzykrotnie posłał Węgra na deski i wręcz obowiązkiem Polaka było zakończenie tej nierównej walki. Tak się jednak nie stało. Gerlecki pokazał, że ma bardzo duże luki w obronie i nie dysponuje ciosem, lub też jego kumulacją, która mogłaby w takich okolicznościach zakończyć walkę. Palko dreptał, oddychał rękawami, a jednak dotrwał do końca walki i - co najśmieszniejsze - ukradł Polakowi ostatnią rundę. Gerlecki wygrał jednogłośnie i wysoko, lecz koniecznie musi wyciągnąć wnioski na przyszłość z tego pojedynku. Jeszcze rok temu potrafił zastopować Stjepana Bozicia, a w Kędzierzynie nie potrafił rozbić Atilli Palko z Węgier. To nie jest dobry prognostyk na przyszłość.

Trzecią kolejną wygraną po dość niespodziewanej porażce zanotował z kolei Robert Parzęczewski. "Arab" nie patyczkował się zbyt długo, pokazał się krótko, ale bardzo dobrze. W pierwszej odsłonie napoczął Eryka Ciesłowskiego, a w drugiej potężnym prawym sierpowym walkę zakończył. Zrobił dokładnie to, czego nie potrafił Michał Gerlecki. Parzęczewski dalej brnie w swoim ustalonym kierunku i ciągle nie zmienia swojego podejścia - chce zdobyć tytuł mistrza Świata wcześniej niż zrobił to Krzysztof Włodarczyk. "Diablo" sięgnął po pas pokonując Steve'a Cunninghama mając dokładnie 25 lat i 2 miesiące. "Arab" w październiku obchodzić będzie 23 urodziny, więc ma jeszcze trochę czasu. Na chwilę obecną powinien spróbować doprowadzić wraz ze swoim promotorem do rewanżowego pojedynku z Francuzem Jessy'm Luxembourger, który odebrał mu zero z rekordu. 


Przyszedł w końcu czas na pojedynek pań. Ogromną faworytką walki była oczywiście Oleksandra Sidorenko. Ukrainka kapitalnie zaprezentowała się na tle surowej, lecz niezwykle ambitnej Klaudii Szymczak. Widać, ze Sasza prezentuje świetny technicznie boks, w którym jest dużo kombinacji i pracy na nogach. Ukrainka niemiłosiernie znęcała się nad Polką, jednak nie potrafiła dokończyć dzieła zniszczenia. Sidorenko w swojej karierze nie wygrała ani jednej walki przed czasem, jednak zupełnie nie przeszkadza jej to w dominowaniu swoich rywalek. Praktycznie z każdą dotychczasową przeciwniczką Sasza wygrała wszystkie starcia. Warto wspomnieć, że Klaudii Szymczak znokautować nie potrafiły także Ewa Brodnicka i Ewa Piątkowska. Ta druga jest teraz ponoć na radarze Sidorenko i jej promotora, Mariusza Grabowskiego. Grabowski chciałby, aby Ukrainka zaboksowała z "Tygrysicą" o jej pas mistrzyni Europy, jednak ta najpierw chętniej spotka się w rewanżu z Brodnicką... 
Tak czy owak, znakomity występ Oleksandry Sidorenko.


Po występie Sidorenko z Szymczak między linami pojawili się 25-letni Adam Balski i 34-letni Łukasz Rusiewicz. To pojedynek, na który najbardziej czekało większość kibiców. Odważna weryfikacja Balskiego już w piątym zawodowym pojedynku. Eksperci mieli różne zdania na temat tego ruchu, gdyż Rusiewicz jest jednym z najbardziej twardych i wymagających journeymanów wagi cruiser. Balski dotychczas czterokrotnie kończył walki przed czasem i - dość nieoczekiwanie - był tego bliski także w Kedzierzynie-Koźlu. Rusiewicz dwukrotnie padał na deski po ciosach młodego i niesamowicie ambitnego Balskiego i na miękkich nogach wracał do narożnika na przerwę. Pokazał on natomiast, że niewiarygodnie trudno jest go przełamać, gdyż cały czas przyjmując ciosy parł do przodu jak czołg. Dla młodego junior ciężkiego grupy Tymex Boxing Promotions ta walka była sporym sprawdzianem, ale Balski ten test zdał śpiewająco. Pokazał, że warto na niego stawić i że może wziąć na swoje barki ciężar uciągnięcia grupy Mariusza Grabowskiego. Z pewnością już jest jednym z motorów napędowych stajni. Adam może czuć się jednym z największych wygranych gali w Kędzierzynie. 



Po dobrym widowisku w wykonaniu Balskiego i Rusiewicza przyszedł czas na najsłabszą walkę tego wieczoru. Marcin Siwy i Andre Bunga - obaj ważący powyżej 110 kilogramów - toczyli bardzo przeciętny pojedynek na środku ringu, częściej klinczując i przepychając się po macie niż zadając czyste ciosy. Marcin próbował ciosów na dół, Niemiec obszernie bił na głowę. Obaj walczyli "po swojemu" dzięki czemu między linami panował istny chaos. W połowie tej zakontraktowanej na 8 rund walki zawodnicy słaniali się już na nogach i nie wyglądało to dobrze z perspektywy kibica. Siwy po raz kolejny pokazał, że "z tej mąki nie będzie chleba", prezentował pchane ciosy, za którymi w ogóle nie szły nogi. Bunga dostosował się do tego poziomu i nie próbował wychodzić przed szereg. Walka zakończyła się jednogłośną, choć niewyraźną wygraną Polaka w stosunku 77-75. Panowie po walce wyglądali jakby przebiegli maraton. Marcin Siwy pomimo rekordu 15-0 prezentuje okropnie surowy boks, nie wspominając w ogóle o technicznych sprawach. Nie wiem po co holowany jest przez Mariusza Grabowskiego, lecz jednego jestem pewien - pierwszy z brzegu chociaż minimalnie poprawny technicznie pięściarz będzie w stanie skarcić Marcina, a przyzwoity zawodnik zakończy jego mało atrakcyjną karierę.


To nie był wieczór ciężkich. W walce wieczoru po porażce z Alexandrem Povetkinem wrócił Mariusz Wach. Rywal - Marcelo Luiz Nascimento, czyli etatowy dostarczyciel wygranych w rekordzie czołówki i zaplecza wagi ciężkiej. Brazylijczykowi jeszcze nigdy nie udało się wyrgać walki z przeciwnikiem o lepszym rekordzie. Najbliżej był - o zgrozo - w Kędzierzynie-Koźlu.
Nie byłem, nie jestem i z pewnością nigdy nie będę pasjonatem boksu w wykonaniu Wacha, ale jego występy przeradzają się powoli w kabaret lub jakąś mało śmieszną komedię. Piotr Wilczewski przed walką zapowiadał, że Mariusz ma w tej walce pokazać się z dużo lepszej strony, więcej operować pasywną wcześniej prawą ręką. Wyszło to bardzo kiepsko. Powiem głośno - dla mnie Mariusz Wach nie powinien tej walki wygrać. Może jej nie przegrał, ale remis byłby sprawiedliwym rezultatem. Nascimento rzucał cepami, jakby ciągnął je z przeciwnego narożnika, publiczność zdążyła się uchylić, ale Mariusz... nie. Mariusz zbierał wszystkie (!) prawe overhandy Brazylijczyka na twarz, co poskutkowało rozcięciem w okolicy lewego ucha. Polak nie zadawał w ogóle ciosów, dreptał po ringu w poszukiwaniu odpowiedniej pozycji do rozpoczęcia ataku, rywal wręcz zapraszał go do bitki, a Wach... chodził dalej. Sędziowie chyba sami nie wiedzieli co oceniają i jak mają to zrobić, żeby dać wygraną Wachowi, a jednocześnie zbyt mocno nie skrzywdzić aktywniejszego Nascimento. Najbardziej wygłupił się Robert Gortat, który punktował 98-92 dla Polaka. Najbliższy prawdy był natomiast Krzysztof Bubak punktujący 96-95. 
Mariusz w wywiadzie po walce powiedział, że rywal nie pasował mu swoim stylem. Ale czy on miał jakikolwiek styl? Jeśli taki "styl" nie pasował Wachowi, to który będzie pasował? Wstyd było patrzeć na Mariusza w tej walce. 
Jest zdecydowanie jakiś głębszy problem. Gdzie? Nie wiem, lecz się domyślam. Moja teza jest taka, że Piotr Wilczewski nie ma żadnego autorytetu u Mariusza. Traktują się jak kumple i taka relacja bardziej ich łączy niż relacja trener - zawodnik. Mariusz potrzebuje trenera z prawdziwego zdarzenia, który będzie miał jaja uderzyć pięścią w stół i postawić "Wikinga" do pionu. Ale czy warto? Moim skromnym zdaniem nazwisko Wacha będzie działać już tylko jako wabik na "januszy" boksu, oczywiście na galach Tymex Boxing Promotions...



Podsumowując krótko - okropnie słabe występy w dwóch ostatnich walkach nieco zaburzyły ogólną opinię o tej gali. Kibice widząc poczynania Marcina Siwego i Mariusza Wacha z pewnością wyszli z hali zawiedzeni. Obaj ciężcy muszą przemyśleć swoją przyszłość, a Mariusz Grabowski musi przemyśleć, czy nadają się aby dalej ich promować. 
Ale są też plusy - takim z pewnością była Oleksandra Sidorenko. Jeśli chodzi o walory stricte techniczne, Ukrainka wygląda na tle swoich kolegów z kędzierzyńskiej gali, jakby przyleciała z innej planety. Bardzo duży plus można także postawić przy nazwisku Adama Balskiego. To chłopak, który ma odpowiednią charyzmę do uprawiania tego sportu. To perełka w grupie pana Grabowskiego, więc promotor ma się jednak z czego cieszyć. Trzeci plus to Robert Parzęczewski. Pokazał się z dobrej strony, udowodnił że jest silny i wie, do jakiego celu zmierza. 
Mariusz Grabowski musi dokonać selekcji swoich podopiecznych. Są tu osoby, które są w stanie wziąć na siebie ciężar tej "stajni". Inni natomiast zupełnie się nie nadają, przez co niweczą wysiłek lepszych...

wtorek, 17 maja 2016

Ismail Abdoul - dostarczyciel doświadczenia...

Pewnie zastanawiacie się, dlaczego obszerny artykuł o zwykłym journeymanie i dostarczycielu zwycięstw do rekordów często młodych i dopiero aspirujących cruiserów?
Ano, dlatego że Belg swoją aktywnością wybija się poza ramy i standardy dzisiejszego boksu - pod koniec kwietnia stoczył swoją... 99 zawodową walkę. I wygrał.


W listopadzie Abdoul obchodził będzie 20-lecie swoich występów na zawodowych ringach. Do tej pory na pewno pojawi się na ringu po raz setny. Średnia imponująca - 5 walk w roku - przez okrągłe 20 lat.
Co jeszcze ciekawsze - Belg nie jest "objazdowym cyrkiem", który przyjeżdża, daje występ (albo i nie), liczy pieniądz i wraca do domu. To wciąż bardzo mocny zawodnik, który z walki na walkę pokazuje się z bardzo dobrej strony. To prawdziwy tester i mówiąc kolokwialnie "dostarczyciel doświadczenia" i prawdziwy wojownik.


Już wiadomo, jak długa jest lista jego przeciwników. Warto zagłębić się w szczegóły i sprawdzić, komu przez te 20 lat kariery musiał stawiać czoła:

Krzysztof Włodarczyk, RuedigerMay, Giacobbe Fragomeni, Vincenzo Cantatore, Enzo Maccarinelli, Tomasz Adamek, Alexey Trofimov, Dawid Kostecki, Don Diego Poeder, David Haye, Lubos Suda, Marco Huck, Rudolf Kraj, Enad Licina, Yoan Pablo Hernandez, Rob Norton, Tomasz Hutkowski, Ivica Bacurin, Mateusz Masternak, Mike Perez, Goran Delić, Richard Towers, Dmytro Kucher, Krzysztof Głowacki, Christophe Dettinger, Iago Kiladze, Łukasz Janik, Ben Nsafoah, Stjepan Vugdelija, Murat Gassiev, Shalva Jomardashvili, Noel Gevor, Michał Cieślak, Mairis Briedis, Joel Tambwe Djeko, Arsen Goulamirian, Micky Nielsen, Imre Szello, Sami Enbom, Janne Forsman...




Aż dziwnie jest w tym momencie stwierdzać, że największymi sukcesami Ismaila Abdoula było posiadanie pasów Mistrza Unii Europejskiej, WBF International, WBC Mediterranean oraz tytułu Mistrza Belgii i krajów Beneluxu. Dwukrotnie pretendował do tytułu Mistrza Europy, a ani razu nie było mu dane powalczyć o tytuł Mistrza Świata.

Abdoul aż 61 razy walczył w swoim rodzinnym kraju i gdyby do rekordu liczyć tylko walki rozegrane w Belgii, jego bilans brzmiałby 57-3-1 !!!
To oznacza, że stoczył 38 wyjazdowych pojedynków, z czego dwie wygrał, dwie zremisował i 34 zakończył jako przegrany.

Aż dziesięciokrotnie gościł w Polsce i to w naszym kraju zanotował jedną z dwóch swoich wyjazdowych wygranych. Nie rywalizował jednak wtedy z Polakiem, a jego rywalem na gali w Chełmie w 2009 roku był Remigijus Ziausys.

Walki Ismaila z Polakami przedstawiają się natomiast następująco:

2002 - vs Krzysztof Włodarczyk - LOSS - TKO 12
2004 - vs Tomasz Adamek - LOSS - UD 8
2005 - vs Dawid Kostecki - LOSS - UD 12
2009 - vs Tomasz Hutkowski - LOSS - UD 10
2010 - vs Mateusz Masternak - LOSS - UD 12
2012 - vs Krzysztof Głowacki - LOSS - UD 6
2012 - vs Łukasz Janik - LOSS - UD 8
2014 - vs Krzysztof Głowacki - LOSS - UD 8
2014 - vs Michał Cieślak - LOSS - UD 6




Warto w tym miejscu wspomnieć, że przegrana przez nokaut w ostatniej rundzie z "Diablo" to jedyna (!!!) porażka Belga poniesiona przed czasem. Dodam, że Polak przegrywał walkę z Abdoulem do momentu przerwania.
Najlepiej na tle Ismaila zaprezentowali się Mateusz Masternak i Michał Cieślak, którzy zapisali na swoje konto wszystkie rundy (odpowiednio 12 i 6).

Ze względu na to, iż zawodnik z Belgii nie nokautował zbyt często (20%) i sam tylko raz przegrał przed czasem - jest absolutnym rekordzistą w ilości przeboksowanych rund. W tym przypadku śmiało można stwierdzić, że Ismail między linami "zjadł zęby" - 720 rund daje ok. 2160 minut, a to następnie aż 36 godzin aktywnego boksowania. To półtora dnia. Rekordzista !!!


Ciężko było spodziewać się, że reprezentant Belgii dobije do tak niesamowitej jak na dzisiejsze realia granicy, jeśli chodzi o liczbę walk. Przez pierwsze 4 lata kariery pojawił się w ringu ledwie 11 razy, a do 2003 roku walczył średnio 2-3 razy na rok.
Od 2004 roku zaczęło się to zmieniać.

Liczba walk Ismaila Abdoula w poszczególnych latach kariery:

1996 - 2
1997 - 4
1998 - 3
1999 - 2
2000 - 2
2001 - 4
2002 - 3
2003 - 2
2004 - 8
2005 - 6
2006 - 4
2007 - 5
2008 - 0
2009 - 6
2010 - 6
2011 - 9
2012 - 7
2013 - 6
2014 - 9
2015 - 6
2016 - 4 (do maja)


Belg w ostatnich latach był bardzo aktywny, więc nie wiadomo na jakiej liczbie zakończy karierę. Ma już co prawda 39 lat, jednak w ringu niezmiennie od lat prezentuje stabilną dyspozycję.

Wielki szacunek dla Ismaila Abdoula - z pewnością na walkach z nim i wyniesionym wtedy doświadczeniu skorzystała zdecydowana większość jego ringowych przeciwników. To dobry duch pięściarstwa i niech tak zostanie...

Z całego serca życzę mu wygranej w walce numer 100. A ta pewnie już niedługo...

poniedziałek, 16 maja 2016

Ranking "RED CORNER" / heavyweight / maj '16

Nie dojdzie ostatecznie do skutku walka Alexandra Povetkina z Deontayem Wilderem, a szczególnie na jej rozstrzygnięcie czekałem, aby zaktualizować ranking RC. Na pierwszy rzut standardowo idzie królewska kategoria. 
Rankingi to kolejna z etykiet, które będą cyklicznie pojawiać się na blogu. Dotyczyć będą wszystkich wag, a aktualizowane będą z częstotliwością 3-6 miesięcy.
W tym miejscu pragnę tylko zaznaczyć, że ranking - podobnie jak wszystko, co pojawia się na tym blogu - to moje subiektywne zdanie i nie ma nic wspólnego z rankingami ESPN, Boxrec itp.
W rankingach "RED CORNER" znajdzie się miejsce dla 20 najlepszych zawodników poszczególnych limitów wagowych - pierwsza "15" i rezerwowa "5".

Zaczynamy !

#1
Tyson Fury
25-0 (18 KO)

#2
Deontay Wilder
36-0 (35 KO)

#3
Wladimir Kliczko
64-4 (53 KO)

#4 
Alexander Povetkin
30-1 (22 KO)

#5
David Haye
27-2 (25 KO)

#6
Anthony Joshua
16-0 (16 KO)

#7
Luis Ortiz
25-0 (22 KO)

#8
Joseph Parker 
18-0 (16 KO)

#9
Johann Duhaupas
34-3 (21 KO)

#10
Kubrat Pulev
23-1 (12 KO)

#11
Carlos Takam
33-2-1 (25 KO)

#12
Alexander Ustinov
33-1 (24 KO)

#13
Bryant Jennings
19-2 (10 KO)

#14
Lucas Browne
24-0 (21 KO)

#15
Dominic Breazeale
17-0 (15 KO)

-------------------------------------------------------

#16
Andy Ruiz Jr
27-0 (18 KO)

#17
Vyacheslav Glazkov
21-1-1 (13 KO)

#18
Artur Szpilka
20-2 (15 KO)

#19
Hughie Fury
20-0 (10 KO)

#20
Adrian Granat
12-0 (11 KO)