czwartek, 18 października 2018

"Dorticos wcale nie bije tak mocno..."

Parafrazując słowa Artura Szpilki o sile rażenia Deontaya Wildera zatytułowałem dzisiejszy artykuł nawiązując tym razem do zbliżającym się ćwierćfinale turnieju World Boxing Super Series pomiędzy Mateuszem Masternakiem, a Yunierem Dorticosem. Wiadomo - jeśli chodzi o typowanie - głowa swoje, a serce swoje. "Master" jest z mojego miasta, utożsamiam się z nim, lubię go i szanuje. I oczywiście za jego wygraną będę w sobotnią noc trzymał mocno kciuki. Zadanie proste nie jest. Kubańczyk ma najlepsze warunki fizyczne z całej turniejowej "ósemki" i zdecydowanie największą siłę w rękach. Wystarczy spojrzeć na jego rekord. 21 z 22 wygranych pojedynków rozstrzygnął przed czasem. Mateusz ma za to najwięcej stoczonych pojedynków, więc można powiedzieć, że jest bardziej doświadczony od rywala. Krótko mówiąc: Warto mieć respect, ale nie ma się czego bać...


Bo Mateusz nie jest w tej rywalizacji bez szans. Powiem więcej - jego wygrana nie będzie dla mnie sensacją. Jak walczy "Master" wszyscy wiemy i widzimy. Przyjrzyjmy się natomiast Kubańczykowi. Świetny rekord, znakomity procent nokautów. Ale na kim te nokauty? Z tych doświadczonych rywali - Epifanio Mendoza (28 przegranych w tym 18 przed czasem), Livin Castillo (13 przegranych w tym 10 przed czasem), Galen Brown (40 przegranych w tym 28 przed czasem) czy Fulgencio Zuniga (14 porażek w tym 7 przed czasem). 
Jedynym, który nie padł pod ciosami Dorticosa był Edison Miranda (10 przegranych w tym 4 przed czasem). Kubańczyk nie znokautował rywala, a wcześniej robili to m.in. Tony Bellew czy Lucian Bute.


Na wyższy level Dorticos wszedł w 2014 roku. Wygrał wtedy z niepokonanym wcześniej Hamiltonem Vanturą (już 5 porażek) i Erikiem Fieldsem. Amerykanina Dorticos zastopował w czwartej rundzie, jednak do tego czasu - według sędziów - jedną rundę przegrał. Później Fields bił się z Masternakiem. Polak przeboksował pełny dystans 10 rund i każdą z nich wygrał całkowicie obnażając Fieldsa. Drugim "wspólnym" przeciwnikiem Dorticosa i Masternaka był dobrze znany Youri Kalenga. Yunier w połowie 2016 roku zastopował go w 10 rundzie, jednak do czasu przerwania walki u dwóch sędziów przegrywał 82-86 i 82-87. Od tego czasu Kalenga przegrał niejednogłośnie na punkty z Kevinem Lereną, a później został zdeklasowany przez "Mastera" w Polsce. 


Yunier Dorticos to uczestnik pierwszej edycji WBSS, w której zaprezentował się bardzo przyzwoicie. W ćwierćfinale wygrał szybko przez nokaut z Dmitry Kudryashovem. Ale teraz już wiemy, że tak samo jak Kudryashov nokautuje, tak samo jest też nokautowany. Dodatkowo jego walka z Dorticosem była pierwszą i jedyną wyjazdową, na terenie USA. To, co Dorticos, już wcześniej z Kudryashovem zrobił Olanrewaju Durodola. 
I wreszcie ostatnia walka, z twardym i silnym Muratem Gassievem. Przegrana. Po dobrej walce. Wyniszczającej walce. Walce, w której Kubańczyk wspiął się na wyżyny swoich umiejętności, ale finalnie ciężko poległ. Takie pojedynki zostawiają swoje piętno na organizmie. Po takich walkach wraca się bardzo ciężko, często zawodnicy już nigdy nie są tacy sami. I w tym należy upatrywać szans Mateusza. Bo ostatni występ Dorticosa miał miejsce w lutym. Minie prawie 9 miesięcy. Dorticos może być zardzewiały, należy to wykorzystać. 


Podsumowując, Yuniera Dorticos ocenia się głównie przez pryzmat jego rekordu, w którym praktycznie same wygrane przed czasem. Owszem, nokautować trzeba umieć. Ale inaczej się walczy atakując, a inaczej się broniąc. Uważam, że Mateusz będzie górował szybkością, powinien skupić się na dobrej pracy nóg i dużej aktywności. Musi zadawać dużo ciosów, nie dać rywalowi narzucić swojego stylu. Bić, uciekać, bić, uciekać. Uważać przede wszystkim w pierwszych rundach. Później przejąć inicjatywę, akcentować rundy, końcówki. Bić na dół, pozbawiać Dorticosa sił, co zaprocentuje w końcówce. Wiem, że łatwo klika się w klawiaturę, a trudniej wykonać założenia w ringu, ale Mateusz to inteligentny pięściarz. On nigdy nie przegrał po walce do jednej bramki. Nigdy nie przegrał po słabej walce. O jakość tego pojedynku ze strony Polaka możemy być spokojni. Wierze, że Mateusz zrobi także wszystko, abyśmy po ostatnim gongu byli spokojni o werdykt!...


sobota, 13 października 2018

World Boxing Super Series II - waga junior ciężka - typy na ćwierćfinał!

Przed nami ostatnie typowanie - zdecydowanie najciekawszy z polskiego punktu widzenia limit wagowy - kategoria cruiser, a w niej dwóch polskich reprezentantów. Turniej w tym limicie odbywał się już w pierwszej edycji WBSS i zakończył się zdecydowanym triumfem Oleksandra Usyka, który w finałowej walce pokonał Murata Gassieva. Usyk zgarnął wszystkie mistrzowskie pasy, dlatego w tegorocznym turnieju te nie znajdą się w stawce. W obsadzie znajdziemy dwóch półfinalistów pierwszej edycji - Mairisa Briedisa i Yuniera Dorticosa, którzy są faworytami bukmacherów do zwycięstwa. Jak będzie faktycznie, tego dowiemy się po jakimś czasie. Możemy jednak zabawić się w typerów. Ja swoje typy mam. Oto one:

Mairis Briedis - Noel Gevor

To chyba najprostsze do przewidzenia zestawienie. Łotysz to faworyt drugiej edycji WBSS, były mistrz Świata i półfinalista poprzedniego turnieju. Jest to też jedyny zawodnik, który realnie postawił się Oleksandrowi Usykowi, przegrywając ostatecznie niejednogłośną decyzją punktową. Briedis to silny pięściarz, który potrafi zarówno efektywnie punktować swojego rywala, jak i szybko go znokautować. Czy Noel Gevor będzie w stanie nawiązać walkę? Nie wydaje mi się. Jest to oczywiście dobry zawodnik, który na zawodowym ringu tylko raz musiał uznać wyższość rywala, ale nie prezentuje mistrzowskiego poziomu, na który z pewnością wskoczy Briedis. Gevor - jak pamiętamy - przegrał w Polsce z Krzysztofem Włodarczykiem po dobrym, wyrównanym pojedynku. "Diablo" to jednak nie jest już obecnie poziom Briedisa. Łotysz musi już w ćwierćfinale udowodnić swoją pozycję faworyta i - moim zdaniem - zrobi to.

Typ: Briedis przed czasem.
Notowania:
Mairis Briedis: 80%
Noel Gevor: 20%



Yunier Dorticos - Mateusz Masternak

Jest Polak - są emocje! Mateusz Masternak powalczy z drugim, po Briedisie półfinalistą pierwszej edycji WBSS. Kubańczyk to chyba najsilniejszy z pięściarzy drugiej odsłony turnieju. Dysponuje piekielną siłą. Przegrał tylko raz - z Muratem Gassievem. Pozostałych swoich rywali pokonał. Tylko jednego nie udało mu się zastopować. Prawdziwa kubańska szkoła boksu, z którą będzie musiał poradzić sobie "Master". Polak skazywany jest na pożarcie, ale on sam mówi, że jest to jedno z największych wyzwań w jego karierze i musi wykorzystać swoją szansę. Trzeba jasno powiedzieć, że Mateusz faworytem tego starcia nie będzie, ale jeśli przegra w listopadzie z Dorticosem, będzie mógł już chyba na dobre zapomnieć o dużych walkach. Byłaby to dla Polaka piąta porażka, a to już zdecydowania zbyt dużo. Wierzę jednak, że Masternak stanie na wysokości zadania, pokaże się z doskonałej strony i sprawi niespodziankę. To w końcu jeden z najbardziej doświadczonych pięściarzy w stawce. 

Typ: Dorticos na punkty.
Notowania: 
Yunier Dorticos: 65%
Mateusz Masternak: 35%


Krzysztof Głowacki - Maxim Vlasov

Zdecydowanie najbardziej - przynajmniej na papierze - wyrównane starcie ćwierćfinałowe. "Głowka" uznawany jest za faworyta, ale niech Was to nie zwiedzie. Rosjanin to absolutna czołówka wagi junior ciężkiej i zawodnik, który nie przegrał od lat. Jest wysoki, ma duży zasięg rąk, potrafi nokautować i punktować z dystansu. Jest też doświadczony i inteligentny w ringu. Potrafi na chłodno realizować swoją taktykę, jak i dostosować się do rywala. Głowacki bije chyba mocniej, jednak wydaje mi się, że łatwiej go "odpalić". W ringu potrafi stracić głowę, czego obawiam się najbardziej. Polak zapowiada świetną formę, trenuje jak do Marco Hucka, chce wszystkim udowodnić, że zasługuje na rewanżową walkę z Oleksandrem Usykiem, z którym zaliczył jedną jedyną wpadkę na zawodowych ringach. Ostatnie pojedynki Krzyśka nie napawały jednak wielkim optymizmem, dlatego w mojej ocenie ta walka może skończyć się niekorzystnie, a będzie to z pewnością duży zawód dla polskich kibiców. 

Typ: Vlasov na punkty.
Notowania:
Krzysztof Głowacki: 45%
Maxim Vlasov: 55%


Ruslan Fayfer - Andrew Tabiti

Ta walka już dziś w Rosji! Ze względu na lokalizację, faworyta należy upatrywać w Fayferze, jednak w mojej ocenie to Amerykanin powinien wygrać zbliżającą się walkę. Tabiti ma na rozkładzie lepszych pięściarzy, ma większe doświadczenie z walk na wyższym poziomie. Dla Rosjanina turniej WBSS będzie pierwszym spotkaniem z naprawdę dużym boksem. Pięściarz ten może nie wytrzymać ciążącej na nim presji, dlatego obstawiam wygraną Amerykanina. Czym może zaskoczyć Fayfer? Szczerze? Nie do końca widzę u niego jakikolwiek aspekt, którym wyraźnie przeważałby nad swoim rywalem. To Tabiti powinien być szybszy, to Tabiti powinien bić mocniej, to wreszcie Tabiti powinien mieć odpowiedź na każdy ruch Fayfera, a nie odwrotnie. Jest to jednak walka z gatunku tych, w której żadne rozwiązanie nie będzie uznane za sensacje. Dla mnie lepszym pięściarzem jest Amerykanin i nie zdziwię się, jeśli pojedynek zakończy się bardzo szybko.

Typ: Tabiti przez nokaut.
Notowania:
Ruslan Fayfer: 30%
Andrew Tabiti: 70%


poniedziałek, 8 października 2018

"Sensacja" w Zakopanem - podsumowanie gali...

"Fajna to była gala. Taka nie za emocjonująca" - można byłoby rzec po sobotnim wieczorze w Nosalowym Dworze. Nie da się ukryć, że gale Knockout Boxing Night mają wypracowany schemat - chwytliwe nazwisko na walkę wieczoru, ze dwóch prospektów i jakaś tam reszta. I jeśli walka wieczoru jest długa i dobra, to galę można uznać za udaną. Jeśli jest odwrotnie, trzeba liczyć na prospektów i resztę. W Zakopanem walka wieczoru trwała bardzo krótko, ale prospekci nie zawiedli - jeden pozytywnie, drugi negatywnie. I głównie z tych dwóch powodów można uznać galę w Nosalowym Dworze za przyzwoitą.


Rozpoczął Maksim Hardzeika - 29-latek z Grodna od początku boksuje na polskim podwórku, w Zakopanem zaboksował po raz szósty, ale pierwszy raz z rywalem o dodatnim bilansie, więc progres jest. Bilans Igora Faniyana to 16 zwycięstw i 15 porażek. Nie jest to jednak leszcz z pierwszej łapanki. Ma na swoim rozkładzie chociażby Viktora Plotnykova, a dzielił ring także z takimi zawodnikami jak Sasha Yangoyan, Stanislav Skorokhod, Sergio Garcia czy Ahmed El Mousaoui. Tylko dwukrotnie przegrał przed czasem, a w sobotę mocno chwiał się po ciosach Hardzeiki. Białorusin pokazał dojrzały boks, nie podpalał się, bił seriami i pewnie wygrał na kartach punktowych. 

Kibice zgromadzeni w resorcie z pewnością oczekiwali debiutu na polskiej ziemi niedawnego amatora Damiana Kiwiora. Trenujący na co dzień w angielskim Wolverhampton pięściarz z Tarnowa miał za sobą świetny doping rodziny i znajomych, który poniósł go w ringu. Gkouram Mirzaev postawił twarde warunki, ale w ringu widoczna była przewaga szybkości i doświadczenia Kiwiora. Polak próbował zadawać mocne ciosy, jednak żaden z nich poważnie nie zagroził rywalowi. Tarnowianin dowiózł bezpieczne zwycięstwo do końca walki i mógł cieszyć się z czwartej zawodowej wygranej i udanego debiutu w Polsce. Widać po nim jednak jeszcze amatorski styl. Musi mocno pracować nad kondycją, bo w walkach na dłuższych dystansach może zabraknąć mu paliwa.

Fiodor Czerkaszyn to zdecydowanie odkrycie bieżącego roku na polskich ringach. Na walkę młodego Ukraińca z doświadczonym Bartkiem Grafką czekali wszyscy kibice. Grafka jest znany z tego, że potrafi być świetnym testerem dla młodych, a w jego rekordzie można znaleźć co najmniej kilka sprawionych niespodzianek. Tym razem niespodzianki nie było, bo Fiodor Czerkaszyn po raz kolejny pokazał się z kapitalnej strony. Pomimo zaledwie 22 lat ten chłopak dysponuje niezliczoną gamą ciosów i kombinacji, a w ringu emanuje od niego niesamowita dojrzałość i ringowa inteligencja. Fiodor myśli w ringu, wygląda jakby grał w szachy i przewidywał ruchy przeciwnika kilka posunięć do przodu. Wchodziła w sobotę także jego najgroźniejsza broń czyli popularna "wątróbka" - lewy na dół, pod prawy łokieć, ale Grafka nie dał się zastopować. Ostatecznie Czerkaszyn po raz pierwszy musiał w Polsce wysłuchać decyzji arbitrów punktowych, a Ci byli zdecydowani i jednomyślni. Ukrainiec to młoda, ale już sporych rozmiarów gwiazda grupy Andrzeja Wasilewskiego. Osobiście już czekam na jego kolejne starcia.


Niemiłą niespodziankę sprawił nam Fouad El Massoudi. Francuz o rekordzie 14-11, który przyjeżdża do Polski po serii trzech porażek i ogólnie sześciu przegranych w ostatnich siedmiu walkach, w końcu facet, który tylko raz - w 2012 roku - wygrał przed czasem, wchodzi na ring w Zakopanem i... nokautuje niepokonanego w 19 pojedynkach Patryka Szymańskiego. Powiem szczerze, że kiedy usłyszałem nazwisko rywala Patryka, burknąłem pod nosem, że ten chłopak powinien już poniżej jakiegoś poziomu nie schodzić, a schodzi. Myślałem "na co mu walka z takim przeciwnikiem?". Teraz mam odpowiedź. Taka walka jest po to, żeby przemyśleć sprawę boksowania - bo albo się ma jaja, albo się ich nie ma. I osobiście nie chciało mi się słuchać jak komentatorzy wypominali, że był to cios przedramieniem, że głową... Sorry, facetowi udało się w całej karierze tylko raz wygrać przez nokaut, więc nie mógł być to silny cios. Ile razy w trakcie walki zbiera się przypadkowe uderzenia przedramieniem, ile razy głową. A Patryk nie mógł przez cztery rundy dojść do siebie. Ewidentnie był źle przygotowany. Trener Gmitruk odradza mu dalsze boksowanie w momencie pierwszej wspólnej walki, czyli można powiedzieć, że wyciągnął ten wniosek na podstawie samych treningów. Coś w tym musi być. Być może Patryk jest zbyt delikatny na ten sport. W każdym razie przegrał po raz pierwszy. I żeby mnie źle nie zrozumieć. Każdy wielki mistrz prędzej czy później przegrywał. Tu nie jest kwestia przegranej walki, tylko podejścia do tego sportu. 


No i na deser została walka wieczoru, czyli Krzysztof "Diablo" Włodarczyk. Rywalem Polaka był Al Sands ze Stanów Zjednoczonych. Jeśli poważnie brać słowa Krzyśka o tytule mistrza Świata, Sands był rywalem na przetarcie. Niech będzie że przetarcie po Durodoli. "Diablo" skończył pojedynek w drugiej rundzie po lewym prostym, który... złamał nos Amerykaninowi. Ewidentna powtórka z Valery'ego Brudova - tam również lewy prosty i również druga runda. Walka bez historii - odbyła się. Co ciekawe, każdy z sędziów otwierające starcie zapisał na konto Sandsa. Czy Włodarczyk będzie jeszcze mistrzem Świata - tego nie wiem. Wydaje mi się, że sytuacja jest podobna do Tomka Adamka. Lepszy już nie będzie, młodszy już nie będzie. Jednak Ci młodsi będą lepsi od niego - taka jest prawda. 


Nie ma co podsumowywać. Wygranym wieczoru zdecydowanie Czerkaszyn. Krzysiek dłużej udzielał wywiadu niż walczył. Sensacyjna porażka Szymańskiego była punktem centralnym tej gali. Knockout Boxing Night 4 to już historia. Czekamy na więcej.

piątek, 5 października 2018

World Boxing Super Series II - waga super lekka - typy na ćwierćfinał!

W dniu jutrzejszym rozpocznie się druga edycja turnieju World Boxing Super Series. Drugi sezon obfitował będzie w jeszcze więcej walk, gdyż odbywać się będzie tym razem w aż trzech limitach wagowych. Kategorię kogucią już przeanalizowałem wcześniej. Dziś czas na dywizję super lekką. Od razu powiem banał - będzie bardzo ciekawie. Dlaczego? Wśród ośmiu ćwierćfinalistów, aż pięciu pozostaje niepokonanych, dwóch na ma koncie jedną porażkę, a jeden przegrał dwukrotnie. Daje nam to tylko pięć przegranych walk przy 178 wygranych. Do rachunku dochodzi jeden remis. Brzmi okazale. Czy mamy faworytów? Oczywiście, jak w każdym poprzednim turnieju. Zazwyczaj jest dwóch głównych. W pierwszym sezonie w obu turniejach tych dwóch głównych dochodziło do finału i między sobą rozstrzygało kwestię zwycięstwa. Tak być może będzie i teraz. Zacznijmy analizę.

Regis Prograis - Terry Flanagan

Bardzo ciekawa para. Niepokonany Prograis jest rozstawiony z numerem pierwszym. Pierwszy także wybierał sobie rywala. Wybór padł na Terry'ego Flanagana i był to dość zaskakujący wybór, gdyż Brytyjczyk ma na swoim koncie najwięcej stoczonych walk i może górować doświadczeniem z walk na najwyższym poziomie. Prograis jest jednak niesamowicie pewny siebie. W ostatnim roku wszedł z butami na wyższy level światowego boksu. Pokonał kolejno Joela Diaza, Juliusa Indongo i Juana Velasco, czym zyskał miejsce w turnieju i pozycję numer 1. Jest to oczywiście jeden z faworytów do końcowej wygranej. Terry "Turbo" Flanagan przez ostatnie trzy lata dzierżył pas federacji WBO w wadze lekkiej. Jego debiut w wyższym limicie zakończył się pierwszą porażką na zawodowstwie - Anglik przegrał niejednogłośnie z Mourice'm Hookerem przed własną publicznością, a teraz będzie musiał po raz pierwszy walczyć za oceanem. Tam na pewno respektu nie okaże Prograis. Panowie są w tym samym wieku, natomiast lepszymi warunkami dysponuje Flanagan. Będzie on miał przewagę wzrostu i zasięgu rąk (aż 10cm), jednak procent wygranych przed czasem Amerykanina może budzić strach. To może być najciekawszy z ćwierćfinałów, jednak niespodzianki nie przewiduje. W stawce znajdzie się diamentowy pas WBC.

Typ: Prograis na punkty.
Notowania:
Regis Prograis: 70%
Terry Flanagan: 30%


Josh Taylor - Ryan Martin

W tym przypadku zdecydowanie łatwiej przewidzieć końcowy rezultat. "The Tartan Tornado" rozpoczął zawodową karierę, kiedy wspomniany wyżej Terry Flanagan był już mistrzem Świata, ale nie zmienia to faktu, iż będzie - obok Regisa Prograis - głównym faworytem do zgarnięcia pucharu Muhammada Alego. Szkot pięć ostatnich pojedynków stoczył w swoim kraju i nie inaczej będzie w ćwierćfinałowym starciu z Martinem. Taylor od początku kariery narzucił sobie bardzo wysokie tempo. Nie bije też byle kogo. Jakość jego rywali systematycznie rośnie, a Brytyjczyk z każdą kolejną walkę prezentuje się coraz lepiej. W ostatnim występie wysoko wypunktował byłego mistrza Świata, Viktora Postola, czym zyskał szacunek na całym świecie. Najmłodszy w turnieju Ryan Martin nie ma na swoim rozkładzie nikogo chociażby zbliżonej wartości niż Postol, dlatego nie daje się mu większych szans w zbliżającym się starciu. Jego atutem są z pewnością warunki fizyczne. Jest on zdecydowanie najwyższy ze wszystkich, dysponuje także bardzo dużym zasięgiem. Tu przewaga będzie jeszcze większa niż w pierwszej walce. Czy jednak Ryan Martin będzie potrafił zrobić użytek ze swoich długich rąk? W to śmiem wątpić. U siebie Josh Taylor jest piekielnie niebezpieczny i pomimo najmniejszego dotychczas dorobku, w moim odczuciu ten turniej zakończy się jego zwycięstwem.

Typ: Taylor przez nokaut.
Notowania:
Josh Taylor: 95%
Ryan Martin: 5%


Kiril Relikh - Eduard Troyanovsky

Białorusin jest tym, który ma dwie porażki w rekordzie, ale paradoksalnie to on jest jedynym posiadaczem mistrzowskiego pasa. Tytuł zdobył w dziwnych okolicznościach, stając do rewanżowej walki z Rancesem Barthelemy po dwóch wcześniejszych przegranych. Walkę niespodziewanie wygrał i pozbawił Kubańczyka szans na występ w turnieju WBSS. Jest w nim sam, a jego oponentem będzie oficjalny pretendent, jeszcze niedawny czempion federacji IBF, Eduard Troyanovsky. Rosjanin swój tytuł stracił przegrywając w ekspresowym tempie z Juliusem Indongo. "The Eagle" odrodził się dwiema "czasówkami" i w moim odczuciu to on będzie faworytem starcia o pas z Relikhem. Walka odbędzie się już jutro w... Japonii, co dla obu pięściarzy będzie zagadką. Ciekawostką są warunki fizyczne. Wyższy co prawda jest Białorusin, ale to Rosjanin ma większy zasięg ramion. Jest też zdecydowanie najstarszy w stawce - ma 38 lat, przy 29 Relikha. Wydaje mi się, że Troyanovsky jest zdecydowanie bardziej zmotywowany i bardziej zależy mu na tej wygranej. Będzie on jednak wracał po prawie rocznej przerwie. W tej walce może wydarzyć się wszystko, jednak w moim odczuciu w półfinale zamelduje się były pogromca Macieja Zegana.

Typ: Troyanovsky na punkty.
Notowania:
Kiril Relikh: 40%
Eduard Troyanovsky: 60%


Ivan Baranchyk - Anthony Yigit

Znakomite zestawienie dwóch młodych, ambitnych i niepokonanych pięściarzy dysponującymi podobnymi warunkami fizycznymi. Z jednej strony Białorusin urodzony na rosyjskiej ziemi, a trenujący na co dzień w USA Ivan Baranchyk, z drugiej uznawany za bardzo duży talent Szwed Anthony Yigit. Patrząc w rekordy obu, wydaje się, że więcej pracy dotychczas mógł mieć Baranchyk. Wygrywał on z lepszymi rywalami, m.in. Petrem Petrovem. Ma także na rozkładzie aż siedmiu rywali z zerem po stronie porażek. Yigit walczył natomiast w różnych miejscach, niejednokrotnie na wyjazdach i zawsze dawał radę. Pokonał takich rywali jak Timo Schwarzkopf, DeMarcus Corley czy Lenny Daws. Panowie spotkają się w Nowym Orleanie, gdzie zdecydowanie bliżej Baranchykowi. Dla Szweda będzie to pierwszy występ w Stanach Zjednoczonych i to może być przewaga Białorusina. Może to być najbardziej wyrównane widowisko ze wszystkich ćwierćfinałów i oby tak właśnie było. Wygrany zgarnie wakujący pas IBF, a w półfinale spotka się najprawdopodobniej z Joshem Taylorem i to już będzie ogromne wyzwanie. Niech wygra lepszy!

Typ: Ivan Baranchyk na punkty.
Notowania:
Ivan Baranchyk: 55%
Anthony Yigit: 45%