sobota, 14 maja 2016

Równia pochyła Andrzeja Sołdry.

Zapowiadał się niezwykle obiecująco. Zawodnik, który od początku swojej zawodowej kariery nie bał się wyzwań, który bił się odważnie i tak samo odważnie prowadzony był przez promotorów - Andrzej Sołdra.


Wróćmy jeszcze na moment do kariery amatorskiej Andrzeja - w 2006 roku zdobył brązowy i złoty medal mistrzostw Polski seniorów, jednak z powodu braku pieniędzy na kontynuację kariery postanowił wyjechać "za chlebem" do Irlandii, gdzie przyjął się do pracy w tamtejszej rzeźni. 
Na początku swojej zawodowej kariery często powtarzał: "jeśli nie wyjdzie mi w boksie, zawsze mam drzwi otwarte do powrotu do pracy w rzeźni w Irlandii". Karierę amatora zakończył w 2011 roku. Wygrał 82 walki, zaliczył 13 porażek i 3 remisy. Zapowiadał się na ciekawego zawodowca...

O kontrakt z Sołdrą zabiegał Tomasz Babiloński i jego Babilon Promotions, z którym zawodnik podpisał stosowną umowę. Pod koniec 2011 roku Andrzej zdążył jeszcze odprawić dwóch rywali Dmitrijsa Vdovinsa i Egidijusa Kakstysa kończąc rok z bilansem 2-0, 1 KO. W 2012 roku Sołdra pokazał pełny zakres swoich wysokich umiejętności - w marcu szybko znokautował Dmitrija Prtotkunasa, a w sierpniu Steve'a Kroekela. I znów na koniec roku Sołdra okazał się aktywny. Najpierw w październiku zastopował w siódmej rundzie niepokonanego wcześniej Ricky Dennisa Pow'a, a nieco ponad miesiąc później po niesamowicie twardej walce wypunktował - również zadając rywalowi pierwszą porażkę - Julio Acostę. Rok 2012 Andrzej Sołdra skończył z bilansem 6-0, 4 KO.
W 2013 roku Sołdra po raz pierwszy miał spory problem w ringu. Jego koszmarem okazał się skazywany na porażkę Bartłomiej Grafka. Zakontraktowana na sześć rund walka układała się po myśli Andrzeja, który wygrywał rundę za rundą, jednak dał się trafić rywalowi, który poszedł za ciosem i dwukrotnie zapoznał się z deskami ringu w Legionowie. Ostatecznie końcówka zdecydowanie należała do rywala, który zdołał odrobić poniesione wcześniej straty i wyrwać Andrzejowi remis. 

W grudniu 2013 roku czekał na Andrzeja kolejny poważny test - do Białobrzegów przyjechał mający na koncie 50 zawodowych walk Lorenzo Di Giacomo. Była to zdecydowanie najlepsza walka Sołdry w karierze, któremu udało się znokautować sławniejszego przeciwnika. Warto wspomnieć, że Włoch tylko dwukrotnie przegrywał przed czasem. Został znokautowany przez Andrzeja Sołdrę i... w Erica Daponte w 2000 roku. Polak zakończył kolejny rok z bilansem 9-0-1, 5 KO.

Bardzo słabo zaczął się rok 2014. Sołdra miał pomścić Macieja Miszkinia i pokonać nieznanego szerzej młodziutkiego Niemca, Vincenta Feigenbutza. Niestety, rywal po raz kolejny sprawił Polakom psikusa i jeszcze szybciej zakończył walkę - aby znokautować Andrzeja potrzebował zaledwie 138 sekund. Sołdra w połowie roku wrócił walką z Danielem Urbańskim, ale najciekawsze znowu miało przyjść na koniec roku. W listopadzie miał spotkać się z wracającym na ring po pobycie w więzieniu Dawidem Kosteckim. Andrzej miał być przystankiem przed powrotem "Cygana" na szczyt. Prawdę mówiąc, prawie nikt nie brał pod uwagę opcji, że Kostecki tą walkę przegra. Jak się skończyło - wie chyba każdy kibic boksu. Była to ostatnia zawodowa walka Dawida. Walka przegrana. Po wielkiej wojnie zwycięzcą okazał się Andrzej Sołdra, co zaskoczyło chyba także jego samego. Rok 2014 Sołdra zakończył z bilansem 11-1-1, 5 KO. 



I niezwykle źle zaczął się kolejny rok dla Polaka. Yevgeni Makhteienko miał być typowym "zawodnikiem na powrót", a rzeczywistość okazała się dużo bardziej brutalna. Okazało się, że Ukrainiec ma bardzo silną rękę, którą dosięgnął Andrzeja i znokautował w drugiej rundzie. Przy upadku Sołdra pechowo jeszcze nabawił się fatalnej kontuzji nogi, co wykluczyło go z gry na prawie rok. Mit świetnej walki z Kosteckim już w następnym pojedynku został kompletnie pogrzebany. 


Andrzej przed kontuzją i po kontuzji to dwóch innych pięściarzy. To opinia moja i większości ekspertów bokserskich. Andrzej wrócił na gali w Legionowie, gdzie skrzyżował rękawice z Sebastianem Skrzypczyńskim. Moim osobistym zdaniem tą walkę przegrał, jednak sędziowie Gulc i Molenda przyznali mu - absurdalnie - wszystkie sześć rund. Niecały miesiąc później - po decyzji o zakończeniu kariery przez Macieja Miszkinia - stoczył walkę z Tomaszem Gargulą o nieoficjalny tytuł najlepszego super średniego w Polsce. Sołdra w tej walce zaprezentował się tragicznie i całkowicie słusznie przegrał z mniej medialnym przeciwnikiem. Sędziowie próbowali wyciągać Andrzeja za uszy, pan Jankowiak nawet wypunktował jego wygraną, jednak tym razem sędziowie Kardyni i Molenda prawidłowo wypunktowali zwycięstwo "Tomery".


Ostatni występ Sołdry miał miejsce wczoraj - na gali w Londynie miał stawić czoła medaliście Olimpijskiemu z Pekinu, Vijenderowi Singhowi z Indii. Sołdra - do czego już przyzwyczaił - zapowiadał świetną formę i wygraną w wyjazdowej walce, jednak zaprezentował się tak, jakby pierwszy raz miał rękawice bokserskie na dłoniach. Rzucał ciosami tak, jakby odganiał się od much, w swoim stylu przytulał się do rywala, a obronę miał dziurawą jak szwajcarski ser. Z deskami ringu w Londynie zapoznał się już w pierwszej rundzie, a walka zakończyła się w trzeciej. Sędzia tego pojedynku widząc bezradność Polaka skończył ten nierówny pojedynek oszczędzając Andrzejowi trochę zdrowia...


Obecnie bilans podopiecznego Tomasza Babilońskiego nie przedstawia się już tak interesująco - 12 wygranych, cztery porażki i remis. Trzy z czterech porażek poniesione przed czasem. 
Andrzej wydaje się rozbity. 
Jak będzie wyglądała jego najbliższa przyszłość? Czy będzie chciał pełnić rolę journeymana, zawodnika na telefon czy jednak powróci do tego, co wychodziło mu ponoć całkiem dobrze - do pracy w rzeźni w Irlandii?

1 komentarz: