sobota, 26 grudnia 2020

5 życzeń na 2021 rok...

 Kończy się bardzo dziwny rok. 2020 odchodzi do historii, ale z pewnością będzie zapamiętany w świecie boksu ze względu na bardzo mało walk, długość oczekiwania na pojedynki, brak kibiców w halach itp. Mam ogromną nadzieje, że kolejne 365 dni będzie zgoła odmienne. Chcemy oglądać wielkie walki, wspaniałe nokauty, duży boks i kapitalny doping na trybunach. Osoby śledzące mój blog na pewno doskonale wiedzą, że ja co roku kończę sezon podsumowaniem TOP50 P4P, jednak od razu powiem, że w tym roku nie będzie takiego zestawienia, ponieważ sporo pięściarzy przez pandemię nie wyszło w 2020 roku do ringu, zdecydowana większość zawalczyła tylko raz, niewielu zawodników pojawiło się między linami dwa razy lub więcej. Niewiele by się zmieniło w tym zestawieniu, dlatego na kolejny ranking TOP50 poczekamy do grudnia 2021. W zamian za to przedstawię moją listę życzeń na 2021 rok. Będzie to 5 pojedynków, które każdy kibic szermierki na pięści obejrzałby bez mrugnięcia okiem...

5. Jose Carlos Ramirez - Josh Taylor

Amerykanin i Brytyjczyk walczący w kategorii super lekkiej. Obaj niepokonani, obaj dzierżący mistrzowskie pasy - mistrzowie Świata. 28-letni Ramirez to posiadacz pasów WBO i WBC, natomiast 30-letni Taylor to mistrz federacji IBF i WBA. Jeśli doszłoby to ich pojedynku, w stawce po raz kolejny znalazłyby się wszystkie cztery pasy najważniejszych federacji. Jeden z nich byłby kolejnym po Crawfordzie, Usyku i Lopezie bezdyskusyjnym mistrzem w ostatnim czasie. Z tego co wiem, do takiego pojedynku czynione są już jakieś rozmowy i kroki i nie jest wykluczone, że Panowie spotkają się ze sobą w 2021 roku. Gdyby spojrzeć na ich rekordy, w ostatnich latach wspólnie dosłownie wyczyścili kategorię super lekką i mają na rozkładzie dosłownie wszystkich największych walczących w tym limicie. Amerykanin w pokonanym polu zostawiał m.in. Amira Imama, Mourice'a Hookera, Jose Zepedę czy Antonio Orozco, natomiast Taylor wygrywał z Oharą Daviesem, a także wygrał turniej WBSS odprawiając kolejno Ryana Martina, Ivana Baranchyka i Regisa Prograis. Punktem wspólnym ich karier jest jednak Viktor Postol. W 2018 roku Ukrainiec wyraźnie uległ Joshowi Taylorowi po drodze lądując nawet na deskach, by w bieżącym roku przegrać minimalnie i niejednogłośnie na punkty z Jose Ramirezem. 

4. Teofimo Lopez - Gervonta Davis

Co to by były za grzmoty! Walka dwóch fantastycznych puncherów, którzy w trakcie walki chcą swoim rywalom urwać głowy. 23-letni Lopez to posiadacz wszystkich pasów mistrzowskich w dywizji lekkiej, który po niespodziewanym, ale jakże pięknym zwycięstwie nad Vasylem Lomachenko wskoczył do światowej czołówki rankingów bez podziału na kategorie wagowe. Gervonta Davis - podopieczny Floyda Mayweathera - to były mistrz Świata w niższym limicie oraz posiadać zwykłego pasa WBA w obecnej wadze. 26-latek to znakomity zawodnik, artysta nokautu, który aż 23 z 24 pojedynków rozstrzygnął przed czasem. Bez wątpienia to Lopez jest obecnie numerem 1 w tym limicie, ale jako bezdyskusyjny mistrz powinien teraz dać szansę innemu kozakowi. W tym limicie jest jeszcze chociażby Devin Haney czy Ryan Garcia, ale to zdecydowanie "Tank" Davis będzie najgroźniejszy dla Teofimo Lopeza. Pogromca Lomachenki będzie jednak musiał zmierzyć się wcześniej z George Kambososem Jr, któremu jednak nie daje się większych szans na pokonanie Lopeza. Jeśli po spodziewanym zwycięstwie z Australijczykiem Lopez zdecyduje się na pozostanie w obecnej wadze, w drugiej połowie roku musi dojść do jego walki z Davisem, który wspaniałym nokautem na Leo Santa Cruzie wysłał w świat wiadomość, iż jest gotowy na jeszcze większe wyzwania.

3. Saul "Canelo" Alvarez - Jermall Charlo

Do uznawanego nie bez powodu za najlepszego pięściarza Świata bez podziału na limity wagowe Meksykanina ustawia się niemała kolejka chętnych do walki. Chętnych jest dużo, bo "Canelo" z przyjemnością "fruwa" po kategoriach wagowych - od średniej do półciężkiej. W średniej pokonał Gennady Golovkina, w półciężkiej Sergeya Kovaleva, a niedawno w super średniej nie dał szans Callumowi Smithowi. Wygląda na to, iż właśnie ta ostatnia dywizja jest mu obecnie najbliższa, więc najbliżej walki z Alvarezem naturalnie będą David Benavidez, Caleb Plant i Billy Joe Saunders, jednak w moim odcuciu żaden z nich nie będzie stanowił takiego zagrożenia jak Amerykanin Jermall Charlo. Nie wiem czy "Canelo" chętnie wróciłby do kategorii średniej, ale na pewno przy odpowiedniej propozycji w górę z wagą pójdzie niepokonany w 31 pojedynkach Charlo. Osobiście uważam, że to właśnie "HitMan" miałby największe szanse na zdetronizowanie Meksykanina. Niewykluczone, że Alvarez najpierw kogoś z w/w trójki Benavidez-Plant-Saunders, a w międzyczasie Charlo musiałby dołożyć jakieś przekonujące zwycięstwo, być może z Gennady Golovkinem lub Demetriusem Andrade.

2. Anthony Joshua - Tyson Fury

Waga ciężka, więc dla wielu zdecydowanie największe emocje. Tu sprawa jest prosta - nie ma innej równie ważnej i ciekawej walki na horyzoncie w tej dywizji. "AJ" posiada w swojej gablocie pasy IBF, WBO i WBA, zaś "Gypsy King" dzierży na biodrach tytuł WBC. Dwóch brytyjskich olbrzymów w ringu to gwarantowane emocje od samego początku do samego końca walki. To także pojedynek promotorski Eddie'ego Hearna z Frankiem Warrenem. W ostatnim czasie to zdecydowanie Fury przejął pałeczkę lidera w wadze ciężkiej po dwóch fantastycznych pojedynkach z Deontayem Wilderem, z którym przez długi czas nie mógł w sprawie walki dogadać się Joshua. Młodszy z Brytyjczyków zaliczył w międzyczasie sporą wpadkę ulegając przed czasem z Andy Ruizem Jr, któremu jednak szybko się zrewanżował. Ruiz jednak pokazał, że Joshua nie jest nadczłowiekiem i ma swoje słabe strony, a Tyson Fury to arcymistrz wykorzystywania błędów rywala i wciągania przeciników w swoją własną grę. Anthony Joshua być może ma silniejszy pojedynczy cios, ale Tyson Fury posiada lepszą pracę nóg. To walka, której wyniku przewidzieć nie zdołam, bo może się ona zakończyć w każdym momencie i w każdy możliwy sposób. Wydawać by się mogło, że większą pewnością siebie dysponuje "Gypsy King", podobnie rzecz się ma z odpornością na ciosy, potrafił przecież wstać po piekielnym ciosie Wildera w 12 rundzie pierwszego pojedynku. Na szali takiej walki znalazłyby się cztery pasy w królewskiej kategorii. Wyżej już iść się nie da, więc gdyby zwycięzcą okazał się Fury, byłby to idealny moment, aby w glorii chwały, pozostając niepokonanym zawiesić rękawice na kołku, stając się przy okazji legendą.

1. Terence Crawford - Errol Spence Jr.

Zdecydowanie największa możliwa do zrobienia walka w obecnym boksie. Pojedynek, na który z pewnością czeka cały pięściarski świat, gdzie na przeszkodzie stoją kontrakty promotorskie i telewizyjne. 2021 rok to jednak idealny czas na tą walkę, bo zarówno Crawford, jak i Spence są w najlepszym momencie swoich karier, lepsi już raczej nie będą. Obaj są genialni, niepokonani, mający całą rzeszę kapitalnych nazwisk na rozkładach. Ich wspólny bilans to 64 wygrane walki, z czego aż 50 przed czasem. Zero porażek, zero remisów, ba! Tak naprawdę zero kłopotów w ringu. Crawford to przecież niekwestionowany, zunifikowany mistrz Świata niższej kategorii, który od 2016 roku wygrywa tylko przed czasem stopując ostatnich ośmiu przeciwników. Spence dla odmiany trzy ostatnie walki wygrywał na punkty, w tym raz niejednogłośnie, wcześniej jednak notując aż 11 nokautów z rzędu. Panowie nie ukrywają niechęci względem siebie wzajemnie obrzucając się winą za brak tej walki. Nie ma innego wyjścia, jak odstawić telewizje i promotorów na chwilę na bok - ten pojedynek to "must have" na 2021 rok. W moim osobistym rankingu obaj mają swoje pewne miejsce w TOP5 P4P bez podziału na limity wagowe, a wygrany będzie mógł rywalizować z "Canelo" Alvarezem o miejsce na samym szczycie. Zwłaszcza tyczy się to Terence'a Crawforda, któremu zarzuca się w ostatnim czasie brak klasowych rywali. Errol Spence z pewnością byłby najlepszy z najlepszych...

Miejmy nadzieję, że rok 2021 będzie przychylny i uda się doprowadzić do tych pojedynków. W każdym z nich bardzo ciężko wskazać faworytów, a to jest właśnie w boksie najciekawsze. 

piątek, 18 grudnia 2020

MISMATCH!

 Już dzisiejszej nocy do ringu w Hollywood wejdzie w końcu Kamil Szeremeta. Polak spotka się w nim z czołgiem w postaci Gennady Golovkina, czyli przeciwnika prezentującego poziom, na którym Kamil nigdy nie był. Powiem krótko i dobitnie. Dla mnie to MISMATCH!

Walka o mistrzostwo Świata to ogromny sukces Kamila Szeremety, promotora Andrzeja Wasilewskiego i całego sztabu. Dlaczego uważam, że Polak nie ma szans? Powodów jest kilka. W gruncie rzeczy analizowałem tą sytuację i bardzo ciężko było mi znaleźć chociaż jeden aspekt świadczący za naszym rodakiem. Jedyne co mogę w tej kwestii powiedzieć to fakt, iż Kamil wciąż jest niepokonany, a z takimi zawodnikami walczy się trudniej. Często uważają, że są nie do pokonania. Ale Szeremeta taki nie jest. Chłopak ma łeb na karku, twardo stąpa po ziemi. On, jego najbliżsi, promotorzy, sztab trenerski i wąskie grono przyjaciół z pewnością ogromnie wierzą w sukces, bo takowy znacząco odmieniłby życie zawodnika. Ale gdy zagłębiam się bardziej w szczegóły stwierdzam, że szans na sukces nie ma praktycznie wcale. 

Po pierwsze, walka ta z wiadomych przyczyn kilkukrotnie była przekładana. Data była podawana, potem się zmieniała, pojawiała się następna i tak w kółko. Wynik tego był taki, że Polak nie walczył od 14 miesięcy. Oczywiście w podobnej sytuacji jest Golovkin, ale na pewnym poziomie pięściarze są w stanie się do takiej sytuacji lepiej przystosować. Dla Szeremety to najdłuższa przerwa w karierze, a o walce wie przynajmniej od roku. Kilkukrotne wskakiwanie na wyższy tryb treningu, luzowanie, później znowu ponowienie akcji... Nie wiadomo, czy Kamil jest odpowiednio przygotowany, czy może jest już zmęczony ciągłym treningiem bez światełka w tunelu.

Nastawienie mentalne wydaje się być dobre. Polak psychicznie wygląda całkiem ok, w USA się zaaklimatyzował, problemów zdrowotnych nie ma, na spotkaniach f2f wyglądał na pewnego siebie. Ale wiadomo - nastawienie może zmienić się po pierwszym otrzymanym ciosie. A każdy wie, jak potrafi "kopnąć" Golovkin. Jestem pewny, iż Kamil nigdy z taką siłą się nie spotkał i zaryzykuje stwierdzenie, że nie spotka się już z taką do końca kariery. Wystarczy spojrzeć na liczby. 42 pojedynki, 40 zwycięstw, 35 nokautów. To niemal dwukrotnie więcej niż wszystkich walk Polaka, a aż 7 razy więcej niż "czasówek" Szeremety. 

"GGG" od ponad dekady walczy na najwyższym światowym poziomie, od dokładnie 10 lat jest mistrzem Świata, dwudziestokrotnie broniąc swoich tytułów. Kamil Szeremeta 10 lat temu jeszcze nie myślał o zawodowstwie. Polak tylko raz przeboksował 12 pełnych rund. Jego pełny bilans rund to 144, przy 212 Golovkina, przy czym pamiętać trzeba, iż Kazach zdecydowanie w większości przypadków nie potrzebował nawet połowy tego czasu. Golovkin od 2009 roku nieprzerwanie bije się na królewskim dystansie. Nie ma nawet sensu porównywać dotychczasowych rywali obu zawodników. 

I wreszcie scenariusze pojedynku. Nie chciałem skreślać Polaka ot tak, ale spróbowałem przewidzieć wszystkie możliwe wersje tej walki. Kamil co prawda w ostatnim czasie poprawił procent nokautów, udało mu się rzucać na deski teoretycznie trudniejszych rywali, niż miał wcześniej. Padali Goddi, Diaz czy ostatnio Cortes. Ale pięć nokautów nie może robić wrażenia na Golovkinie. Kazach wytrzymywał potężne bomby od Saula Alvareza, Daniela Jacobsa, Serhiya Derevyanchenko czy silnego jak tur Davida Lemieux. Nie widzę więc możliwości, aby cios Polaka zrobił na nim jakiekolwiek wrażenie. Wygrana na punkty? Też raczej nie ma opcji... Jak wspominałem, tylko jedna walka na takim dystansie, do tego Kamil nie jest raczej tytanem kondycyjnym. Wielokrotnie widzieliśmy, że w ośmiorundowych walkach nie potrafił zaakcentować końcówki. Stany Zjednoczone - Szeremeta za oceanem przeboksował dopiero niecałe cztery minuty. Doświadczenie żadne, nieporównywalne ze swoim przeciwnikiem.

Ułamka szans można jedynie upatrywać w wieku Golovkina. Kazach ma 38 lat, chociaż nawet jeśli od jakiegoś czasu nieco obniżył loty, to wciąż Olimp dla Polaka. Analizując rozkład "GGG", niedawno bił się on z podobnej klasy rywalem. Był to Steve Rolls. Golovkin znokautował go czysto w czwartej rundzie. Wcześniej walka z podobnej jakości rywalem miała miejsce niemal dekadę temu. Można mieć nadzieje, że podobnie myśli Gennady i zlekceważy Szeremetę. Nie chce jednak być złym prorokiem, ale tę walkę porównuje niestety do ostatniej walki Nikodema Jeżewskiego z Lawrence'm Okolie. Pierwsza runda badawcza, lekkie naruszenie, w drugiej rundzie pierwsze deski i historia tej walki może się skończyć... Powtarzam jednak! Bardzo wierzę w Kamila i ufam, że jestem w wielkim błędzie, natomiast nie widzę, aby ta walka wyszła poza 2-3 rundy...