wtorek, 3 maja 2016

"Czarnoskóry Polak" czyli historia Izuagbe Ugonoha...

Urodził się w Szczecinie, a wychował w Gdańsku. Włada czystą polszczyzną i sam mówi o sobie "czarnoskóry Polak", który dumnie reprezentuje nasz kraj. 
Izuagbe ma nigeryjskie pochodzenie. Jego rodzice przyjechali do Polski na studia i postanowili zostać na stałe. Ze względu na odmienny kolor skóry, niejednokrotnie musiał - dosłownie i w przenośni - walczyć na ulicach o przetrwanie i szacunek. 
Od zawsze pasjonował się sportami walki, co ostatecznie zaprowadziło go na Akademię Wychowania Fizycznego i Sportu w Gdańsku. Ugonoh aż sześć razy sięgał po mistrzostwo Polski w kick-boxingu, jest także mistrzem Europy i Świata amatorów w formule K-1. Ostatecznie zdecydował się na swoją ulubioną dyscyplinę - boks...



Pomimo tego, iż Izu zdobywał najwyższe laury na ogólnopolskich i międzynarodowych zawodach sportowych, rozgłos w medialnym świecie najpierw zdobyła jego siostra, Osi której udało się wygrać program "Top Model". Izuagbe nieco pozazdrościł siostrze i sam zdecydował się na udział w polsatowskim "Dancing with the Stars", jednak pomimo znakomitych umiejętności nie udało mu się dotrwać do finału programu.




Skupmy się jednak na tym, co najważniejsze - na boksie i na Izu, który zaczyna odgrywać w nim coraz większą rolę. Ugonoh rozpoczął zawodową karierę jako cruiser i od początku był zawodnikiem Andrzeja Wasilewskiego i jego grupy Knockout Promotions. W ciągu pierwszego - obfitego - roku stoczył sześć zwycięskich pojedynków. Rok 2012 był jednak dla Polaka nieco przełomowy. Promotorzy coraz rzadziej znajdowali dla niego miejsce na swoich galach, a sam zainteresowany nie był zadowolony z prowadzenia swojej kariery. W 2012 roku pojawił się między linami tylko dwukrotnie pokonując Bjoerna Blaschke i Mathieu Monniera. W 2013 roku Ugonoh pojawił się na drugiej edycji gali pod szyldem Polsat Boxing Night, gdzie wypunktował twardego Łukasza Rusiewicza i... nie przedłużył wygasającego kontraktu z grupą Andrzeja Wasilewskiego i Poptra Wernera. Izu pauzował długie 20 miesięcy, zanim pojawił się w ringu w Nowej Zelandii, pod wodzą nowego sztabu trenerskiego. Od 2014 roku Izu trenuje pod okiem Kevina Barry'ego obok Josepha Parkera - wschodzącej gwiazdy królewskiej kategorii wagowej. Czarnoskóry Polak cierpliwie czekał na moment, w którym będzie mógł pokazać pełnie swoich umiejętności, jednak na początku nie było to możliwe ze względu na bardzo niski poziom rywali. Pierwsze walki w Nowej Zelandii Ugonoh kończył już w drugiej rundzie. W 2015 roku miał okazję wreszcie zaboksować na pełnym dystansie stając na przeciwko jednego z największych aktywnych pięściarzy świata, mierzącego 216cm wzrostu i dysponującego aż 229cm zasięgu rąk Juliusa Longa. Polakowi udało się nawet rzucić olbrzyma na deski, jednak ostatecznie o werdykcie zadecydowali sędziowie - wszyscy zgodnie wskazali na wyraźną wygraną Ugonoha. W drugiej połowie 2015 roku Izu stoczył jeszcze trzy szybkie pojedynki z Willie'm Quarrie, Ibrahimem Labaranem i Vicente Sandezem. Poziom rywali Polaka sukcesywnie się zwiększa, a Izu kompletnie nic sobie z tego nie robi. Na pokonanie wszystkich trzech w/w rywali potrzebował zaledwie dziewięciu minut. Co więcej, po dwóch ostatnich walkach Ugonoh jest w posiadaniu swoich pierwszych pasów - WBO Africa i WBA Oceania w wersji Interim. Ugonoh z dnia na dzień może stać się także pretendentem do pełnoprawnego mistrzostwa Świata WBO, gdyż w rankingu tej federacji znajduje się na wysokim, dwunastym miejscu, przed Arturem Szpilką...



Coraz głośniej mówi się jednak o innym wydarzeniu mającym miejsce na jesieni. Kolejna, druga tegoroczna edycja gali Polsat Boxing Night to najprawdopodobniej okazja do skrzyżowania rękawic Izu Ugonoha z byłym rywalem Wladimira Kliczki i Alexandra Povetkina, Mariuszem Wachem. 
Ugonoh po odpadnięciu z "Tańca z Gwiazdami" chce teraz solidnie przepracować drugą połowę roku, a listopadowy pojedynek z Wachem ma być tego zwieńczeniem. Wcześniej Polak na pewno zaprezentuje się w ringu przynajmniej dwukrotnie. 
Ewentualna wygrana nad "Vikingiem" doda mu na pewno pewności siebie. Wszak, rywala o takim nazwisku i rekordzie jeszcze w swojej karierze nie miał. Izu jednak wie, że jeśli chce należeć do ścisłej światowej czołówki, takich przeciwników musi dostawać regularnie. 
Ba, musi z nimi wygrywać. Najlepiej przekonująco...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz