poniedziałek, 21 czerwca 2021

"Od zera do bohatera" - kariera Alexandra Povetkina...

Kilka dni temu świat obiegła informacja, że piękną karierę zdecydował się zakończyć jeden z najjaśniejszych punktów na światowej mapie wagi ciężkiej w boksie ostatniej dekady, mianowicie Rosjanin Alexader Povetkin. Wspaniały zawodnik, wręcz rosyjska ikona tego sportu, wzór do naśladowania w ringu i poza nim, obraz prawdziwego sportowca. Zdecydowałem się napisać ten tekst, bo bardzo szanowałem tego pięściarza i uważam, że należy mu się za fakt, iż w każdej swojej walce zawsze dawał z siebie maksimum. Mam przynajmniej kilka ciekawych wspomnieć z tym zawodnikiem, które chciałbym tu opisać.

Zaczniemy jednak od kilku danych statystycznych. Povetkin urodził się w 1979 roku, a boks zaczął trenować już w wieku 13 lat. Jest wielokrotnym laureatem mistrzostw Rosji na każdym szczeblu wiekowym. W początkowej fazie kariery uprawiał również z sukcesami kick-boxing. Za początek jego kariery amatorskiej uważa się rok 2000, kiedy to zdecydował się, że postawi na boks. Sukcesy przyszły bardzo szybko. Dwukrotnie (w 2002 i 2004 roku) zdobył tytuł mistrza Europy, natomiast w 2003 roku dorzucił do tego tytuł mistrza Świata. Zwieńczeniem jego kariery amatorskiej były Igrzyska Olimpijskie w Atenach w 2004 roku, gdzie Povetkin zdobył złoty medal przez turniej przechodząc jak burza i dodatkowo nie musząc walczyć w finale (walkower ze względu na kontuzje rywala). Dwukrotnie w karierze amatorskiej bił się z Polakami - w 1998 roku na swoich pierwszych mistrzostwach świata pokonał Wojciecha Bartnika, natomiast w 2003 roku również na światowym czempionacie odprawił Grzegorza Kiełsę. Karierę amatorską zakończył zaraz po Igrzyskach w Atenach z bilansem 125 zwycięstw i 7 porażek. 

Na zawodowych ringach zadebiutował w czerwcu 2005 roku na gali w Niemczech. Wystąpił na tej samej gali co chociażby Marco Huck czy Sinan Samil Sam, a dokładnie tego samego dnia, tyle że w Stanach Zjednoczonych m.in. Kevin McBride zastopował Mike'a Tysona kończąc jego piękną karierę. Povetkin kilka dni temu swoją karierę zakończył w wieku 42 lat z bilansem 40 walk - 36 wygranych, trzech porażek i jednego remisu. Przez ostatnie 10 lat walczył już tylko na najwyższym światowym poziomie z rywalami z najwyższej półki. W pamięć zapadło kilka epizodów z udziałem Rosjanina:

W 2007 roku po stosunkowo łatwym odprawieniu Larry'ego Donalda Povetkin stanął do pierwszego eliminatora do tytułu IBF w wadze ciężkiej. Rosjanin znokautował twardego Chrisa Byrda w 11 rundzie, po czym w ostatecznym eliminatorze miał się zmierzyć z Eddie'm Chambersem. Amerykanin legitymował się wówczas rekordem 30-0, jednak Povetkin bardzo dobrze rozpracował mniejszego i szybszego rywala wytrącając mu argumenty z rąk. Wygrał na punkty, jednak walki o pas IBF... nigdy się nie doczekał.

W 2011 roku doczekał się za to walki o pas WBA Regular z Ruslanem Chagaevem z Uzbekistanu. Rosjanin dominował w ringu, nie zdołał jednak rzucić rywala na deski. Ostatecznie wygrał na punkty i mógł mianować się mistrzem Świata, chociaż pełnoprawny tytuł należał wówczas do Wladimira Kliczko. 

W lutym 2012 roku miało miejsce dziwne zestawienie. Niepokonany, duży i twardy Sasha Povetkin skrzyżował rękawice z... Marco Huckiem, niepokonanym od 15 pojedynków mistrzem Świata kategorii cruiser. Dla Hucka była to jednorazowa wycieczka do wagi ciężkiej, a dla Povetkina... bardzo ciężka walka. Rosjanin przez cały pojedynek nie mógł dostosować się do gabarytów i sprytu Niemca i pierwszy raz musiał drżeć o werdykt sędziowski. Panowie na krzesełkach opowiedzieli się jednak za Rosjaninem w stosunku dwa do remisu. Povetkin pozostał niepokonany, natomiast Huck wrócił do swojej kategorii wagowej. 

Rok 2013 był przełomowy dla Povetkina. W październiku miał w końcu spotkać się z Wladimirem Kliczko w wielkim boju o trzy z czterech pasów największych federacji. Chcąc pozostać w rytmie Rosjanin zakontraktował kilka miesięcy wcześniej walkę na przetarcie - padło na Andrzeja Wawrzyka. Polak jechał do Rosji z nadziejami, wszak był wtedy również niepokonany. Dla Polaka był to jednak poziom, na którym nigdy wcześniej (i później) się nie znalazł. Povetkin szybko naruszył Wawrzyka, a już w trzeciej rundzie kibice mogli rozejść się do domów. Povetkin wydawał się być bardzo mocny, jednak kompletnie mógł sobie poradzić w pojedynku z wyższym Ukraińcem. Kliczko stosując swoje chwyty umęczył Rosjanina, kilkukrotnie rzucając go na deski, ostatecznie pokonując na punkty. Cudu na stadionie olimpijskim w Moskwie nie było. Povetkin musiał przełknąć pierwszą zawodową porażkę. 

Pierwszym pojedynkiem po porażce z Kliczko była dla Povetkina walka z Manuelem Charrem. Piszę o niej dlatego, że był to jeden z najlepszych nokautów w wykonaniu Rosjanina w całej karierze. Charr próbował prowokować rywala, odpowiadać na jego ciosy, ale w siódmej rundzie Povetkin wystrzelił serią 4-5 ciosów, z których wszystkie doszły celu, a ostatni nokautujący dotarł do szczęki Charra kiedy ten już padał na deski. Piekielnie ciężki nokaut. 

W 2015 roku Povetkin jeszcze raz spotkał się z Polakiem. Tym razem był to Mariusz Wach, który podobnie jak Povetkin jedyną dotychczasową porażkę poniósł z rąk Wladimira Kliczko. Tego pojedynku akurat bardzo szkoda, bo w mojej opinii to nie był dzień Sashy Povetkina, jednak Wach nie potrafił wykorzystać słabszej postawy rywala. W ostatniej rundzie Polak został nawet poddany, co wiązało się z pierwszą w karierze porażką przed czasem słynącego z granitowej szczęki Vikinga.

W 2018 roku na stadionie w Cardiff Povetkin zapoczątkował tournee po Wielkiej Brytanii - stoczył tam łącznie trzy kolejne pojedynki. Zaczął od Davida Price'a i nieoczekiwanie w trzeciej rundzie Rosjanin znalazł się na deskach. Później jednak to on dominował, co skończyło się dla Brytyjczyka bardzo źle. Kolejny raz seria ciosów i ostatni, który dobił już znokautowanego przeciwnika. Kolejny bardzo ciężki nokaut. 

To jednak walka o trzy mistrzowskie pasy z Anthony'm Joshuą była tą, na którą czekali kibice z całego świata. Zapamiętałem ją dlatego, bo w mojej opinii Povetkin był pierwszym po Kliczce, który pokazał światu, że Joshuę można pokonać. Rosjanin świetnie zaczął pojedynek, znakomicie odgryzał się po atakach Brytyjczyka i można stwierdzić, iż kontrolował pojedynek. Niestety nie wytrzymał tempa, poległ przed czasem w siódmej rundzie zostawiając po sobie jednak bardzo dobre wrażenie. 

Ostatnie dwa boje w karierze Sashy Povetkina łączą się z osobą Dilliana Whyte'a. Pierwsze starcie to znów Wielka Brytania i zdecydowany faworyt w osobie gospodarza. Whyte to wielki chłop ze zwierzęcą siłą, o czym Povetkin przekonał się już na początku walki lądując dwukrotnie na deskach. Pokazał jednak, że on też ma czym uderzyć, kapitalny podbródkowy ułożył Brytyjczyka do snu, a Alexander Povetkin sprawił sporą niespodziankę. Był to bardzo poważny kandydat do tytułu nokautu roku 2020. W marcu bieżącego roku doszło do rewanżu i tym razem było już tak, jak spodziewali się kibice. Okrutnie silny Whyte zastopował Povetkina skłaniając samego zainteresowanego do decyzji o zawieszeniu rękawic na kołku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz